Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Frantic (FSM)

(1988/2011)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 04-11-2018 r.

Na myśl o muzyce ze słynnego Frantica Romana Polańskiego większości kinomaniaków przyjdzie do głowy napisana kilka lat wcześniej piosenka Grace Jones I’ve Seen That Face Before, bazująca na Libertangu Astora Piazzoli, która wykorzystana została w filmie w formie muzyki źródłowej. Oczywiście nie ma co się temu dziwić – I’ve Seen That Face Before to jeden z najpopularniejszych utworów muzyki rozrywkowej pierwszej połowy lat 80., do tego pojawia się podczas seansu trzykrotnie. Niemniej jednak popularność songu czarnoskórej artystki zupełnie przyćmiła pozostałą ścieżkę dźwiękową, wliczając w to score Ennio Morricone, a także specjalnie napisaną do filmu piosenkę I’m Gonna Lose You, autorstwa będącego ówcześnie na fali wznoszącej zespołu Simply Red. Warto więc poświęcić odrobinę czasu i przyjrzeć się bliżej oryginalnej muzyce.

Opowieść o dr Richardzie Walkerze, który prowadzi w Paryżu śledztwo w sprawie zniknięcia swojej żony, Sondry, była dla Morricone pierwszym i ostatnim projektem zrealizowanym z Polańskim. W odróżnieniu od wielu filmów polsko-francuskiego reżysera, Włoch został zatrudniony jeszcze zanim padł pierwszy klaps na planie, co też w jakiś sposób pokazuje estymę, jaką cieszył się w branży autor ścieżki dźwiękowej do Misji.

Przez lata soundtrack z Frantica dostępny był jedynie pod postacią płyty wytwórni Electra, na której znalazło się 10 kawałków (w tym piosenka Simply Red), w sporej części będących wariacjami kompozycji, które ostatecznie trafiły pod obraz. Dopiero w 2011 roku, dzięki Film Score Monthly, ukazała się rozszerzona, choć wciąż jednopłytowa, edycja. Jej pierwszą cześć zajmuje odświeżony i zremasterowany materiał znany z krążka Electry, natomiast w drugiej części znajdziemy właściwe utwory wykorzystane w filmie (dodatkowe pół godziny materiału). Wydanie FSM daje nam zatem praktycznie pełny obraz przygotowanej przez Morricone ścieżki dźwiękowej.

Partyturę otwiera znakomity temat przewodni, wykorzystujący strzelistą, jaskrawą sekcję smyczkową, a także gitarę basową i perkusję (w czym niejako nawiązuje do muzyki popularnej). Dzięki sekcji rytmicznej jest dynamiczny i energiczny, ale jego wydźwięk jest głównie liryczny i nostalgiczny, co wynika ze specyfiki prowadzonej przez smyczki melodii. Obrany przez Morricone koncept przypomina nieco wcześniejszą kompozycję z Le Marginal (nomen omen filmu również rozgrywającego się w nadsekwańskim kraju), gdzie podobne, choć nieidentyczne, zastosowanie znalazło analogiczne instrumentarium. Z motywem głównym częściowo łączy się drugi temat, rozpisany na akordeon i nieco roztrojone pianino, co nadaje mu staromodnego charakteru podpartego francuskim kolorytem. Jest smutny, gorzki, nostalgiczny, jak gdyby stworzony pod zagubionego w paryskich uliczkach głównego bohatera.

Frantic to jedna z paru filmowych partytur Morricone, w której wykorzystał on technikę nakładania na siebie kilku kanałów (początków stosowania tej metody należałoby szukać na ścieżce dźwiękowej z Garści dynamitu). Poszczególne sekcje (wliczając w to instrumenty elektroniczne) były często nagrywane oddzielnie, a następnie miksowane ze sobą według uznania kompozytora. Słychać to w części utworów, najdobitniej chyba w On the Rooftops, w którym to przewijają się rozmaite idee muzyczne. Pojawiają się one czasem tylko na moment, aby zaraz zniknąć, rozpłynąć się w tle, a następnie wrócić w innym fragmencie kompozycji. To bardzo ciekawa technika, dającą efekt „zagęszczania” muzyki, co świetnie sprawdza się w budowaniu surowej i chłodnej atmosfery kryminału Polańskiego.

Charakter filmu nie pozwolił oczywiście Morricone na szastanie melodiami. Większość ilustracji zajmuje więc szeroko rozumiany underscore, muzyka ściśle przynależna filmowym kadrom i podległa ich nastrojowi. Jak łatwo się domyślić, jej odsłuch w domowym zaciszu nie zawsze będzie wiązał się z przyjemnymi doznaniami słuchowymi, co rzecz jasna będzie bardziej rzucać się w uszy na omawianym tutaj, rozszerzonym wydawnictwie, aniżeli na podstawowym, krótszym krążku Electry. Niemniej nawet i w tym materiale Morricone zdaje się mieć dużo do powiedzenia. Poza typowymi dla suspensu dysonansami smyczków, znajdziemy tu szereg pobocznych pomysłów instrumentacyjnych i harmonicznych, np. improwizowaną gitarę elektryczną, saksofon, a także flugel horn, odmianę trąbki, którą cechuje delikatniejsze i miększe brzmienie. Morricone ochoczo stosuje także elektronikę, której przeszywające, nerwowe dźwięki pogłębiają wrażenie wszędobylskiego niepokoju (w przeciwieństwie do kilku innych prac Morricone z tamtego okresu, elektronika we Franticu po tylu latach od premiery wciąż brzmi świeżo i dobrze wkomponowuje się w całokształt partytury). Niebanalnie wypada również drapieżna muzyka akcji, w której, obok szorstkich fraz smyczków, możemy usłyszeć szaleńcze partie saksofonu.

Dodatkowe utwory, które znalazły się na wydaniu FSM, nie sprawiają co prawda, że słuchacz zupełnie inaczej spojrzy na tę ścieżkę dźwiękową, niemniej znajduje się tutaj jeden dodatkowy fragment, na którego warto zwrócić uwagę. Mam tu na myśli utwór nr 19, czyli In the Garage (nie mylić z tak samo zatytułowanym utworem nr 7). Pojawia się tutaj oniryczny wokal Eddy Dell’Orso. Morricone sięgnął po ulubioną divę, aby zilustrować scenę, w której Walker widzi swoją żonę w samochodzie porywaczy. Dla głównego bohatera to bardzo ważny moment (to jedyny raz, nie licząc początku i końca filmu, kiedy widzi ukochaną), tym samym jego podkreślenie za pomocą romantycznego sopranu nabrałoby sugestywnego znaczenia. Polański zrezygnował jednak z tego pomysłu.

Jedną rzecz musimy sobie jasno powiedzieć – soundtrack z Frantica nie jest pozycją skierowaną do masowego odbiorcy. To całkiem wymagająca rzecz, sporo tu ilustracyjności, budowania napięcia, a wyrazista melodyka rzadko kiedy dochodzi do głosu. Jest jednak w tej muzyce coś bardzo intrygującego. To chyba nutka nostalgii i intymności, wybijająca się z tej dusznej, surowej, czasem wręcz eksperymentalnej atmosfery. Myślę, że to dość niedoceniany score, do którego warto wracać.

Najnowsze recenzje

Komentarze