Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Joe Hisaishi

Kazoku wa Tsurai yo 3 (What a Wonderful Family 3!)

(2018)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 03-01-2019 r.

Napiszę o tym od razu – What a Wonderful Family 3! to jeden z najbardziej niechcianych i niepotrzebnych soundtracków w dyskografii Joe Hisaishiego. Wynika to głównie z tego, że poprzednie dwie części serii, delikatnie mówiąc, nie należą do ulubionych dzieł fanów Japończyka. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka. Przede wszystkim obydwie partytury są bardzo skromne, nagrane przez niewielki skład, materiał jest mocno poszatkowany na drobne utwory, a do tego krótki. Same filmy również nie należały do ambitnych od strony muzycznej, bo ciężko przecież uwierzyć, że obraz z pogranicza komedii i dramatu, w którym muzyka jest bardzo oszczędnie używana (20-30 minut głównie ilustracyjnego score pośród prawie dwugodzinnego seansu) mogłaby być wyzwaniem dla jakiegokolwiek kreatywnego kompozytora. Niestety w What a Wonderful Family 3! nie dostrzeżemy żadnego progresu.

Niniejsza recenzja nie będzie długa, bo i ciężko mi dodać coś, o czym nie napisałem w tekstach omawiających soundtracki z dwóch pierwszych części serii filmowej Yojiego Yamady. Hisaishi podchodzi do „trójki” w podobny sposób, stosując analogiczne rozwiązania ilustracyjne i harmoniczne. I tym razem balansuje więc na granicy komedii, wprowadzając gdzieniegdzie subtelny mickey-mousing, a także dramatu, nie stroniąc od nieco bardziej emocjonalnych fragmentów. Jedyną nowinką jest tutaj motyw liryczny, nieszczególnie wymyślny, oparty raczej na typowych zagrywkach melodycznych. Nie wydaje mi się, żeby Hisaishi spędził nad nim sporo czasu, to mocno schematyczny temat, choć w swojej aranżacji z ostatniego utworu w sumie może się podobać.

Co by nie powiedzieć jednak o „dwójce”, to wyróżniała się ona ciekawą i marszową wersją tematu przewodniego serii, chyba jedyną zresztą ideą muzyczną napisaną na potrzeby trylogii wartą szerszej uwagi. Aranżacja z recenzowanej partytury wypada chyba najmniej interesująco, zresztą rola owego tematu zostaje tutaj mocno zmarginalizowana. Jego miejsce przejmuje wspomniany motyw liryczny, choć trudno tu mówić o odgrywaniu jakiejś znaczącej roli w ilustrowaniu perypetii filmowej rodzinki, skoro ograniczany jest on do kameralnych i krótkich wejść.

W tej krytyce nie powinniśmy się jednak zbyt daleko zapędzać. Bądź co bądź partytura przygotowana przez Hisaishiego spełnia swoje podstawowe zadania ilustracyjne, jako tako wkomponowuje się w lekki charakter filmu, a do tego przedłuża stylistykę obraną przy okazji poprzednich części. A że jest to zwykłe „plumkadełko”, to inna sprawa. Niemniej tacy ludzie, jak Hisaishi, stworzeni są do bardziej ambitnych projektów, z większym potencjałem muzycznym.

Inne recenzje z serii:

  • What a Wonderful Family!
  • What a Wonderful Family 2!
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze