Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Jerry Goldsmith

Rambo: First Blood Part II (Rambo 2)

(1999)
4,0
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 15-04-2007 r.

John J. Rambo po „przygodach” z szeryfem Willem Teaslem odbywa karę w obozie ciężkich robót. Stary przyjaciel i dowódca prosi go o pomoc w następnej misji w zamian za ułaskawienie. Ma wrócić do Wietnamu, żeby się dowiedzieć, czy Viet Cong nie przetrzymuje przypadkiem amerykańskich jeńców. Oczywiście przetrzymuje. W tym momencie szefowie misji popadają w panikę. Nie pozbawiony politycznych konotacji (wpisanych, wg Jamesa Camerona – współscenarzysty filmu – przez Stallone’a) film akcji George’a P. Cosmatosa różnił się zdecydowanie od społecznego dramatu, jakim w swym zamyśle była Pierwsza krew. W tamtym jedyną ofiarą był jeden z gliniarzy, który strzelał do Rambo z helikoptera. W drugiej części nasz, jak go elokwentnie określił policjant w pierwszej części, fucking war hero zabija własnymi rękoma 57 osób. Na początku miał mu pomagać John Travolta (którego Stallone reżyserował w drugiej części Gorączki sobotniej nocyStayin’ Alive), ale gwiazdor stwierdził, że lepiej będzie jak film będzie projektem solowym.

Do ekipy, oprócz Stallone’a i grającego pułkownika Trautmana Richarda Crenny, wrócił kompozytor Jerry Goldsmith tworząc kolejną ścieżkę w serii, która niejako zdefiniowała styl muzyki akcji twórcy Pamięci absolutnej w tej i następnej dekady. Żeby pozostać w spójności z pierwszą kompozycją trylogii Goldsmith zachował temat z Pierwszej krwi, a także proste motywy na syntezator, które w dużej mierze tworzyły konstrukcję poprzedniej partytury.

Rozpoczynające ponad godzinny album Silva Screen Main Title już od razu wprowadza nowy stworzony przez weterana gatunku temat. Jest on bardzo prosty, dużo mniej wypracowany niż poprzednie Home Coming, ale dzięki temu dużo łatwiej kompozytor może go wykorzystać w muzyce akcji. Utwór ten wskazuje także na inną charakterystykę muzyki do drugiej części przygód – zwiększenie roli elektroniki. Przyznam, że pod względem wykorzystanych brzmień, tu niestety czasem dość komicznych, zdecydowanie wolę pozostałe części, zarówno Pierwszą krew, jak i Rambo III.

Partytura nie jest już tak wściekła jak poprzedniczka. Już nie mamy do czynienia z postacią pozbawioną godności przez bandę gliniarzy z Jerkwater w stanie Ohio (Trautmann w Pierwszej krwi), ale żołnierzem wykonującym misję o szczególnym dla swojego kraju znaczeniu. Dzięki temu Goldsmith mógł postawić na aspekt patriotyczny. Uczyniło to akcję jeszcze bardziej ekscytującą poza filmem niż w przypadku części pierwszej. Orkiestra, słynna National Philharmonic Orchestra, zdaje się być większa niż kilka lat wcześniej. Przede wszystkim jest jej więcej. Być może prostsza technicznie, zdecydowanie nadrabia świetnym wykonaniem londyńczyków.

Pozbawione wspomnianej już wściekłości Rambo 2 jest bardziej melodyjne. Mimo, że akcja filmu toczy się w Wietnamie, elementy etniczne są tutaj sprowadzone do minimum, są najwyżej kliszowe. Temat główny z pierwszej części filmu poza tematem triumfu jest także stosowany jako motyw romantyczny, opisujący relacje między Rambo a pomagającą mu Wietnamką. Jej także podporządkowane są także minimalne wpływy orientalne (bo o odwołaniach do muzyki wietnamskiej chyba mówić za bardzo nie można, jakiekolwiek elementy nie wykraczają poza standardowe Hollywoodzkie brzmienie dla całego Dalekiego Wschodu). Bynajmniej nie można za to twórcy krytykować. Geograficzną stroną filmu zajmie się w części trzeciej, tutaj zaś stawia na napięcie i akcję. Do tego elektronika i pełna orkiestra w pełni wystarczą.

Goldsmith wykorzystuje te same sztuczki, co w pierwszej części. Tyczy się to zarówno rytmiki, jak i stosowanych motywów, czasem także sposobu wykorzystania It’s a Long Road (w The Cage). Dochodzi do tego swoista zabawa orkiestracjami. Nie jesteśmy także pozbawieni wpływów Aarona Coplanda, chociaż tutaj wydają się one dużo mniejsze i zdają się reprezentować jeńców wojennych, których Rambo ma nie uwalniać (można sobie wyobrazić jednak, gdzie mocodawcy naszego herosa mogą sobie ten rozkaz wsadzić). Poza głównym tematem i tym z pierwszej części istnieje także wariacja na ten z Pierwszej krwi, stanowiąca główny motyw akcji. Trzeba powiedzieć, że kompozytor świetnie wciela ich fragmenty w resztę partytury. Jako rytmiczną podstawę tej wariacji słyszymy z reguły motyw, który stanowił dużą część konstrukcji underscore i muzyki akcji z pierwszej części. Czwartą melodią główną jest mroczny temat dla rosyjskiego oficera, który w filmie przesłuchuje Rambo

Zdecydowanie najlepszym utworem akcji na płycie i chyba w całej karierze legendarnego kompozytora jest Escape from Torture – wyjątkowo emocjonująca i porywająca. Najpierw główny temat w swojej patriotycznej formie, z dramatycznymi smyczkami, po czym wkracza temat akcji w swojej najlepszej aranzacji. Pojawia się tu wszystko, za co muzykę Jerry’ego Goldsmitha tak wysoko się ceni, ekscytująca rytmika, znakomite (tym razem patriotyczne, raczej niż wściekłe jak w Pierwszej krwi) wykonanie. Po chwili suspensu akcja wraca w swojej najlepszej formie. Utwór kończy się triumfalnym powrotem melodii z Main Title. Mistrzostwo świata, dające się porównać tylko z najlepszymi fragmentami Total Recall.

Od The Ambush na wojenną ścieżkę idzie sam Rambo. Ten utwór zawiera jedną z najpiękniejszych aranżacji tematu z Pierwszej krwi w całej serii, potem przechodząc w dość dramatyczną akcję. Revenge ilustruje jedną z ciekawszych w filmie sekwencji akcji. Sprawa staje się osobista. Goldsmith bardzo umiejętnie łączy napięcie z krótkimi i brutalnymi atakami Stallone’a. Dla zwiększenia napięcia kompozytor postanowił przyjąć punkt widzenia ściganych Wietnamczyków. Utwór ten znakomicie pokazuje ilustracyjny talent legendarnego twórcy. Cała walka toczy się tu pomiędzy orkiestrą a elektroniką, przy okazji łącząc to ze świetną zabawą tematyką. Orkiestracje są naprawdę na najwyższym poziomie.

Powszechnie uważa się Rambo 2 za najlepszą partyturę z trylogii. Dla mnie osobiście ocena nie jest wcale taka prosta, mimo że trzeba powiedzieć, że właśnie druga część jest poza filmem najbardziej ekscytująca i porywająca, dosięgając przy tym poziomem najlepszych ścieżek Goldsmitha (czyli w swoim gatunku najlepszych w historii kina). Wypada jednak niewiele gorzej w samym kontekście od pierwszej części, gdzie wykonawcza wściekłość połączona ze smutkiem stworzyła pełniejszą charakterystykę granej przez Stallone’a postaci. Faktem jest, że tutaj żadna psychologizacja potrzebna nie jest (chociaż wątek miłosny jest dość przekonujący). Tutaj stawiamy na patriotyzm, aranżacje tematu z Pierwszej krwi są przede wszystkim triumfalne, tak samo jak sam temat główny.

Album kończy kiepska piosenka niejakiego Franka Stallone’a. Cóż, nie ma to jak rodzinka. Muzyka Goldsmitha jest naprawdę świetna. Czołowy kompozytor muzyki akcji jest w swej najlepszej formie, tak jak zresztą w całej serii przygód Johna Rambo. Druga część jest napakowana akcją. Trudno ocenić, czy jest to najlepsza partytura z trylogii, ponieważ każda ze swej strony ma coś do zaoferowania. Jeśli chodzi o słuchalność na albumie, najwyżej trzeba ocenić jednak część drugą. Stąd najwyższa ocena.

Najnowsze recenzje

Komentarze