Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Joseph LoDuca

Evil Dead II (Martwe Zło 2)

(1987)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 15-04-2007 r.

Pieniądze zarobione na bardzo niskobudżetowej produkcji Evil Dead pozwoliły reżyserowi Samowi Raimi na ponowną realizację swojej wizji horroru o grupce ludzi próbujących doczekać świtu w leśnym domku. Tak powstał kultowy Evil Dead II, będący nie sequelem, ale remake’m pierwowzoru. Dzięki większym funduszom zło w dwójce przybierało ciekawsze postaci, niż tylko ludzie w odpowiednim makijażu 😉 jak to było w jedynce. Co najważniejsze jednak, zdecydowanie zmieniono podejście do filmu, podchodząc do „kontynuacji” ze sporym przymrużeniem oka. Efektem był horror w dużej mierze komediowy, pełen hektolitrów krwi ale i wielu naprawdę udanych gagów. Kompozytorem ścieżki dźwiękowej do Evil Dead II pozostał ten sam człowiek, który zilustrował część pierwszą – Joseph LoDuca.

Tworząc muzykę do tego filmu, a także do pierwszego Martwego zła, LoDuca, pisząc kolokwialnie, Ameryki nie odkrył. Bazował zasadniczo na wypróbowanych sposobach wywoływania czy potęgowania strachu u widzów. Usłyszymy więc w filmie i na płycie zarówno przeciągłe, mroczne smyczki, budujące napięcie tajemnicze, minimalistyczne brzmienia instrumentów klawiszowych (fortepian i syntezator), jak i nagłe wybuchy sekcji dętej. Do tego LoDuca stosuje czasami jakieś dziwne dźwięki przypominające chrobotanie, czy szeleszczenie. Wszystko to nie może być zbyt interesujące w odsłuchu na płycie, tym bardziej że orkiestracje na kolana nie rzucają a wykonująca muzykę orkiestra była, co słychać wyraźnie, skromnych rozmiarów. W końcu film już z założenia jest horrorem klasy B, a więc i brzmienie muzyki ma prawo być trochę… „tanie”. 🙂 Na szczęście soundtrack z Evil Dead II ma pewne zupełnie ciekawe fragmenty. Już pierwszy utwór zaprezentuje nam temat spinający klamrą album (ponieważ po raz drugi usłyszymy go w muzyce z napisów końcowych). Wprawdzie ścieżka ta powinna być przedostatnia, gdyż w filmie muzyka towarzyszy jednej z finałowych scen, jednak mogę zrozumieć że wydawcy chcieli zacząć album jakimś tematycznym fragmentem. „Behemoth” łączy w sobie mroczne partie na smyczki z charakterystycznymi dla starych horrorów klasy B (kłaniają się „dzieła” Rogera Cormana) niepokojącymi fanfarami.

Chyba najciekawszym tematem stworzonym na potrzeby Evil Dead II, jest krótkie fortepianowe crescendo, swoisty temat miłosny, który w filmie główny bohater gra na pianino. Ta prosta, ale ładna i silnie emocjonalna melodia występuje niestety tylko w jednym utworze – „Ash’s Dream/Dancing Game/Dance of the Dead”. Pod koniec tej ścieżki słyszymy już natomiast groteskowy, nieco psychodeliczny walczyk. Kto widział film z pewnością skojarzy scenę z roztańczoną w jego rytm dziewczyną Asha… powstałą z grobu i podrzucającą swoją własną głowę :). Zwracają na siebie jeszcze uwagę utwory: „Hush Lil’Baby/Pee Wee Head” – nietypowa bo niezwykle mroczna i ponura kołysanka oraz „Fresh Panic/The Other Side of Your Dream”, w którym to LoDuca dość wyraźnie naśladuje swojego bardziej znanego kolegę po fachu – Jamesa Hornera, a konkretnie dynamiczny motyw z Aliens.

Niełatwo ocenić taką muzykę, jak Evil Dead II. Brzemię horrorowej ilustracji zbyt mocno odciska na niej swoje piętno, by płyta mogła usatysfakcjonować słuchaczy. Dodatkowo nieco prześmiewczy charakter filmu wprowadza do partytury elementy groteski, co nie wszystkim może przypaść do gustu. Jednak z drugiej strony mamy tu kilka zupełnie przyzwoitych fragmentów tematycznych, z „Behemothem” i tematem miłosnym na czele. Może nie są tak interesujące jak motywy z następnej części serii (pod tytułem Armia Ciemności) ale jednak zawsze to coś. Sam album zaś jest dość krótki, dzięki czemu nie jesteśmy zmęczeni brnięciem przez stos mrocznego underscore. Koniec końców, choć polski tytuł Martwe zło II w kontekście muzyki nie brzmi zachęcająco, to jednak nie jest to partytura wcale taka zła (ani martwa:). Ostatecznie jestem skłonny postawić naciąganą „trójkę”, jednakże zaznaczam, że bez znajomości filmu i jego klimatu, raczej nie ma większego sensu sięgać po cały soundtrack. Chyba że jesteście maniakalnymi fanami muzyki z filmów grozy, dla których nawet jej wady są zaletami. W takim przypadku sięgajcie po Evil Dead II śmiało.

Inne recenzje z serii:

  • Army of Darkness: Evil Dead III
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze