Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Kiyoshi Yoshida

Big Fish & Begonia (Duża ryba i begonia)

(2017)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 27-02-2019 r.

Duża ryba i begonia, chiński film animowany z 2016 roku w reżyserii Xuan Lianga i Chun Zhanga, wprost zachwyca stroną graficzną. Odnosi się wręcz wrażenie, że jednym z najważniejszych założeń twórców tej produkcji, było zmaksymalizowanie doznań wizualnych odbiorcy. Kreatywne, baśniowe światy i postaci (stworzone podobno w oparciu o autentyczne sny jednego z reżyserów), magiczne sekwencje, a także cudna kolorystyka i kreska, to wszystko sprawia, że Dużą rybę i begonię należałoby postawić wśród najwspanialszych graficznie animacji. Przyczynkiem do ukazywania tych barwnych wizualizacji jest oczywiście fabuła, czerpiąca z szeroko rozumianej fantastyki, zwłaszcza z dalekowschodnich mitów i legend. Film ten powstawał przez, bagatela, 12 lat. Najpierw ukazał się pod postacią 7-minutowego flasha, następnie, min. dzięki akcjom croudfundingowym, udało się zrealizować całą produkcję.

Ów filmik krótkometrażowy zilustrowany był przez muzykę nieoryginalną. Konkretnie był to utwór Distant Journey, japońskiego kompozytora Kiyoshiego Yoshidy, twórcy muzyki z pogranicza takich gatunków, jak new-age i tribal. Reżyserzy postanowili zgłosić się do urodzonego w Jokohamie artysty i zaproponować mu pracę przy swoim filmie pełnometrażowym. Yoshida przystał na propozycję, nie był to dla niego zresztą pierwszy obraz, wystarczy przecież wspomnieć, że pracował wcześniej nad popularnym anime O dziewczynie skaczącej przez czas Mamoru Hosody. Japończyk otrzymał dwa lata na napisanie ścieżki dźwiękowej, co w realiach muzyki filmowej jest bardzo rzadko spotykane.

Film opowiada historię nastolatki Chun, która żyje w alternatywnym, magicznym świecie. Dziewczynka musi przejść swoisty egzamin dojrzałości – przybrać postać delfina i przez siedem dni przeżyć w świecie ludzi. Tam też poznaje Kuna, który ratuje jej życie, samemu jednak ponosząc przy tym śmierć. Chun poprzysięga sobie, że przywróci Kuna do życia. To wszystko prowadzi do powstania opowieści o miłości i poświęceniu, którą panowie reżyserzy utrzymują niejako w konwencji marzeń sennych, z dużą dozą produktów ich nieskrępowanej wyobraźni. W tę stronę podąża także Yoshida, kładąc nacisk przede wszystkim na atmosferyczność i koloryt brzmienia. Sporo tutaj elektroniki w stylu new-age, orkiestry (głównie fortepian i sekcja smyczkowa, ale i solowa wiolonczela), wokali, a także, co ma podłoże w mitologicznej genezie filmowej historii, dalekowschodniego instrumentarium, w tym perkusjonaliów. Jest też trochę miejsca nawet dla gitar elektrycznych. W tych wszystkich eksperymentach Yoshida jest bardzo precyzyjny, czuć dbałość o detal, co jednak nie powinno dziwić, bo słychać tu echa poprzednich prac studyjnych Japończyka, choć jest tu mniej przebojowości, dynamiki i trybalizmu, a prym wiedzie uczucie nastrojowości (co generalnie może nasuwać skojarzenia z dokonaniami Kitaro). Score ten jest w dużej mierze nieśpieszny, miejscami wpada wręcz w ambient, a muzyczna akcja i podniosłe tony pozostają w mniejszości. Tym samym tworzy niejako czarodziejską osnowę wokół cudnych kadrów Dużej ryby i begonii.

Do sfery brzmieniowej trudno mieć jakiekolwiek zarzuty. Jedynym problemem może być brak silnego tematu przewodniego, który mógłby pociągnąć cały film. Na szczęście Yoshida nie rezygnuje z melodii, których na potrzeby produkcji napisał kilka. Są one głównie liryczne, wydają się ekspresyjne, ale i w jakiś sposób jednocześnie subtelne, co może wynika z nacechowania ich eterycznością i orientalną poetyką. Z pewnością potrafią, przynajmniej na moment, chwycić emocje odbiorcy, wyrywając jednocześnie recenzowaną ścieżkę dźwiękową ze szczelnych ram brzmieniowego pedantyzmu. Aż chciałoby się, żeby np. motywy z pięknego Old Man’s Words, podniosłego i „new-age’owskiego”Birth, czy uwspółcześnionego beatem Qiu’s Rebirth miały dla siebie nieco więcej przestrzeni albumowej. Z drugiej strony, szastanie chwytliwymi melodiami mogłoby zaburzyć tę oniryczną atmosferę całej partytury.

Soundtrack ukazał się na dwupłytowym wydawnictwie. Pomijając to, że materiał został dość dziwnie podzielony (pierwszy krążek trwa 30 minut, drugi natomiast dwa razy więcej), to proponowana edycja jest stanowczo zbyt długa. Półtorej godziny tego typu głównie mistycznej muzyki może rzutować negatywnie na postrzeganie tej pracy, bo nie da się ukryć, że pod taką postacią soundtrack w pewnym momencie, zwłaszcza bez znajomości kontekstu, może odrobinę nużyc. Jest tu bowiem trochę krótkich utworów, trochę mało znaczących wstawek, które odwracają uwagę od skrupulatnie budowanej estetyki tej pracy. Taki, dajmy na to, 40-minutowy krążek, zbierający w sobie wszystko, co najlepsze z recenzowanego score, mógłby śmiało rywalizować z najciekawszymi „studyjniakami” Yoshidy.

Duża ryba i begonia to klimatyczny soundtrack łączący w sobie cechy muzyki new age, ambientowej i orientalnej, wzbogacony dodatkowo o elementy orkiestrowe. Patrząc przez pryzmat całej twórczości Kiyoshiego Yoshidy, być może nie jest to najlepsze lub najbardziej rewolucyjne dzieło w jego dorobku. Niemniej jest to score, w którym da się wyczuć prawdziwą magię, ambitny, daleki od banału i generyczności, a także, dzięki bogatej palecie brzmieniowej, zyskujący z każdym kolejnym odsłuchem. Oby powstawało więcej takich prac.

Najnowsze recenzje

Komentarze