Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Elmer Bernstein

True Grit: Elmer Bernstein Conducts his Classic Scores for the Films of John Wayne

(2006)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Elmer Bernstein był jednym z najlepszych kompozytorów Hollywood drugiej połowy XX wieku. Pisał między innymi do Wielkiej Ucieczki, Dziesięciorga Przykazań, Pogromców Duchów… jednakże na długo po śmierci zostanie on ikoną gatunku westernowego. Chyba żaden inny kompozytor nie stworzył tylu pasjonujących partytur do filmów, których akcja umiejscowiona była na Dzikim Zachodzie. Choć najbardziej rozpoznawalną ścieżką z tego gatunku pozostanie na zawsze Siedmiu Wspaniałych, nie należy bagatelizować pozostałych, między innymi tych tworzonych u boku sławnego aktora i okazjonalnego reżysera, Johna Wayne’a. Gdy pod koniec lat siedemdziesiątych Wayne zmarł, Elmer Berinstein wyszedł z inicjatywą ponownego nagrania niektórych swoich utworów z kilku najlepszych filmów w jakich udzielał się także ten aktor, wszystko po to, by uczcić jego pamięć. Zatrudniono więc Utah Symphony Orchestra i odtworzono pod batutą samego Elmera blisko 80 minut muzyki z takich filmów jak: Prawdziwe Męstwo, Rewolwerowiec, W Kraju Komanczów, Wielki Jake i Synowie Szeryfa. Nakładem Varese w 1989 roku ukazały się dwa krążki zawierające to nagranie, które rozeszło się w błyskawicznym tempie. Los sprawił, że akcję jaką przedsięwziął Bernstein na cześć Wayne’a, kilkanaście lat później miała uczcić również pamięć samego kompozytora. Zebrany w całość materiał opublikowano na jednej płycie i wypuszczono po raz kolejny do sprzedaży, tym razem z dedykacją dla obu artystów.

W każdym innym przypadku śmiało można by było oskarżyć Varese o odcinanie kuponów, próbowanie sporządzenia dwóch pieczeni na jednym ogniu. Jednakże fakt szybkiego zniknięcia z pólek sklepowych poprzedniego pressingu usprawiedliwia niejako wytwórnię. Prawdę powiedziawszy jednopłytowe wydanie jest poręczniejsze, i z wiadomych przyczyn, bardziej ekonomiczne. Album Elmer Bernstein Conducts His Classic Scores For The Films of John Wayne, to jedna z najlepszych kompilacji jakiej dopuściło się Varese od dobrych kilku lat. Skupiając na jednym krążku idealnie odwzorowany, wręcz z chirurgiczną precyzją, zestaw najlepszych utworów do westernów z Johnem Wayne’m, wytwórnia ta sprawiła wielką radość nie tylko miłośnikom klasyki muzyki filmowej, ale i całej reszcie pragnącej w skrócie zapoznać się z gatunkowymi predyspozycjami Bernsteina. A jest się z czym zapoznawać. Muzyka nań zawarta stanowi perfekcyjny “tutorial” po stylistyce jaką posługiwał się Elmer pisząc dziesiątki partytur westernowych na przestrzeni wielu lat.

Ilość utworów z danego obrazu jakie zostały zarejestrowane ponownie uwarunkowana jest stopniem jakości partytur, co bez wątpienia zapisuje się na plus owego “re-recordingu”. Mniej interesującą muzykę z jednej ścieżki, zastępują bowiem o wiele lepsze utwory z innej. Najmniej miejsca Bernstein poświęca Synom Szeryfa, najwięcej z kolei jednym z jego najlepszych kompozycji westernowych: Prawdziwe Męstwo i W Kraju Komanczów. Nie widzę sensu, by rozdrabniać się nad każdym score’m z osobna, postarajmy się więc jakoś uporządkować wszystko, co będziemy mogli tu usłyszeć.

Album, zresztą jak to już zostało wspomniane wyżej, serwuje nam wycieczkę po warsztacie Bernsteina. Słuchając go dostrzeżemy, że swoje ilustrację opiera na bardzo prostym schemacie: charakterystyczny temat przewodni otwierający i zamykający muzykę, “action-score” budowany w większej mierze na tym temacie, oraz liryczny underscore przesiany od czasu do czasu elementem etnicznym. Tradycją jaką stworzył Elmer, a która to na stałe zadomowiła się w gatunku, było rozpisywanie tematu przewodniego w formie marszu, raz wolnego, innym razem bardzo szybkiego i dynamicznego, ale zawsze podniosłego, miejscami okraszonego dodatkami w stylu tamburyna lub dzwoneczków. Mimo niemalże schematycznego pisania, paleta tematyczna z jaką się zetkniemy przesłuchując płytę powali nas swoją wielobarwnością i pięknem. Obok bowiem podręcznikowego lejtmotywu z W Kraju Komanczów, pojawia się szereg innych tematów, zdumiewających swoją konwencją i niesamowitymi aranżacjami. Doskonałym przykładem będzie piękny, stylizowany na walcu utwór otwierający Prawdziwe Męstwo, czy też rytmiczna, porywająca introdukcja do Wielkiego Jake’a. O ile w samych utworach tematycznych Bernstein pozwala sobie na niesamowitą swobodę, muzykę akcji trzyma w ścisłych ramach schematu, atakując słuchacza ekspresyjnymi, symfonicznymi melodiami, oddającymi się mniej więcej po równo: aranżowaniu tematyki i tapeciarskiemu nakładaniu kolejnych warstw dźwięku na podłoże melodyjne.

Niedostateczna znajomość muzyki z gatunku westernowego prowadzi do złudnych przekonań, że ta oparta jest głownie na porywającej i głośnej muzyce. Tymczasem sporą część każdej tego typu partytury pochłania ilustracja, czasem bardziej utożsamiająca się z obrazem, innym razem niezwykle autonomiczna. Album Varese maskuje jakby ten problem serwując słuchaczowi raczej oczyszczone z ilustracyjnej nudy melodie, wśród których akcja stanowi przeważającą większość. Mimo tego i tu dokopiemy się do pewnych pokładów underscore. Najwięcej tego typu melodii znajduje się w Prawdziwym Męstwie oraz Synowie Szeryfa.

Moje wrażenia po przesłuchaniu Elmer Bernstein Conducts His Classic Scores For The Films of John Wayne są jak najbardziej pozytywne. Dawno nie obcowałem z tak dobrze skonstruowaną kompilacją. Choć, to w głównej mierze zasługa samego kompozytora, który niegdyś dobrał materiał i nagrał go, należy podziękować również wytwórni za wypuszczenie tego nagrania na rynek w całości. Za to, że nie przeszło ono żadnych bzdurnych selekcji, jakich nieraz dopuściło się w swojej długiej historii wydawniczej Varese. Szczerze polecam zapoznanie się z tą pozycją wszystkim. Klasyka pełną gębą, a zarazem miód dla uszu.

Najnowsze recenzje

Komentarze