Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Iva Davies, Christopher Gordon, Richard Tognetti

Master and Commander: The Far Side of the World (Pan i władca. Na krańcu świata)

(2003)
4,5
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 27-04-2007 r.

Australijski reżyser Peter Weir, jeden z najwybitniejszych autorów kina światowego, jeżeli chodzi o oprawy muzyczne do jego obrazó zawsze był dość eklektyczny w swoich wyborach. Od słynnej fletni pana Bruce’a Smeatona w „Pikniku pod wiszącą skałą”, poprzez współpracę z słynnym Mauricem Jarrem, po melanż Philipa Glassa, Burkharda Dallwitza oraz min. Szopena i Kilara przy „Truman Show”. Nie inaczej jest z jego ostatnim dziełem, osadzonym w czasie wojen napoleońskich kinie marynistycznym „Pan i władca.Na krańcu świata”, z głównymi rolami znanych już sobie po „Pięknym umyśle”, Russelem Crowe i Paulem Bettany. „Pan i władca” był praktycznie „najgroźniejszym rywalem” „Powrotu króla” podczas rozdania Oscarów 2004, ostatecznie otrzymując statuetkę za zdjęcia i dźwięk. Cichym faworytem w kwestii muzycznej była również ilustracja stworzona przez trio australijskich muzyków, Christophera Gordona, Richarda Tognetti i Ivy Davisa, lecz wykorzystanie wcześniej istniejącego materiału i duża doza klasycznych utworów/aranżacji wykorzystanych w filmie, zdyskwalifikowała film z oscarowego wyścigu po nagrodę za muzykę.

A zaczęło się to wszystko w ten sposób iż Weir usłyszał fragmenty kompozycji z Ghost of Time, dzieła specjalnie skomponowanego na uroczystości milenijne w Sydney, które napisane zostało właśnie przez w/w trójkę. Najszerzej znanym fanom muzyki filmowej powinien być przede wszystkim Christopher Gordon, który napisał kilka bardzo dobrze przyjętych ścieżek dźwiękowych do filmów telewizyjnych min. „Moby Dick” i „Na nabrzeżach”. Richard Tognetti to solista i dyrektor artystyczny Australian Chamber Orchestra. Z kolei Iva Davies jest liderem bardzo popularnej w Australii grupy Icehouse, z którą również tutaj wykonuje fragmenty ścieżki. Z wykształcenia jest natomiast muzykiem klasycznym (obój i fortepian). Żeby było bardziej kolorowo, na soundtracku z Pana i władcy jest również duża doza wykorzystanych lub zaaranżowanych (przez Tognetti’ego) utworów klasycznych, które w filmie wykonują na instrumenty smyczkowe dwaj główni bohaterowie, umilając sobie czas oceanicznej żeglugi (Tognetti był min. osobistym instruktorem Russella Crowe na planie filmu).

Przede wszystkim album z „Master and Commander” jest dość różnorodny, ciśnie się na usta słowo: eklektyczny. Przejawia się to przed wszystkim w muzyce opisowej, która czerpie z wielu wzorców i źródeł ale też w sprytnie zaaranżowanych na potrzeby filmu dzieł klasycznych. Album otwiera flagowy utwór The Far Side of the World. Twórcy bazują go na swoich wcześniejszych kompozycjach Ghost of Time i Endless Ocean a jest to modernistyczna, intrygująca kompozycja łącząca dysonujące brzmienie instrumentów dętych, mroczny powolny underscore wykreowany za pomocą syntezatorów (w stylu „Cienkiej czerwonej linii” Zimmera) oraz smyczkowych solówek Tognetti’ego. Ogrom oceanu i ruch statku przypomina nam natomiast wybijany przez potężne bębny rytm, który nadaje całości klimatu suspense’u (słyszalne są nawet samplowane gitary elektryczne). Najciekawsze w tym wszystkim jest również to, że twórcy wykorzystują figurę muzyczną niemal nuta w nutę podobną do słynnego niby-motywu na waltornię z „Matrixów” Dona Davisa. Ktoś może nazwać to plagiatem, lecz myślę, że doskonale podnosi to atmosferę kompozycji. Pojawia się tutaj również w kilku miejscach (jako że kompozycja trwa prawie 10 minut) jedyny w zasadzie motyw wykorzystany na ścieżce, gwałtowna progresja w użyciu „szorstkich” skrzypek.

Kontynuując wątek eklektycznej muzyki opisowej, spotykamy się na płycie z jeszcze innymi ciekawymi utworami. Utwór drugi i ostatni są już bardziej mroczne i atmosferyczne. Można odnaleźć w nich większą rolę tzw. projektowania dźwięku za pomocą syntezatorów (rola Daviesa), pojawiają się klimatyczne efekty akustyczne znane z prologu „Waterworld” (gwizdki w wykonaniu Philipa Aylinga) a sam dźwięk jest potężny, kreując wrażenie wszechogarniającego oceanu, szczególnie gdy w końcówce ostatniego utworu słyszymy monolog jakiegoś wilka morskiego mówiącego z silnym, portowym akcentem… Podobać się może trzymający w napięciu swym rytmem i brzmieniem Smoke n’Oakum, natomiast rytmiczna, potężna perkusja wybija pulsujący rytm The Battle. Utwory ilustracyjne wciągają swoim klimatem i budowaniem atmosfery, rysuje się przed nami mgła, klimat wyczekiwania a nawet strachu przed kolejną potyczką na morzu. Pojawiają się gigantyczne, basowe brzmienia wiolonczeli jak w utworze 10, która razem ze smutnym tłem przypomina prace Elliota Goldenthala albo jak w utworze 12 mamy do czynienia z bardzo mrocznymi dysonansami na partię smyczkową, która brzmi bardziej jak przystosowana pod rasowy horror (delikatne podobieństwa do trzymających w napięciu utworów z „Predatora”…) niż film morski. Nie znajdziemy tutaj jakichś szerokich rozwiązań tematycznych. Większość słuchaczy uzna to za dużą zaletę natomiast druga połowa może przypiąć to pod etykietkę „nudne” i „nieciekawe”. Twórcy sięgają parę razy także po typowe, portowe, brzmienia wprost z portowej tawerny, które łącząc się z radosnymi, szybkimi kompozycjami na smyczki i flety przyzywają ducha czasu, w którym rozgrywa się historia jak i w ogóle morskie korzenie filmu. Kto lubi te szantowe klimaty powinien być bardzo zadowolony.

Drugą stroną medalu tego albumu są natomiast utwory klasyczne. Oczywiście nie miało to zabrzmieć jak „zła strona medalu”. Utwory klasyczne dobrze wtapiają się w ogólne brzmienie całego albumu i są interesującymi przerywnikami pomiędzy klimatyczną muzyką Daviesa-Gordona-Tognetti’ego. Bardzo ładny jest fragment trzeciego koncertu smyczkowego Mozarta w wykonaniu Tognetti’ego. Z kolei adagio Arcangelo Corelli’ego przypomina swą strukturą słynny Kanon w D Pachelbela. Zachwyca ponownie Yo-Yo Ma solówką wiolonczelową wykonując Bacha. A sam pojawiający się kilkakrotnie gwałtowny motyw jest tak naprawdę „pożyczony” od Luigi Boccheriniego z opusu Musica Notturna Delle Strade Di Madrid. Jednak największe wrażenie robi przepiękna i emocjonalna Fantazja na temat Thomasa Tallisa, pióra słynnego Vaughana-Williamsa. Czyste piękno.

„Master and Commander: The Far Side of the World” nie jest albumem zwyczajnym. To świetnie przemyślany mix dawnego (choć przecież tak aktualnego), zachwycającego muzycznego języka z post-modernistycznym, atmosferycznym spojrzeniem na dzisiejszą muzykę. Sam album z muzyką opisową nie miałby na pewno takiej klasy jak połączony z utworami klasycznymi i vice versa. Kompozycje autorstwa trójki Australijczyków mogą się podobać lub nie, raczej pozostanie to kwestią gustu. Każdy kto szuka niebanalnych rozwiązań w muzyce filmowej raczej nie pozostanie na nie obojętny. Twórcy pisząc/adaptując muzykę do filmu Weira raczej nie mieli szerokiego pola manewru, ale to nie powinno przysłaniać bardzo interesujących aspektów tej kompozycji. Muzyka nie jest bynajmniej pozbawiona ani emocji, ani napięcia ani nawet przejawów epickości. Myślę, że warto sięgnąć po bardzo ciekawego „Pana i władcę”.

Najnowsze recenzje

Komentarze