Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Georges Delerue

Agnes of God (Tajemnica klasztoru Marii Magdaleny)

(1985/1993)
5,0
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 21-04-2007 r.

O Agnes of God usłyszałem dopiero, gdy już trochę zagłębiłem się w muzykę filmową. Kompozycja nominowana do Oscara, wymieniana jako jedna z najwybitniejszych prac Georgesa Delerue nie od razu wzbudziła moje zainteresowanie. Tym bardziej, że jej tytuł w kontekście filmu nic mi nie mówił. Sam obraz, który w Polsce ukazał się pod tytułem Tajemnica klasztoru Marii Magdaleny opowiada historię pani psycholog próbującej dojść prawdy o zakonnicy, którą znaleziono w klasztornej celi z martwym niemowlęciem. Owa tytułowa siostra Agnes utrzymuje, że dziecko zrodziło się w wyniku niepokalanego poczęcia… Nominowanego jeszcze w dwóch aktorskich kategoriach filmu do dziś nie widziałem, ale już jakiś czas temu, skuszony całą masą „achów” i „ochów” sięgnąłem po soundtrack z muzyką francuskiego kompozytora, wydany rok po jego śmierci i jemu dedykowany.

Płyta składa się z dwóch suit, zawierających muzykę nie w całości wykorzystaną w finalnej wersji obrazu, które z kolei dzielą się na 12 ścieżek. Całość zaczynają ładne, wzniosłe chóry, które zesztą parę razy przypomną o sobie w dalszej części partytury. „Niezłe, ale nie genialne”- pomyślałem słuchając pierwszy raz i mylnie sądząc, że mam przed sobą główny motyw kompozycji. Jednakże następny track wręcz zaszokował mnie swoim pięknem i pozwolił zrozumieć, skąd biorą się wszelkie zachwyty nad dziełem Delerue. Zaprezentowany tam temat na płycie pojawia się dwukrotnie w pełnej wersji i raz w skróconej. Na początku melodia wygrywana jest przez solowy instrument dęty drewniany a gdy ten cichnie, w cudowny sposób wkraczają smyczki. W tle łagodnie przygrywa harfa, a w ostatnim utworze albumu Delerue dodaje do tego wszystkiego jescze chór. To, co jest takie wspaniale w tym temacie, to emocje. Muzyka Delerue jest niby wyładowana po brzegi, po każdą pojedynczą nutę i natychmiast zaraża nimi słuchaczy. W sposób doskonały realizuje kompozytorski cel, jaki stawiał przed sobą Francuz, mówiący iż zawsze chce, by jego twórczość docierała do serc słuchacza. Temat z Agnes of God potrafiłby chyba nawet skruszyć serce z kamienia…

Niestety temat nie stanowi całości partytury. Na płycie usłyszymy oczywiście jeszcze kilka innych motywów, zaprezentowanych w oparciu o podobne techniki kompozytorskie, wykorzystujące to solowy obój czy flet, chór lub sekcję smyczkową. Będą to głównie fragmenty smutne, dramatyczne, momentami nawet trochę ponure, również ładne i poruszające, choć wszystkie po prostu muszą w tym aspekcie odstawać od tematu głównego. Jednakże, głównie w pierwszej części suity, nie obywa się bez niezbyt interesującego, mrocznego underscore, który psuje nieco ogólne wrażenie z płyty.

Całość zamyka się w nieco ponad pół godziny. To krótko, ale też dłuższa partytura byłaby niepotrzebna, wydaje się bowiem, że wszystko, co ciekawe zostało tu wystarczająco rozwinięte i zaprezentowane w sposób satysfakcjonujący. Nie znając filmu, nie potrafię powiedzieć, jak sprawuje się tam muzyka Delerue, zwłaszcza, że jak wspominałem, nie cała została w nim użyta. Zważywszy na jej piękno, nominacja do Oscara nie może dziwić. Szkoda, że Delerue nie otrzymał tej nagrody (przegrał z Johnem Barrym i jego Pożegnaniem z Afryką), aczkolwiek akurat on miał już w karierzę statuetkę za A Little Romance. Gdyby jednak uhonorowano także Tajemnicę klasztoru Marii Magdaleny to na pewno nic złego by się nie stało. Choć Francuz miał wiele prześlicznych kompozycji i niektóre w swoich wydaniach płytowych prezentują się nawet ciekawiej, niż ta, to Agnes of God jest kompozycją nietuzinkową, pełną emocji i zawierającą w sobie temat-arcydzieło, słuchając którego można się zastanawiać, czy „God” w tytule płyty/filmu to przypadek. I choć muzyka zaprezentowana na albumie nie dostała ode mnie maksymalnej oceny, to jednak całościowo, ogólnie taką właśnie przyznaję. Za to, że Delerue potrafił swoją muzyką trafić do mojego wnętrza. A to przecież liczy się najbardziej.

Najnowsze recenzje

Komentarze