Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Tetsuya Takahashi, Haruomi Hosono, różni wykonawcy

Appleseed: Ex Machina

(2007)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 20-06-2018 r.

Appleseed: Ex Machina to pochodząca z 2007 roku kontynuacja komputerowej animacji Appleseed. W filmie Shinjiego Aramakiego wracamy do wojowniczki Deunan Knute i cyborga Brarieosa, dwójki bohaterów znanych z pierwszej części. Jako że ten drugi podczas jednej z akcji doznaje uszczerbku na zdrowiu, dziewczynie zostaje tymczasowo przydzielony nowy kompan, bioroid Tereus. W międzyczasie okazuje się, że nowa organizacja terrorystyczna zagraża światowemu pokojowi.

Soundtrack z Appleseed: Ex Machiny, tzw. „complete edition”, przypomina konstrukcyjnie album z muzyką z „jedynki”. Na pierwszym krążku znalazły się koncepcyjne utwory (także wokalne), i tym razem pochodzące głównie z takich gatunków, jak: dance, noise, house itp. Natomiast na drugiej płycie znalazła się oryginalna ilustracja muzyczna, która została ponownie skomponowana przez Tetsuyę Takashiego. Na rynku dostępne jest jeszcze zwykłe wydanie („original soundtrack”), ale nie zawiera ono score’u., to też skupimy się na „complete edition”. Zacznijmy najpierw od pierwszej płyty.

Co ciekawe, spory udział w zamieszczonych tam ścieżkach mają członkowie kultowego, synth-popowego zespołu Yellow Magic Orchestra, czyli Haruomi Hosono, Yukihiro Takahashi i Ryuichi Sakamoto (jeden z utworów tego ostatniego pojawił się zresztą w pierwszej części Appleseed). Mało tego, na potrzeby filmu Aramakiego słynni muzycy nagrali singiel Rescue, który był ich pierwszym utworem po reaktywacji bandu (pod nazwą HASYMO). Ponadto Haruomi Hosono przygotował kilka autorskich kompozycji. Są to głównie elektroniczne eksperymenty – niestety z wiekiem zatracił sporo tej młodzieńczej werwy z lat 70. i 80. A co możemy powiedzieć o pozostałych kawałkach z pierwszego woluminu? Cóż, od niektórych uszy więdną, obok innych z kolei przechodzi się raczej z obojętnością.

Niestety muzyka ilustracyjna Takashiego zaliczyła pewien regres w stosunku do poprzednika. O ile również i na tamtej ścieżce dźwiękowej kulała warstwa brzmieniowa (większość muzyki w obydwu filmach to po prostu sample plus kilka rockowych instrumentów: głównie gitary elektryczne i perkusja), to jednak wyróżniało ją parę fajnych idei muzycznych. Japończyk miał tam pomysł na score: od mrocznych, electro-chóralnych stylizacji, przez eteryczną lirykę, na żywiołowej akcji kończąc. Do tego kompozycje zaprezentowane na soundtracku cechował brak ilustracyjności. W zasadzie score Appleseed: Ex Machiny jest zupełnym przeciwieństwem.

Pierwszy utwór, tytułowy, nakreśla pewien problem z tą pracą. W ciągu tej półtora-minutowej ścieżki usłyszymy trzy różne idee muzyczne: etniczny wokal, fanfarę i gregoriański chorał. Niestety żadna z nich nie wybrzmiewa w pełnej okazałości (zwłaszcza ta ostatnia pojawia się znikąd na dosłownie kilka sekund). Nawet szumnie zatytułowany, zaledwie minutowy, Anthem to tylko krótka aranżacja tematu głównego z jedynki i bliżej niezidentyfikowana muzyka, że się tak wyrażę, dance-festynowa. Nadzieję słuchaczowi robi też efektowny początek Sortie, który niestety bardzo szybko musi ustąpić miejsca podporządkowanej kadrom tapecie. Niestety kompozycji nieilustracyjnych jest tu jak na lekarstwo, a zatem komuś, kto nie jest zorientowany w filmie Aramakiego będzie naprawdę trudno się w tym wszystkim odnaleźć. Tym bardziej, że sporo tu miałkiej akcji, wykorzystującej wyświechtane ostinata i „walenie w gary”. Nudny underscore, bazujący na samplowanych instrumentach, również się tutaj pojawia. Do najlepszych fragmentów tego score należą przede wszystkim wejścia tematu głównego z pierwszej części – muszę przyznać, że w takim Synchrocity wypada doprawdy efektownie (chciałbym kiedyś usłyszeć ten motyw w orkiestrowej aranżacji). Odkurzanie starych pomysłów to jednak wciąż za mało.

Problemem jest także wspomniana syntetyczność zarejestrowanego materiału. Potrafi to doskwierać, i to niejednokrotnie, bo niektóre fragmenty, zwłaszcza te bardziej liryczne i pompatyczne (np. trąbki), wypadają po prostu „biednie”. Zresztą przez te sample muzyka Takashiego zbliża się niebezpiecznie w kierunku muzyki ze starszych gier komputerowych (podobny casus możemy zaobserwować w filmie Vexille i pierwszym Appleseed). Jeśli dodamy do tego brak jakiejś szerszej koncepcji na muzykę, to wychodzi nam score wyprany z większych ambicji, choć jako tako spełniający w ruchomych kadrach swoje najbardziej podstawowe funkcje.

Odradzam zapoznawanie się z tym dwupłytowym wydawnictwem. O ile jeszcze „jedynka” posiadała kilka ciekawych kompozycji, o tyle Appleseed: Ex Machina może być adresowana chyba jedynie do zagorzałych miłośników tej franczyzy. Utwory z pierwszego woluminu generalnie nie są zbyt angażujące, niektóre denerwują, inne skupiają się głównie na eksperymentowaniu z nowymi dźwiękami elektronicznymi, natomiast score tylko niekiedy wybija się ponad syntetyczno-rockową tapetę. I wcale nie jestem zadowolony z tego, że kiedyś czeka mnie recenzeckie spotkanie z trzecią częścią tej serii.

Inne recenzje z serii:

  • Appleseed
  • Appleseed Alpha
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze