Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Hans Zimmer

007 – No Time to Die (Nie czas umierać)

(2021)
4,0
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 03-10-2021 r.

Wreszcie się doczekaliśmy. Ciągle przekładany ostatni film z Danielem Craigiem jako agentem Jej Królewskiej Mości, Jamesem Bondem, wreszcie trafił do kin. Nie obyło się bez pecha. Najpierw odszedł reżyser Danny Boyle, bo nie mógł dogadać się z producentami. Projekt przejął Cary Joji Fukunaga, znany choćby z pierwszego sezonu Detektywa, najnowszej adaptacji Jane Eyre i dramatu Beasts of No Nation. Do projektu, oprócz aktora grającego 007, wróciło wiele znanych twarzy, jak aktorka Léa Seydoux, Ralph Fiennes (M), Ben Whishaw (Q), Naomie Harris (Moneypenny), Jeffrey Wright czy Rory Kinnear. Dołączyli natomiast wprost znakomita Ana de Armas, Lashana Lynch i Rami Malek w roli złoczyńcy, Safina. Za zdjęcia, realizowane także kamerami IMAX, odpowiadał Szwed Linus Sandgren, szczególnie znany ze swej współpracy z Damienem Chazelle (La La Land, Pierwszy człowiek). Dobrze zrealizowany, choć nie bez pewnych wad, film jest ostatnim z udziałem Daniela Craiga, który ogłosił to jeszcze przed zdjęciami.

The name’s Zimmer… Hans Zimmer.. Ale nie tylko i to nie Niemiec miał za muzykę początkowo odpowiadać. Fukunaga chciał pracować ze swoim współpracownikiem z poprzedniego filmu Danem Romerem, ale pierwotne demo nie spodobało się producentom. Wśród fanów muzyki filmowej wywołało to wielką nadzieję na powrót Davida Arnolda, legendy serii i protegowanego twórcy jej brzmienia, Johna Barry’ego. Jednak z pewnych względów, do których na pewno musiała należeć jego popularność, producenci poprosili o pomoc Zimmera. Z powodu dużego nagromadzenia projektów (w tym Diuny Denisa Villeneuve’a) Niemiec wziął do pomocy swojego najważniejszego w tej chwili pomocnika, Steve’a Mazzaro. Od początku zresztą promuje udział Amerykanina, co świadczy o jego bardzo dużym udziale w ścieżce. Za piosenkę zaś odpowiadała młodziutka gwiazda Billie Eilish. Kompozytor ilustracji nie dość, że jednoznacznie wybrał jej demo (określił Eilish jako „bardzo stare serce w młodziutkim ciele”), to blisko z nią współpracował (wraz z Mattem Dunkleyem) nad orkiestrową aranżacją. Produkcją zajął się Stephen Lipson. Oprócz tego częścią zespołu był też gitarzysta Johnny Marr (uznający pracę nad projektem za „marzenie każdego brytyjskiego gitarzysty”, Zimmer poprosił go, by, zachowując charakterystyczne brzmienie Vica Flicka, nadał jednak partiom własne piętno) i aranżer jazzowy John Altman, który w swoim czasie w jeden dzień zilustrował sekwencję pościgu czołgiem w GoldenEye. Za album odpowiada Decca Records.

Płytę otwiera Gun Barrel, ilustracja legendarnego początku (prawie; większość filmów z Danielem Craigiem posługuje się wyłącznie aluzją) każdego filmu serii, czyli Jamesa Bonda strzelającego do kamery. Już pierwsze akordy sugerują, co nastąpi, bo utwór jest oczywiście wersją słynnego tematu agenta (zgodnie z prawem trzeba podawać autorstwo Monty’ego Normana, ale chyba wszyscy wiedzą, że liczy się aranżer). Już wtedy (Gun Barrel zostało wypuszczono przed pierwotnie planowaną premierą filmu przed rokiem) wiemy z jakim filmem mamy do czynienia.

Kolejne nawiązanie do tradycji rozpoczyna Materę, następny utwór płyty. Kompozytorem pierwszej jego części jest… John Barry. Wykorzystano bowiem melodię piosenki We Have All the Time in the World z W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości. Oryginalna wersja Louisa Armstronga towarzyszy zresztą napisom końcowym. Druga część utworu to aranżacja tytułowej piosenki Eilish (wprowadzonej w filmie jeszcze przed czołówką), co pokazuje, że Zimmer i Mazzaro doskonale rozumieją konwencję serii, do której piszą.

Klasyczny score serii o Jamesie Bondzie składa się z trzech elementów: oczywiście słynnego tematu, muzyki akcji, często zawierającej jazzujące elementy (bardzo dobrze słychać to choćby w ścieżkach Davida Arnolda) oraz wykorzystania melodii z piosenki. Można ją wykorzystać na kilka sposobów. Zdarzało się, że funkcjonowała jako temat miłosny (np. Żyje się tylko dwa razy, Szpieg, który mnie kochał, Ośmiorniczka), ale także jako temat akcji (W obliczu śmierci, Casino Royale, częściowo też Żyj i pozwól umrzeć). Zimmer i Mazzaro słusznie wykorzystali piosenkę Eilish jako temat miłosny. Tym, co jest ciekawym dodatkiem jest wokaliza piosenkarki w niektórych utworach, jak na przykład w Home. Tego jeszcze w serii nie było.

Co do muzyki akcji można powiedzieć, że nie jest to John Barry filtrowany przez Hansa Zimmera, tylko właśnie Hans Zimmer filtrowany przez Barry’ego. Co to oznacza? Podobnie jak Thomas Newman (osobiście uważam Skyfall za niedocenioną ścieżkę), Niemiec i jego asystent nie imitują po prostu stylu Barry’ego. Jak najbardziej akceptują tradycję (pod tym względem są bliżsi oryginałom niż kompozytor Sama Mendesa), ale dokładają wiele od siebie. Taki przefiltrowany styl proponuje już Message from an Old Friend, gdzie dęte blaszane i harmonia wskazują na film o Jamesie Bondzie, ale aranżacja (zwłaszcza elektronika i smyczkowe ostinato) kojarzą się bardziej z twórczością Niemca. To samo można powiedzieć o gitarze, której bliżej do Incepcji, i to nie tylko z powodu solisty, niż na przykład W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości, ważnej skądinąd przecież dla filmu i samej ścieżki. Chlubnym wyjątkiem są tu zdecydowanie sceny kubańskie, gdzie dołącza gitarzysta flamenco (znany z tournée World of Hans Zimmer Amir John Haddad), kubański zespół perkusyjny i słynny trębacz Arturo Sandoval. Skądinąd, sceny na Kubie (ilustrowane zresztą także przez Davida Arnolda z lokalnym kolorytem, w tym z kubańską wersją legendarnego tematu) pojawiły się już w ostatnim filmie z Piercem Brosnanem (Śmierć nadejdzie jutro. Twórcy Nie czas umierać wizualnie nawiązywali jednak raczej do Skyfall, co widać w podobnym kontraście kolorów zimnych i ciepłych, choć nie tak radykalnym jak w wykonaniu Rogera Deakinsa.

Można wyczuć pewne podobieństwo między muzyką akcji Newmana a Zimmera i Mazzaro, ale jest to problem kury i jajka. W erze Daniela Craiga twórcy raczej nawiązują do konwencji kina współczesnego (Casino Royale inspirowane było pierwszym Batmanem Christophera Nolana, w Quantum of Solace bardzo wyraźne są wpływy trylogii Jasona Bourne’a). Nic więc dziwnego (częściowo uległ temu też emulujący wcześniej Johna Barry’ego David Arnold), że do tej nowoczesnej, inspirowanej Johnem Powellem i Zimmerem stylistyki nawiązał też i Newman. Pod względem tematycznym ciekawostką jest wariacja na gitarowy riff z tematu Bonda stanowiąca w Nie czas umierać główny temat akcji. Na nim oparta jest ilustracja finałowej strzelaniny, Opening the Doors. Powiązanie akcji z tematami postaci i brak właściwego „motywu akcji” jest zresztą typową strategią Zimmera, który zwykle stosuje tematy poszczególnych postaci. Za przykład posłużyć tu może materiał stworzony dla postaci złoczyńcy (Lovely to See You Again), na którym oparty jest Norway Chase.

Odcięcie się od tradycji było czymś, czego przy Bondzie Zimmer nie chciał zrobić i Steve Mazzaro jak najbardziej się z nim zgadzał. Może to budzić pewnego rodzaju zdziwienie wśród znających PR-owe wypowiedzi Niemca. W przypadku Batmanów czy Człowieka ze stali jak najbardziej mówił, że trzeba stworzyć coś innego niż Danny Elfman czy John Williams. Wydaje się jednak, że stoi za tym więcej niż tylko wymogi producentów i osobista znajomość z Johnem Barrym, na którego sesje nagraniowe zabierał go Ridley Scott. Próby odcięcia się od tradycji, jak wiadomo, nie należą do najbardziej popularnych wśród fanów. Tyczy się to zwłaszcza elektronicznej muzyki Erica Serry, który dostał wyraźne zlecenie emulowania Leona zawodowca, tak jak Michael Kamen został zatrudniony (w związku ze stanem zdrowia Barry’ego) do Licencji na zabijanie ze względu na Szklaną pułapkę. Ale i wspominany Thomas Newman nie został, a szkoda, doceniony przez fanów. Na pewno Zimmer i Mazzaro częściej korzystają z samego tematu bohatera, który w poprzednich dwóch filmach (z wyjątkiem sceny z Aston Martinem w Skyfall i wykorzystania finału Casino Royale) raczej posługuje się aluzjami. W filmie pojawia się też powolna aranżacja W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości, najlepszego bodaj, oprócz głównego, tematu serii.

Muzyka czerpie też z wcześniejszego stylu Hansa Zimmera. Pewne jego elementy wróciły już w Batmanie początek, stąd zapewne tak wielka popularność Molossusa, ale dopiero ostatnio kompozytor pokazuje, że jest gotów na powrót do pewnych klasycznych już rozwiązań z początków jego kariery w Hollywood. Dramaturgię akcyjnego finału Nie czas umierać rozpoczyna The Factory gdzie rytm i harmonia może słusznie kojarzyć się z Peacemakerem, z tej ścieżki zaczerpnięto też klasyczne szybkie partie na trąbki. Następny utwór natomiast otwarcie korzysta z wczesnej dramaturgii Niemca, opartej na rytmicznych uderzeniach akordów dętych blaszanych. Wszyscy przypominają w tym kontekście pierwszego z Batmanów, ale pamiętać trzeba, że kompozytor stosował tę technikę głównie na przełomie lat 80. i 90., a pierwszy raz nastąpiło to w Rain Manie (kiedy Raymond wychodzi na środek drogi) i Czarnym deszczu (Nick niszczy mieszkanie złoczyńcy).
Finałem ścieżki jest przepiękne Final Ascent, które wpisuje piosenkę Billie Eilish w schemat klasycznej zimmerowskiej elegii dramatycznej pokroju Journey to the Line czy finału Incepcji. Wydaje się, że nie skorzystano z okazji, by nazwać ten utwór No Time. Struktura niby znana, a wciąż w kontekście filmowym (i poza nim) funkcjonuje doskonale. Album kończy zaś finałowa piosenka, przepiękny utwór, utrzymany w bondowskiej stylistyce, ale bodaj najbardziej stonowany w historii serii.

Zimmer i Mazzaro zrobili to, co im kazano. Odnieśli się do bondowskiej tradycji, cytując ją mniej lub bardziej wprost (od stanowiącej temat akcji parafrazy, po dosłowne cytaty z tematów serii, łącznie z głównym). Pod tym względem są bliżsi pracom Davida Arnolda (którego jeden z utworów, Vesper z Casino Royale został zresztą wykorzystany w filmie; zapewne po raz kolejny Niemiec zaproponował pozostawienie oryginału, jak w przypadku Adagio in D Minor Johna Murphy’ego w Wonder Woman 1984). Czy można było chcieć czegoś więcej? Pewnie gdyby było więcej czasu, można by pokusić się o jakieś suity koncepcyjne. Na pewno cieszy powrót piosenki wplecionej w ilustrację czy wyraźne wpływy Barry’ego (łącznie z cytatami!). Po raz kolejny w ostatnim czasie Zimmer pokazał, że jak chce, to potrafi szanować tradycję. Zabawa jest przednia.

Najnowsze recenzje

Komentarze