Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
James Horner

Beautiful Mind, A (Piękny umysł)

(2001)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 15-04-2007 r.

”Piękny umysł” to kolejna współpraca tandemu H-H, czyli James Horner-Ron Howard. Plotki głoszą, że James Horner zrezygnował z proponowanej mu pracy przy ”Władcy pierścieni” i ”Harry Potterze”, aby tylko móc pomóc reżyserowi w jego wizji życia genialnego amerykańskiego matematyka Johna Nasha, który dotknięty ciężką chorobą stara się walczyć o powrót do normalnego życia. Czy James Horner dokonał słusznego wyboru? Postarajmy się odpowiedzieć na to pytanie.

Nagrodzony Oscarem obraz jest tak naprawdę filmem o sile miłości, która potrafi przezwyciężyć wszystkie przeszkody. Doświadczony jak mało kto na arenie melodramatów James Horner napisał jedną z najbardziej zapadających w pamięci i sugestywnych opraw muzycznych w ostatnich latach swojej kariery. Biorąc pod uwagę – mówiąc szczerze – dość ostatnio średnią formę tego artysty, ”Piękny umysł” plasuje się w ścisłej czołówce jego dokonań pierwszej dekady XXI wieku. Mimo nawet dość wyraźnych zapożyczeń z jego twórczości początku lat 90-ych: ”Sneakers” oraz ”Searching for Bobby Fisher”.
Ilustracja z ”A Beautiful Mind” w przeważającej większości ma bardzo subtelny i melancholijny wydźwięk. Szereg momentów jest opartych na delikatnym, solowym użyciu takich instrumentów jak min. fagot czy harfa, które zawsze z stale obecnymi smyczkami potęgują liryczne i emocjonalne wrażenia. Na potrzeby filmu kompozytor stworzył kilka bardzo ciekawych tematów. Główny temat to piękny w wymowie, choć prosty w budowie temat miłosny, który jest często powtarzany na albumie. Można go również nazwać chyba tematem Alicii, żony głównego bohatera (znakomita rola Jennifer Connely). Horner stworzył na jego bazie również kilka wariacji, min. chyba dziś najsłynniejszy utwór z tej ścieżki dźwiękowej, otwierający A Kaleidoscope of Mathematics z pulsującymi sekwencjami fortepianowymi i znakomitymi wokalami Charlotte Church.

Może więc zatrzymajmy się chwilę nad tymi dwoma najważniejszymi elementami ”Pięknego umysłu”. Horner skorzystał mianowicie z usług kilku fortepianów, jednocześnie wzmacniając ich brzmienie. Grupa tych instrumentów jest odpowiednikiem pracującego w filmie umysłu głównego bohatera. Fortepianowe solówki nigdy nie są na ścieżce osamotnione – zawsze towarzyszy im romantyczny (bądź i nie) podkład smyczkowy i właśnie partie wokalne. Twórca kolejny raz w swojej karierze „posilił się” znaną wokalistką dla wzmocnienia oddziaływania klasycznego, orkiestrowego brzmienia. I kolejny raz się nie pomylił. Partie wokalne młodej amerykańskiej divy Charlotte Church są duszą i sercem kompozycji, nadając jej w szeregu utworów natchnienia i inspiracji (porywające wręcz Creating Governing Dynamics czy Cracking the Russians Codes). W tym drugim utworze obok wirtuozerskich, szybkich partii na fortepian i znaków firmowych Hornera, min. dzwonków, wokal sam „niesie” muzykę. ”Piękny umysł” również ma swoją drugą, mroczniejszą stronę związaną z chorobą i paranojami Johna Nasha. Na potrzeby tej części opowieści twórca stworzył…4-nutowy motyw. Nie jest to bynajmniej kalka jego niesławnego, wykorzystywanego aż „do bólu” w innych kompozycjach motywu. Grany głównie przez subtelne instrumenty dęte oraz basową sekcję instrumentów smyczkowych (nadających muzyce dodatkowego wrażenie oddalenia, pogłębione również przez syntezatory), znakomicie w filmie oddaje poruszające studium choroby. Motyw ten urasta częściej w większy, tak jak w najlepszym odzwierciedleniu mrocznej muzyki na albumie „Alicia Discovers Nash’s Dark World”.

Jeżeli przyczepić się do jakichkolwiek „ściąg” Hornera z innych jego kompozycji to obok wyżej wymienionych będą tu jedynie śladowe ilości baletu „Gayanne” Chaczaturiana, który raz na jakiś czas implementuje w swoich kompozycjach oraz inny motyw zagrożenia – z ”Aliens”. Cała ta mroczność „ginie” jednak pod ciężarem niezwykle ciepłych w wymowie, romantycznych i emocjonalnych utworów w finałowej części albumu, w których w znanym sobie i bardzo cenionym przez swoich fanów, powolnym rytmie buduje liryczną atmosferę (podobać się mogą fortepianowe wykonania głównego tematu, podobnie do ”Legends of the Fall”). Horner praktycznie w ogóle nie wykorzystuje siły sekcji dętej z wyjątkiem może finałowego „The Prize of One’s Mind”, w którym dostajemy uroczyste, troszkę patetyczne wykonanie głównego tematu. Prawdziwym jednak emocjonalnym finałem jest znakomicie zaaranżowana na bazie tematu miłosnego piosenka (a może raczej pieśń) napisana przez Hornera i współpracującego z nim od lat Willa Jenningsa, a śpiewana oczywiście przez magiczny głos Charlotte Church. Utwór ten to praktycznie wyznanie miłości Alicii do Johna Nasha w formie kołysanki – piękne! Szkoda, że przez wielu (w tym i oscarowe gremium) ta piosenka w ogóle nie została zauważona.

Partytura Jamesa Hornera to znakomite podsumowanie być może nie perfekcyjnego, ale pięknego filmu Howarda. Jest to jedna z najbardziej subtelnych kompozycji twórcy i widać, że kompozytor włożył w pracę nad muzyką dużo serca, co słychać w zachwycających tematach i eleganckich, subtelnych orkiestracjach. Gdyby znaleźć odpowiednika wcześniejszych dokonań kompozytora, to prawdopodobnie były by to ”Wichry namiętności” (minus epickość tamtego score’u). Również tutaj muzyka „płynie” w lirycznym, powolnym uniesieniu. Tak więc, James Horner podjął wydaje mi się słuszną decyzję wybierając ”Piękny umysł”. To bezsprzecznie jedna z najlepszych ilustracji Hornera ostatnich lat, słusznie nominowana do Oscara, Złotego Globu i Grammy. Jedynymi słabszymi stronami albumu są cokolwiek nużący (jednak) w/w liryczny underscore w dłuższych utworach, mroczny środek albumu i jego długość („tradycyjnie” u Hornera ponad 70 minut…). To, co mogę powiedzieć to: piękna muzyka do pięknego filmu o pięknym umyśle.

Najnowsze recenzje

Komentarze