Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Harald Kloser

AVP: Alien vs. Predator (Obcy kontra Predator)

(2004)
5,0
Oceń tytuł:
Mariusz Tomaszewski | 15-04-2007 r.

Kiedy dowiedziałem się, że wreszcie po latach oczekiwań zostanie zrealizowany film bazujący na komiksie Alien versus Predator, moja radość nie znała granic. Sama idea, że na jednym ekranie pojawią się dwa najbardziej przerażające gatunki i zarazem dwaj najwięksi wrogowie, sprawiała, że rzesze fanów na całym świecie nie mogły doczekać się daty premiery. Drugą myślą, jaka się od razu nasuwała, to oprawa muzyczną jaką dostanie ów film. Po genialnych Predatorach Silvestri’ego i bardzo dobrych Obcych Goldsmitha, Hornera, Goldenthala i Frizzella muzyka do AvP nie mogła się nie udać. Aż prosiło się o to, a żeby dodać do siebie wszystkie wcześniejsze ścieżki dźwiękowe z Predatorów i Obcych, przemieszać je ze sobą i dodać trochę świeżości od siebie. To się po prostu nie mogło nie udać.

Film wyreżyserował Paul Anderson, który do tej pory nie może sobie znaleźć ulubionego kompozytora, tak jak mają to w zwyczaju niektórzy reżyserzy z Hollywood. Anderson współpracował już z George S. Clintonem (Mortal Kombat), Michaelem Kamenem (Event Horizon), Joelem McNeely (Soldier), z Marco Beltramim (Resident Evil), a obecnie współpracował z Jeffem Danną (Resident Evil 2). Zanim w ogóle AvP powstało, toczyła się duża dyskusja, kto powinien zająć się oprawą muzyczną do tego obrazu. Ogólnie większość fanów i nie tylko, uważała, że najlepszym wyborem byłby Alan Silvestri. Również i ja podzielałem tą opinię. Wszystko przemawiało za tym kompozytorem. Rewelacyjne ścieżki do Predatorów pokazały, że kompozytor ten potrafi stworzyć niepowtarzalny klimat. Niestety Alan Silvestri miał mieć tylko częściowy udział przy tworzeniu muzyki do AvP. Wybór padł na Marco Beltrami’ego, który miał wykorzystać tematy Silvestri’ego z Predatorów. Mogło się wtedy wydawać, że narodził się „związek”: Anderson – Beltrami. Po włoskim kompozytorze można się było spodziewać ostrych elektronicznych brzmień, co w sumie nie dawało gwarancji powodzenia przy AvP. Gdy fani już zaczynali się godzić z takim wyborem, przyszła bardzo nieoczekiwana wiadomość o kolejnych roszadach.

Paul Anderson poznał Haralda Klosera w momencie, kiedy ten tworzył muzykę do The Day After Tomorrow. Panowie wymienili ze sobą kilka zdań i okazało się, że austriacki kompozytor jest takim samym fanem zmagań Obcych i Predatorów jak i sam reżyser. Anderson przesłuchał muzykę Klosera z sesji nagraniowej do The Day After Tomorrow i bardzo przypadł mu do gustu orkiestrowy styl Klosera. Wtedy to też została podjęta decyzja, że AvP otrzyma oprawę muzyczną opartą na orkiestrze, a nie na elektronice. Zapowiedzi obu Panów były bardzo bończuczne. Mianowicie miał powstać zupełnie nowy score, który miał wprowadzić dużo świeżości w świat AvP. Ponoć Kloser mixował dźwięki ludzi i zwierząt, aby w rezultacie otrzymać etniczny i zarazem przerażający temat dla Predatora. Podobnych plotek było jeszcze kilka, ale w sumie nie warto o nich wspominać, gdyż nic z tego nie okazało się prawdą.

Prawdą za to okazało się to, że otrzymujemy na płycie niecałe 40 minut muzyki z filmu, który nie trwa nawet 90 minut. Czyli standardowy stosunek długości płyty do długości filmu został w tym przypadku zachowany. Płytę otwiera utwór 1904. I tu pierwsza uwaga. Niezwiązana z samą muzyką, ale z tym, czemu mamy ją na albumie. Mianowicie nie ma jej w filmie… Tytuł wskazuje na jakieś preludium w obrazie Andersona, ale jakimś cudem nie znalazło się ono w końcowym rozrachunku w gotowym filmie (znalazło się za to w wersji DVD). Tym cudem okazało się Amerykańskie PG 13, czyli limit wiekowy jaki został nałożony na AvP. Jako iż producenci zażądali, aby film dotarł do szerszego grona odbiorców (czyt. zarobił więcej pieniędzy), całość musiała zostać ocenzurowana. Pominę tutaj wątek logiki cenzurowania tego typu filmów. W każdym bądź razie przy cięciu taśmy filmowej ucierpiała też muzyka. Dlatego też na albumie otrzymujemy muzykę, której w filmie nie usłyszymy. Drugim takim przykładem jest utwór Down the Tunnel. Osobiście bardzo żałuję, że ten kawałek nie znalazł się w filmie, gdyż klimatem najbardziej pasuje do zmagań Predatora i Obcego. Bardzo interesujące połączenie elektroniki i orkiestry, które daje niepokojący efekt. Podobnie sprawa ma się z Hanging Bodies, gdzie również jest utrzymany klimat suspensu.

Najważniejszą rolę zarówno w filmie jak i na albumie powinien odgrywać temat przewodni. Tutaj mamy temat przewodni, który występuje dosyć rzadko (3 razy na 18 utworów). Wydawać by się mogło, że to śmiesznie mało, gdy w filmie usłyszeć go możemy… tylko raz pod sam koniec. I nie posunąłbym się tak daleko, aby nazwać go tematem przewodnim. Co najwyżej tematem odlatującego statku 😉 Jednakże sama wartość muzyczna jest dosyć duża. Na wstępie przypomina on główny temat z The Day After Tomorrow i nie jest to wcale mylne skojarzenie, przy czym taka stylistyka nie pasuje kompletnie do AvP. Raczej przypomina to temat z „Kopciuszka”, a nie z filmu o walce ludzi z dwoma przerażającymi gatunkami z kosmosu. Ale o gustach się ponoć nie dyskutuje… Na uwagę zasługuje również The End…or Maybe Not, który zawiera w sobie główny temat w lepszej aranżacji, niż ma to miejsce w Main Theme. Reszta score’u to orkiestracyjna muzyka akcji, która sprawdza się w filmie oraz underscore – przekleństwo niewprawionego słuchacza. Całość prezentuje się dosyć dobrze, jednak ma duże braki. Zdecydowanie za mało tu etnicznych elementów, które tak świetnie budowały klimat u Silvestri’ego. Również nie ma tego czegoś, co pozwalałoby umieścić tą ścieżkę w gronie wybitnych. Brakuje jakiegoś polotu, odwagi w eksperymentowaniu. Ten sam zarzut postawiłem wcześniej przy The Day After Tomorrow, i wydaje mi się, że to jest główny grzech Haralda Klosera.

Przyznam się, że już miałem wystawić temu albumowi całkiem pozytywną ocenę. Jednak po ponownym przesłuchaniu Predatora, uświadomiłem sobie, jak duża jest granica między Kloserem a Silvestrim. Cóż, AvP to solidna partytura do kiepskiego filmu akcji, ale nic więcej. W sumie Kloser zaprzepaścił szansę, jaką otrzymał w Hollywood.

Inne recenzje z serii:

  • Prometheus
  • Alien Covenant
  • Alien
  • Aliens – The Deluxe Edition
  • Alien 3
  • Alien 3 – Expanded Edition
  • Alien: Resurrection
  • Alien: Resurrection – Expanded Edition
  • The Alien Trilogy
  • AVPR: Alien vs Predator – Requiem
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze