Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Jonathan Elias

Prayer Cycle, the (concept-album)

(1999)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 30-04-2007 r.

”The Prayer Cycle” to płyta niezwykła. To duchowe przeżycie, wymykające się stylom, ramom, gatunkom i podziałom. Raz na jakiś czas warto odejść od muzyki filmowej i spróbować czegoś innego, tak jak to nie tuzinkowe dzieło skomponowane przez mało znanego amerykańskiego kompozytora, Jonathana Eliasa. Elias (na zdjęciu poniżej) ma na swoim koncie np. współpracę z Duran Duran ale również pracę w muzyce filmowej. Na przykład tak ‘chwalebne’ tytuły jak ”Dzieci kukurydzy” czy ”Leprechaun 2”, także reklama Nike a ostatnio film przygodowy ”Tropiciel”. To, co stworzył na potrzeby tego wydanego przez Sony Classical albumu sięga lata świetlne ponad rzemiosło jakim jest pisanie muzyki filmowej. 9-utworowy modlitewnik w formie symfoniczno-chóralnych adagio, wspomożony głosami wielu znakomitej klasy wokalistów.

”The Prayer Cycle” został wydany w 1999 roku jako tzw. concept-album. Składa się z dziewięciu utworów rozpisanych na orkiestrę, dwa chóry i solowe wokale. Słuchając tego albumu mamy do czynienia z swego rodzaju liturgiczną mszą. Muzyka to wielce refleksyjna, poruszająca i subtelna. Mimo orkiestrowego tła i naprawdę świetnych orkiestracji Lawrence Schwartza ani na sekundę nie razi potęgą brzmienia lub głośnością, która mogłaby przeszkadzać w odbiorze wspaniałych, co ważne: tonalnych tekstur muzycznych. Wspomniane orkiestrowe tło stanowią przede wszystkim smyczki, lecz w wielu momentach ciężar muzyki przejmują na siebie tylko wyłącznie wokale i chór. Ta sama sprawa z chórem. Jonathan Elias używa chóru w sposób eteryczny, cały czas „płynie” z muzyką, dochodzi do kulminacyjnych, anielskich crescend (np. w stylu ”Bless the Child” Christophera Younga) by naraz wyhamować i zacząć śpiewać nowy fragment. Nie rzadko lamentuje, uduchowia muzykę. Sam Elias pisze w posłowiu iż potęga prostego, ludzkiego głosu potrafi poruszyć najbardziej i jest w tym wiele prawdy. Nie ma tu żadnych tematów wg pojmowania muzyki filmowej, choć pewne rozwiązania melodyczne underscore’u wydają się znajome. Jedno jest pewne – są w dużej mierze piękne i poruszające, przypominając mi najbardziej fragmenty ”Pasji” Johna Debneya albo np. subtelny styl Michaela Kamena. W pewnym sensie, by zrównoważyć instrumentalne brzmienie orkiestry, autor wprowadza delikatne solówki na flety oraz obój. Ten pierwszy zabieg również przypomina w/w pracę Debneya, natomiast ten drugi instrument jest wykorzystywany w podobny sposób jak w słynnej ”Misji” Morricone. Myślę, że to duży komplement. Łagodzi odbiór muzyki, spowalnia, daje czas na zastanowienie, zmusza do refleksji. Myślę że to był zamysł Jonathana Eliasa gdy pisał tą muzykę.

Największa atrakcja tej pozycji to jednak solowe partie wokalne. Poziom talentu i światowej sławy wokalistów, jakich przy tym projekcie zgromadził Jonathan Elias jest iście imponujący. Słynny Nusrat Fateh Ali Khan, Izraelka Ofra Haza (wokalizy w ”Księciu Egiptu”), Salif Keita czy raczej z pozoru nie pasująca do takiego projektu Alanis Morisette. To tylko część. Wszyscy oni bez wyjątku wykonują swoje partie pełne pasji i inspiracji. Nie ma chyba nic bardziej fascynującego w śpiewie/wokalizie niż pasja z jaką podchodzi do materiału wykonawca. Szczególne brawa należą się Morisette, która śpiewa swe partie po francusku i węgiersku(!) z niezwykłym oddaniem. Artyści ci śpiewają, lamentują i wokalizują w wielu językach (spis poniżej), są swoistymi głosami świata. Swą obecnością muzykę zaszczycił również światowej sławy gitarzysta John Williams (nie mylić z tym od Spielberga!), którego delikatne akordy gitarowe asystują chyba najpiękniejszym fragmentom muzyki – śpiewanej przez Jamesa Taylora po angielsku pieśni (Father Won’t You Carry Me(…)). Na wiolonczeli gra stały współpracownik Hansa Zimmera, Martin Tillman.

Jedna z recenzji na amazon.com mówi o tym albumie: „jeżeli Cię nie poruszył, to nie masz duszy”. Jest w tym wiele prawdy. By jeszcze bardziej odebrać emocjonalnie tą muzykę i słowa, jej rolę i zamysł z jakim została napisana, warto przeczytać posłowie autora, które pozwoliłem sobie przetłumaczyć i umieścić poniżej. Niewiele pozycji w muzyce filmowej może się równać z poziomem emocji, twórczego wkładu i refleksji jaką niesie ze sobą ”The Prayer Cycle”. Prawdopodobnie dlatego, że muzyki tej nie ogranicza obraz… Muzyka została nagrana w wielu studiach, min. w słynnych Abbey Road w Londynie, w Los Angeles, Paryżu, Tucson, Nowym Jorku oraz studiach Eliasa w Santa Monica. Nad nagraniem czuwała cała armia inżynierów dźwięku, w tym osoba tak znana jak Mike Ross-Trevor, znany min. z współpracy z Jerry Goldsmithem. Sama muzyka została wykorzystana w programie telewizyjnym ABC pt. ”The Century”. Mogłaby śmiało istnieć jako muzyka filmowa, ale nie sądzę by znalazł się jakikolwiek obraz fabularny, którego treść zdołałaby ją unieść. Ja sam osobiście zwróciłem na nią uwagę po raz pierwszy słysząc ją w zwiastunie ”Królestwa niebieskiego”. Elias rozpoczął już pracę nad drugą częścią swojej symfonicznej liturgii pt. ”Prayers in Silence”. Niedawno ukazała się inna pozycja tego twórcy: ”American River”. Pozycja ta jest dość trudna do zdobycia w Polsce. W tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować znajomej mi osobie, która odsprzedała mi egzemplarz tego poruszającego arcydzieła przepełnionego duchowością i nadzieją.

Artyści/chór śpiewają w następujących językach/dialektach: angielskim, dwala, francuskim, hebrajskim, hiszpańskim, mali, niemieckim, swahili, tybetańskim, urdu, węgierskim i włoskim.

Najnowsze recenzje

Komentarze