Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Andrea Guerra

Pursuit of Happyness, the (W pogoni za szczęściem)

(2007)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Will Smith to niekwestionowany król kina rozrywkowego. Twardziel, komediant… jednym słowem ulubieniec widowni. Mimo ogromnej aktywności Smitha w branży filmowej, tak na prawdę rzadko kiedy mamy okazję podziwiać prawdziwy kunszt tego aktora. Aktora, który poza zabawianiem publiczności potrafi wzniecić niekiedy w niej także silne emocje. Jeżeli ktoś pragnie doświadczyć tego, z pewnością powinien sięgnąć po nowy film Gabriele Muccino, W Pogoni Za Szczęściem, będący adaptacją bestsellerowej książki pod tym samym tytułem. Obraz traktuje o wykolejeńcu życiowym, Chrisie Gardnerze, który pozbawiony stałych środków utrzymania, opuszczony przez żonę, wraz ze swym pięcioletnim synem ląduje na ulicy. Nie tracąc jednak wiary we własne możliwości dąży do zrealizowania własnych marzeń – zostania maklerem giełdowym i zapewnienia swojemu synowi godziwego życia. Film, zupełnie jak inne w dorobku Muccino, porusza i skłania do refleksji, toteż warto poświecić mu te niespełna dwie godziny życia.

Jakoś tak utarło się na przestrzeni lat w mej pamięci, że nazwisko Muccino kojarzyłem bezpośrednio z innym artystą, włoskim kompozytorem, Paolo Buonvino, z którym reżyser ten współpracował zresztą od niemalże początków swojej kariery. Wielkie zdziwienie zatem wywołała we mnie informacja jakoby najnowszy projekt Muccino miał być zilustrowany przez inną personę, włoski talent próbujący szczęścia w Hollywood, Andrea Guerra. Darując sobie wszelkiego rodzaju spekulacje na temat przyczyn takowej zamiany, postanowiłem praktycznie podejść do tej nowinki i przekonać się na własnej skórze, co ciekawego może wnieść Guerra do filmu Muccino. Cóż, przyznam że całkiem pozytywnie rozczarowałem się obejrzawszy W Pogoni Za Szczęściem. Na tyle pozytywnie, by sięgnąć po krążek z muzyką, który jak się później okazało dostarcza nie mniejszej ilości wrażeń. Mimo, że pierwszy kontakt z tym 40-minutowym albumem nie powali na kolana, płyta ta posiada wiele cech, które prędzej czy później sprawią, że jeszcze niejednokrotnie doń wrócimy. Sporo do powiedzenia ma tu kwestia znajomości filmu. Znajomości, która zapewne niejednokrotnie pomoże odkryć przed słuchaczem niedostrzegalne do tej pory pozytywne aspekty ścieżki.

Pozytywów nie szukałbym raczej w samej pomysłowości twórcy. Szczególnie wykwintnym językiem muzycznym Andrea Guerra bowiem nas nie rozpieszcza, oryginalnością zresztą również. Cóż to jednak znaczy podług estetyki i słuchalności – cech których przecież W Pogoni Za Szczęściem odmówić nie wolno. Nawet pozornie sztampową i ograną formę ilustracji filmowej urobić można na ciekawe i inspirujące przeżycie muzyczne, czego Guerra dobitnie dowodzi w swoim najnowszym dziele, prezentując słuchaczowi score bardzo prosty technicznie, ale jakże silnie oddziałujący na wyobraźnię. Mieszając „tradycyjne” orkiestrowe plumkanie z rytmicznymi przystawkami perkusyjnymi i elektroniką nawiązuje solidną więź z odbiorcą, który bez trudu pochłonie tryskający ze ścieżki jednym strumieniem potok rozrywki i emocji. Emocji de facto wysterylizowanych z nadmiaru „artystycznego kurzu”, aczkolwiek bardzo bezpośrednich i przemawiających do mas. Atrakcyjność owa ma po części swoje źródło w efemerycznym podziale partytury na dwa bloki melodyjne, kształtowane kolejno przez utwory o pozytywnym zabarwieniu, nacechowane swoistego rodzaju lekkością brzmieniową i te bardziej dramatyczne, tworzące atmosferę nostalgii i zadumy. Muzycznego smutku na większą skalę jednak tu nie zaznamy. Kompozytor niczym główny bohater W Pogoni Za Szczęściem stara się dostrzegać jakieś światło nawet w najciemniejszym tunelu, przez co ścieżka jawi się jako „ciepły” i przyjemny w odsłuchu twór.

Wspomniany wyżej sztuczny podział na bloki melodyjne determinowany jest przez tematykę jaką Guerra wprowadza do swojego dzieła. Do panteonu najważniejszych wybijają się tu trzy lejtmotywy o różnym zabarwieniu brzmieniowym. Pierwszy, słyszany już na wstępie płyty (Opening), stawia filmowego Chrisa w świetle prostoty – człowieka cieszącego się swoim niezbyt wybujałym życiem, rodziną, a w szczególności swoim protoplastą. Motyw ten szczególnie silnie dochodzi do głosu w scenach opiewających relacje bohatera z synem Christopherem. Dużo luzu i swobody wnosi natomiast do partytury temat akcji, pojawiający się w różnych nieszablonowych, czasami komediowych wręcz sytuacjach. Charakteryzuje się energiczną, rytmiczną grą minimalistycznej orkiestry, na czoło której wysuwa się fortepian wspierany bębnami i elektroniką. Zupełnym przeciwieństwem owej muzycznej sielanki jest natomiast melancholijny temat, kładący fundament pod ilustrację trudnych wycinków z życia głównego bohatera. Cechuje się silnym minimalizmem brzmieniowym, stwarzając słuchaczowi warunki w utworach pokroju: Linda Leaves czy Homeless do chwili refleksji i poćwiczenia własnej wyobraźni.

Innymi słowy mamy do czynienia z całkiem przyjemną i ciekawą partyturą zdolną zainteresować zarówno muzyczno-filmowych wyjadaczy, jak i mającą niewiele wspólnego z gatunkiem społeczność. Można więc zatem mówić o pewnym uniwersalizmie W Pogoni Za Szczęściem – ścieżki, która dobrze wróży przyszłą karierę Włocha w Hollywood. Z drugiej strony, ciągle trapi mnie myśl, co by było gdyby za sporządzenie oprawy muzycznej wziął się jednak dotychczasowy współpracownik Muccino, Paolo Buonvino. Jakie byłyby tego efekty możemy tylko zgadywać, jednakże spoglądając na to, czym popisał się Guerra W Pogoni Za Szczęściem, reżyser będzie miał nie lada dylemat obsadzając stanowisko kompozytora swojego następnego filmu… A może nie?

Czas pokaże.

Najnowsze recenzje

Komentarze