Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.

Dnevnoi Dozor (Dzienna Straż)

(2006)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Hollywood traci powoli patent na efektowne, okraszone masą komputerowych animacji kino akcji. Moda na widowiskową kinematografię rozprzestrzenia się jak zaraza. Z początkiem nowego wieku “wirus” ten dotarł na zachód Europy, czego wyrazem były filmy pokroju Vidocq… teraz zdaje się szturmować wschód z Rosją na czele. Zrealizowana w 2004 roku z ogromnym rozmachem ekranizacja powieści Sergieja Łukjanienki i Władimira Wasiliewa pod tytułem Nocna Straż, traktująca o współczesnych zmaganiach pomiędzy strażnikami sił ciemności i dobra grożącej wybuchem chaosu, podbiła serca milionów widzów na całym świecie, przy okazji udowodniła, że rosyjska kinematografia potrafi być konkurencyjna względem Hollywoodu dla poszukiwaczy filmowych przygód na całym świecie. O ile jednak Nocna Straż opierała się w głównej mierze na rozwijaniu wątków książkowych (skompilowano w filmie motywy zarówno pierwszego jak i drugiego tomu książki), przez co zdawała się miejscami trudnym orzechem do zgryzienia dla osoby niezaznajomionej z lekturą, druga część nie mogła się już tą ambicją poszczycić. Zrealizowana w pośpiechu, w gorączce popularności pierwszej części, Dzienna Straż, to już jeden wielki popis możliwości technicznych, z miejscowymi elementami przebłysku scenariuszowego. Chęć większego popisania się wydajnością komputerów studia i umiejętnością dynamicznego montażu zatopiła w chaosie wizualnego przepychu sens filmu. Jakby nie oceniała tej produkcji krytyka, nie zmienia to faktu, że cieszyła się ona w Rosji szaloną popularnością, zarabiając kilkadziesiąt razy więcej niż wydano na film.

Nieco komercyjne podejście do Nocnej Straży miało również swoje odbicie na soundtracku, tak bardzo ukierunkowanym na masy, prezentując składankę piosenek po części związanych, po części nie związanych w ogóle z filmem. Dla poszukiwaczy mocnych wrażeń krążek mógł wydać się atrakcyjny, dla miłośników muzyki filmowej… No cóż, drobne rozczarowanie, biorąc pod uwagę fakt, że w filmie było wiele naprawdę fajnej muzyki Juri Potejenko wartej zaprezentowania. Soundtrack do sequela niejako ten błąd naprawił, zestawiając w sobie po trosze oryginalnej partytury i piosenek. Warto zatem przyjrzeć się temu zjawisku, na pewno nieco nietypowemu dla słuchaczy przyzwyczajonych do składanek importowanych z zachodu. Zanim jednak zaczniemy to robić odpowiedzmy sobie na pytanie, kim tak na prawdę jest Juri Potejenko na arenie muzyczno-filmowej w Rosji?

Podług wielu wyjadaczy gatunkowych jakich tam niemało, Potejenko jest nowicjuszem, kompozytorem, który dopiero zaczął stawiać swoje pierwsze kroki w muzyce filmowej. Przed Nocną Strażą poszczycić się mógł tylko dwoma tytułami w filmografii i to też nie najwyższych lotów. Filmy Timura Bekmambetowa stworzyły mu zatem niepowtarzalną szansę zaprezentowania się szerszej społeczności, z czego artysta skorzystał. Może warsztatem i umiejętnościami nie równa się z takim Artemiewem, ale chęci pracy i uporu w udowadnianiu swojego talentu odmówić mu nie można. Album z muzyką do Dziennej Straży poniekąd dowodzi temu.

Talent nie świadczy jednak o wybitności jego dzieła, jest ono bowiem bardziej estetyczne i elastyczne w przyswajaniu, niźli oryginalne. Wiele utworów uświadomi nam jak bardzo kompozytor zafascynowany jest zachodnim chóralno-orkiestrowym nurtem, czego odzwierciedleniem jest ograna etniczno-epicka melodia w Prologu, czy brzmiące jak Immediate Music fragmenty w Obmen Litsami i Poslednij Boi. Całe szczęście, to tylko cząstka wachlarzu muzycznego jakim epatuje w Dziennej Straży Potejenko. Usłyszymy tu również wiele innych, czasami stricte ilustracyjnych, czasami dramatycznych, innym razem wzorowanych na kulturowej spuściźnie, lub współczesnych trendach kawałków, pokazujących jednak nieco szersze umiejętności kompozytora do opowiadania historii za pomocą dźwięku. Trudno przy tym sklasyfikować gatunkowo to dzieło, oscyluje ono bowiem od skrajnie ponurych brzmień, przypominających ilustrację do filmu grozy (Rokovoe Tango), poprzez podniosłe chóralne frazy (Gostinitsa “Kosmos”), a skończywszy na euforycznych radosnych momentach (Tema Zavulona). Wszystko, to tworzy w efekcie wielobarwną, urzekającą, choć nie wnoszącą nic nowego do gatunku mieszankę muzyczną, której dopełnieniem jest osobliwy zestaw piosenek.

W przeciwieństwie do Nocnej Straży, gdzie dominowały brzmienia rockowe, lub ocierające się o ten gatunek, piosenki użyte do Dziennej Straży prezentują o wiele szerszy wachlarz stylistyczny, nie powiem, że miejscami bardzo intrygujący. Otrzymujemy, więc szczątki hip-hopu, r&b, numetalu, popu, disco, ballad romantycznych, a nawet muzyki tradycyjnej. Powstały w wyniku tego kocioł dźwiękowy na zmianę wywoływał będzie u nas uczucia znużenia i fascynacji. Z pewnością zafascynuje nas kilka nietuzinkowych, miejscami nawet sarkastycznie skonstruowanych utworów jak: Gop-Gop lub Nevinovataja Ja. Fajnym pomysłem na zagospodarowanie przestrzeni pomiędzy utworami było umiejscowienie dialogów filmowych. Niestety wydawcy przesadzili nieco wciskając je przed każdym niemalże trackiem, stosując przy tym tragiczny w odsłuchu montaż crossowania poszczególnych utworów na ich stykach. Utrudnia to znacznie wchłanianie materiału, nie pozbawia jednak doszczętnie wrażeń jakie będziemy mogli wynieść z tego albumu.

Szkoda tylko, że możliwości dostania tej płyty w naszym kraju kończą się na zamówieniu i sprowadzeniu go przez sklep internetowy zza wschodniej granicy. Dzienna Straż, to porządny kopniak dla słuchaczy ugruntowanych w twierdzeniu, że Rosyjski rynek soundtrackowy jest upośledzony. Podobnie ma się sprawa z kinematografią. Podług możliwości i pomysłowości jaka szaleje na wschodzie, to właśnie Polska zdaje się ostatnio być upośledzona w sferze kina rozrywkowego. Żal ściska, że pomimo upływu niemalże roku od premiery Dziennej Straży, w naszym kraju nikt nie zdołał się na dystrybucję tego filmu. Może kiedyś nadrobiona zostanie ta zaległość… w sferze muzycznej również.

Najnowsze recenzje

Komentarze