Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Once Upon a Time in the West (Dawno temu na Dzikim Zachodzie)

(1969)
5,0
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 15-04-2007 r.

Dawno temu na Dzikim Zachodzie stanowi kwintesencję serii spaghetti westernów, przy których zrodziła się jedna z najsłynniejszych par reżyser-kompozytor: Sergio Leone-Ennio Morricone. Epicka opowieść Sergio Leone miała być odpowiedzią na amerykański western tamtej epoki a dziś dla wielu kinomanów jest definitywnym, najbardziej ambitnym, ekranowym wizerunkiem tamtej epoki, obiektem kultu a filmy tej spółki uznawane są za wybitne arcydzieła. Na równi z ich formą i treścią, ewoluowała muzyka Ennio Morricone, który zrewolucjonizował pisanie muzyki do tego gatunku. Wydaje się, że Once Upon a Time in the West zawiera w sobie wszystko co najlepsze z twórczości maestro z tamtego okresu.

Film posiada czterech bohaterów i Morricone napisał dla każdego z nich oddzielne, indywidualne tematy wykorzystujące inną bazę instrumentacyjną i kompozycyjną. Tematy te (choć jest na nich oparta właściwie cała ilustracja), przemijają na albumie w różnych aranżacjach, co stanowi o różnorodnej stylistyce muzyki. Najpiękniejszy, bardzo emocjonalny temat, przywołujący nostalgię za wspaniałym światem Dzikiego Zachodu, będący niewątpliwie sercem i duszą Once Upon…. został przez kompozytora stworzony dla głównej postaci kobiecej granej przez Claudię Cardinale. Wsparty o zapadające w pamięć wokale muzycznej muzy kompozytora Eddy Dell’Orso, jest pełen rozmachu i uniesienia, znakomicie wypadający, grany przede wszystkim przez pełną sekcję smyczkową w „Jill’s America” i utworze otwierającym. Basowe instrumenty smyczkowe, jak zawsze u Morricone, nadają muzyce jeszcze większego emocjonalnego wybrzmienia. Warty wszelkiej uwagi jest subtelny „A Dimly Little Room”, z delikatnymi cymbałkami i solo na wiolonczelę, potęgującymi u słuchacza melancholijny nastrój. Melodyjne użycie banjo i innych instrumentów gitarowych, wraz z charakterystycznym znakiem firmowym muzyki Morricone do spaghetti westernów – gwizdaniem, stanowi natomiast temat dla sympatycznego bandyty Cheyenne’a, granego przez Jasona Robardsa.

Postać głównego czarnego charakteru (Henry Fonda) została zakompaniowana min. przy użyciu gitar elektrycznych (żałobna wariacja głównego tematu w „As a Judgment”), w tamtym czasie na pewno totalnej nowości na polu muzyki filmowej. Nie mogło zabraknąć również harmonijki dla Człowieka z Harmonijką granego przez „twardziela” Charlesa Bronsona. „Man With a Harmonica” to bardzo emocjonalny utwór opisujący finałowy pojedynek antagonistów z użyciem pełnego chóru i werbla, przechodzący w wspaniałe wykonanie głównego tematu ścieżki dźwiękowej. Bardziej mroczną wariację tematu Bronsona można znaleźć w krótkim „The Man”, przywodzącym na myśl „ciemniejszą” stronę Misji. W wielkim, niemal niezapomnianym stylu płytę zamyka „Finale”, gdzie ponownie możemy delektować się wokalem genialnej Dell’Orso. Niezbyt pasującym do bardzo tematycznego stylu kompozycji wydaje się być „The Trangression” bazujący na atonalnej perkusji, werblu i fortepianie, który z pewnością doskonale pasuje do atmosferycznych, długich pojedynków w filmie i tworzy świetny suspense, ale jako muzyka słuchana oddzielnie nie robi takiego wrażenia. Przewrotnie zatytułowany „Bad Orchestra” również nie pasuje do całości/ będąc komediową muzyką wprost z saloonu i pewnie służy tu za imitację tzw. muzyki źródłowej.

Dawno temu na Dzikim Zachodzie to klasyk w warstwie filmowej i muzycznej. Ennio Morricone nie pierwszy i nie ostatni raz udowadnia, że jest mistrzem pięknych melodii, nasyconych romansem i emocjonalnością. Choć score zapewnia różnorodność tematyczną i aranżacyjną, to jednak główny temat, porażajacy swym pięknem i rozmachem, jest największą atrakcją tego score’u. Niewątpliwym problemem przy słuchaniu tej muzyki jest całkowite wymieszanie do „góry nogami” utworów. Porażeni pięknem jednego, zostajemy wyrwani z wspaniałego nastroju na przykład przez muzykę saloonową… Pewnym niedosytem jest krótki czas albumu, niespełna 40 minut, co zaostrza apetyt na jakieś wydanie Expanded… Takie również się ukazały, min. włoskie z-remasterowane wydanie z 2005 roku, prezentujące w chronologicznym porządku ponad godzinę grania z filmu. Zapewne score z Once Upon a Time in the West jest obok Dobrego, złego i brzydkiego najsłynniejszą kompozycją włoskiego mistrza w tym zapomnianym już dziś gatunku, a będącym zapewne podwaliną pod ostatnie wielkie arcydzieło spółki kompozytor-reżyser – Dawno temu w Ameryce.

Najnowsze recenzje

Komentarze