Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Brian Tyler

Partition (Odrzuceni)

(2007)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 17-04-2007 r.

Po spotkaniu się z kilkoma pozytywnymi opiniami na temat Partition, liczyłem naiwnie, że ta partytura Briana Tylera cechować się będzie przynajmniej jednym elementem na wysokim poziomie – słuchalnością. Sam charakter muzyki mógłby wskazywać, że partytura ma szansę być naprawdę przyjemna w odsłuchu, jednakże pewne czynniki skutecznie sprawiają, iż przyjemność obcowania z tym albumem jest w istocie niewielka. Może jednak po kolei.

Partition to koprodukcja brytyjsko-kanadyjsko-południowoafrykańska, której akcja toczy się w… Indiach. Osią historii jest zaś nieszczęśliwa miłość młodej, wiejskiej dziewczyny i byłego żołnierza. Samo miejsce akcji zostało przez Tylera uwzględnione w partyturze, toteż usłyszymy na albumie wywodzące się ze Wschodu instrumenty dęte drewniane, strunowe (na których zresztą gra sam kompozytor) a także egzotyczne wokalizy. Czasami trudno określić, czy te wszystkie orientalne stylizacje są w istocie hinduskimi, czy może bardziej arabskimi, ale nie czepiajmy się szczegółów. Powinno być nieco egzotycznie i jest, a najlepiej słychać to w takich ścieżkach jak „Bombay” czy „Festival Of Holi„. Problem w tym, że ani to szczególnie ciekawe, ani inspirujące. Zresztą jak i cały score.

A całość Tyler oparł o temat przewodni, który pojawia się na soundtracku w dwóch podstawowych aranżacjach: quasi-epickiej („Partition„), choć ta epickość jest nieco naciągana, oraz spokojnej, smutnej, odrobinę romantycznej, najczęściej prezentowanej przez gitarowe solo Tylera („Vijay„). Temat ten to niezbyt interesująca melodia, więc szybko ulatuje z pamięci a i jakoś specjalnie nie chce się do niej wracać i jej przypominać. Do tematu przewodniego dochodzi jeszcze kilka motywów pobocznych, z których dla przykładu jeden przypomina trochę fragmenty tylerowskiej kompozycji do Frailty a inny zaś mógłby być właściwie ciekawszą melodią od tematu głównego, jednakże wydaje się być zupełnie przez kompozytora nierozwinięty.

Soundtrack Briana Tylera do Partition, zarówno w warstwie tematycznej, jak i egzotyczno-folkowej, to muzyka wtórna, schematyczna, emocjonalnie płytka i mówiąc odrobinę poetycko: bez duszy. Ot, kolejna partytura w dorobku pana Tylera napisana bez polotu, od kalki i od linijki… Jest to solidne rzemiosło, które zapewne, jak znam inne dokonania tego twórcy, nawet nieźle spisuje się w połączeniu z obrazem, ale na płycie nie zachwyca, bo i specjalnie nie ma czym. Na domiar złego, wydawca, nie wiedzieć czemu, zrobił ten album w iście hornerowskim stylu, upychając na krążek blisko 80 min. muzyki, przetykając i tak nieszczególny materiał tematyczny, kompletnie bezwartościowym underscore. Ostatecznie otrzymujemy więc średniej jakości produkt średniego kompozytora. Na pewno nic specjalnie godnego uwagi.

Najnowsze recenzje

Komentarze