Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Zbigniew Preisner

Trois Couleurs. Blanc (Trzy Kolory. Biały)

(1994)
4,0
Oceń tytuł:
Łukasz Wudarski | 15-04-2007 r.

„Biały” to druga cześć trylogii, najbardziej zabawna i pozornie najmniej skomplikowana, a jednocześnie najbardziej zwięzła w swej kompozycji. Film w ironiczny sposób nawiązuje do pojęcia równości, rozumianego tutaj jako „wyrównanie rachunków”. Obraz opowiada historię polskiego fryzjera Karola, który poślubiwszy piękną Francuzkę Domnique, przenosi się do Francji, gdzie w wyniku stresów spowodowanych zmianą środowiska, staje się impotentem. Po sześciu miesiącach, nie doczekawszy się skonsumowania związku, żona rozwodzi się z nim zabierając cały majątek (łącznie ze starym Polonezem). Karol, dzięki pomocy poznanego w metrze rodaka – Mikołaja, przedostaje się do kraju, gdzie planuje misterną zemstę.

Jak widać z tego krótkiego streszczenia, pozornie film wydaje się być zwykłą łotrzykowską historyjką, w żaden sposób nie znamionującą arcydzieła. W istocie jest jednak inaczej. Kieślowski dzięki ogromnej pracy, jaką wykonał na stole montażowym, uczynił z tej „milutkiej opowiastki”, wielowarstwową, pełną aluzji lekturę. Lekturę, której pełne docenienie wymaga co najmniej kilku seansów. Na ów głęboko metaforyczny charakter (którego dramatyzm maskuje komediowa aura) znacząco wpływa także muzyka Preisnera łącząca w sobie cechy groteski i prawdziwego ludzkiego dramatu.

Żeby wstrzelić się w specyficzne ramy czarnej komedii, Preisner musiał napisać temat na tyle wdzięczny, aby nie wywołał zgrzytu z obrazem. Właśnie, dlatego zapewne wybrał motyw tanga (najlepiej słyszalny w Morning at the Hotel) motyw, który ma tutaj wybitnie symboliczny charakter. W mojej opinii można przyporządkować mu dwie podstawowe funkcje. Z jednej strony tango w świetny sposób oddaje żywiołowy charakter, rodzącego się w bólach polskiego kapitalizmu (jest takim muzycznym dopełnieniem furii gospodarczego entuzjazmu jaki wybuchł w Polsce po roku 1989- dlatego właśnie pojawia się w scenach ukazujących rodzimy pejzaż: First Job, Don’t Fall Asleep), z drugiej zaś w genialny sposób oddaje charakter wymyślonego przez Karola planu. Każdy, kto miał kiedyś do czynienia z tym argentyńskim tańcem, wie dobrze, że kontrola w nim należy do mężczyzny (nawet, jeśli kobieta wykonuje skomplikowane ewolucje, to poruszać się może tylko i wyłącznie w zasięgu ręki partnera). Tym samym skomponowany przez Preisnera utwór staje się muzycznym odwzorowaniem poczynań Karola, który przejmuje nad byłą żoną całkowitą kontrolę, z ofiary stając się panem losu.

Ale nie tylko tango stanowi symboliczny komentarz. Przewijające się przez cały film motywy wygrywane na klarnecie świetnie reprezentują pustkę, jaka towarzyszy Karolowi, po rozstaniu z Dominique, pustkę, która pojawia się ze zdwojoną siłą po realizacji zemsty, pustkę która tak bardzo pragnie być wypełniona miłością.

W Białym Preisner pokazuje się nam jako duży ironista, który swoją muzyką sprawia iż sceny pozornie pozbawione ładunku humorystycznego, po podłożeniu partytury nabierają kpiarskiej wymowy. Przykładem może być fragment w którym Karol po wielu perypetiach w końcu staje na ojczystej ziemi i patrząc na wysypisko śmieci mówi tylko jedno zdanie: „Nareszcie w domu.” Prawdopodobnie gdyby nie patetyczna muzyka (Home at Last) widz raczej dopatrywałby się tu poważnego wyznania, powrotu na stare śmieci. Dzięki jednak ironicznym ramom ilustracji, na naszych ustach pojawia się uśmiech. Ale to nie jedyne taka zagrywka. W scenach w których Karol prezentuje się nam jako bogaty polski przedsiębiorca, kompozytor kolejny raz subtelnie mruga do nas okiem nawiązując do słynnego tematu Nino Roty z Ojca Chrzestnego (Don Karol)

Jak zatem słucha się Białego. Musze powiedzieć że niezwykle przyjemnie, choć na płycie tak bliskie sąsiedztwo wyrażających dramatyczną pustkę utworów klarnetowych z figlarnymi motywami tanga, nieco burzy jakąś harmonię, niemniej jednak absolutnie nie dyskwalifikuje tego soundtracku, płyty którą chociaż we fragmentach trzeba znać.

Niniejsza recenzja jest rozwinięciem analiz zawartych w artykule Trzy Kolory Muzyki: Partytury Zbigniewa Preisnera do filmów Krzysztofa Kieślowskiego cz.2

Najnowsze recenzje

Komentarze