Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Carter Burwell

Wonderstruck

(2017)
-,-
Oceń tytuł:
Tomasz Ludward | 01-03-2018 r.

Na chwilę przed rozdaniem Oskarów trudno doszukiwać się faworyta w osobie Cartera Burwella. Jego nominacja za Three Billboards Outside Ebbing, Missouri to głęboki ukłon w stronę kompozytora i jeszcze jedna okazja by powiększyć worek z nominacjami dla filmu Martina McDonagha. Co nie przeczy stwierdzeniu, że Burwell w ostatnich dwóch latach przeżywa renesans swojej kariery. Rok temu zachwycał zmysłową muzyką do Carol; w tym poprzeczki nie obniża i z każdą następną kompozycją potwierdza wysoką jakość swojego rzemiosła. Anomalią tak dobrej formy jest właśnie nominacja do Oskara. Ze wszystkich trzech prac a.d. 2017 Bilbordy zachwycają najmniej i wyraźnie ustępują silnej reprezentacji ścieżek wybrzemiawających tonem dziecięcym i beztroskim. Mowa o Goodbye Christopher Robin i Wonderstruck.

Jak dobrze Burwell potrafi poruszać się w dziecięcym świecie udowodnił kilka lat temu przy Where The Wild Things Are. I choć muzyczna palma pierwszeństwa należy w tym filmie do Karen O, to takie perełki jak Lost Fur czy Sailing niewątpliwie wzmacniają jego przekaz. Co ważne, te utwory to krótkie, acz urocze wybryki kompozytora, które bardzo łatwo przedostały się do wyobraźni widzów, i sprawiły, że Burwell w końcu zaczął – nie licząc perpetum mobile w postaci pierwszego Zmierzchu – brzmieć poza ekranem. Należy potraktować to jako wyczyn, bowiem Burwell w swoim filmowym repertuarze bywa dosyć uparty i, co gorsza, toporny. Przez to właśnie niezbyt dobrze radzi sobie jako kompozytor działający poza studiem, a co za tym idzie nie zabiega o uwagę, jaką mogą cieszyć się jego koledzy po fachu. Czy Wonderstruck ma szanse coś w tym temacie zmienić?

Tak jak w króciutkim Where The Wild Things Are tak i w Wonderstruck, Burwell wykłada wszystkie najlepsze karty na bardzo wczesnym etapie seansu. I tak jak w Lost Fur wystarcza mu dosłownie kilkadziesiąt sekund na owinięcie sobie słuchaczy wokół palca. Musi robić to bardzo szybko, bo gdzie jak gdzie ale w nowym filmie Todda Haynesa muzyka Burwella jest, cóż, szalenie ważna. A to za sprawą dość karkołomnej fabuły opartej na powieści Bryana Selznicka. To historia dwojga niesłyszących dzieciaków, które wyruszają do Nowego Jorku w celu odnalezienia rodziców. Jedno ma przed sobą miasto z końca lat dwudziestych, drugie wpada w sam środek lat 70. Sama powieść Selznicka bazuje na tekście i ilustracjach, i jest koncepcyjnym przedłużeniem jego debiutu – Wynalazek Hugona Cabreta, który sfilmował swego czasu Martin Scorsese. Istotą Wonderstruck są dwa światy, przedstawione w charakterystycznej dla siebie formie. Dawny Nowy Jork to część czarno-biała i niema. Ta oddalona od niej o 50 lat to część kolorowa i przesycona miastowością. Ten dysonans był dla Burwella wyzwaniem, jak sam się zwierzył – walczył z zadaniem, by odegrać te dwie rzeczywistości, nie tworząc jednocześnie dwóch muzycznych opraw do dwóch różnych filmów.

Te kilkanaście sekund otwarcia albumu Wonderstruck to ociekająca bajkowością melodia zbudowana na prostym dzwoneczkowym temacie ubranym w pianino, delikatne smyczki i rytmiczne uderzenia marimby. Melodia jest na tyle urzekająca i nieskomplikowana, że równie dobrze mogłaby być wygrywana przez grupkę dzieci, które dopiero zbierają pierwsze szlify w szkole muzycznej. O to Burwellowi chodzi, by zacząć mówić językiem filmowych bohaterów poprzez żywe dźwięki i bardzo wyraziste partie, takie jak te z Silent Whispers, Serious Troubles czy doskonałego, zwłaszcza pod koniec, Runaways, gdzie kompozytor zabiera mini-temat na orkiestracyjną przygodę. W trakcie płyty usłyszymy go kilka razy, w różnych wariantach, tych wolnych i szybszych. Przy jednej okazji będzie refleksyjnie (Talking Pictures), przy drugiej żwawo i zawadiacko (Serious Trouble).

Ten utwór charakteryzuje niemy świat Rose. Jako że mamy rok 1927, a dziewczynka jest wielką fanką kina, reżyser wykorzystuje Burwella do maksimum, zlecając mu przesycenie danego uniwersum dawną konwencją. I tak Serious Trouble odwzorowuje melodyczną synchronizację z Golden Age, przepuszczając główny temat przez mickeymousową oprawkę, dopasowaną do epoki. W Daughter of The Storm, utworze obdarzonym komiczną manierą, podkłada muzykę pod wymyślony kinowy hit, do którego w filmie przygrywa nie kto inny jak niezapomniany taper. Z kolei dla The Museum Beckons Burwell idzie tropem dawnych kompozycyjnych wstawek do kina niemego na wzór Johna Stepana Zamecnika. Podobnie w Museum Pursuits czy Closed to the Public, zahaczające o słynne Mysterious Burglar Music tegoż kompozytora.

Muzeum, a dokładnie The American Museum of Natural History, to miejsce, gdzie bohaterowie cumują w toku swojej przygody. Bena sprowadza tam prezent od matki – książka “Wonderstruck”. Przed ucieczką do Nowego Jorku, wskutek wyładowania elektrycznego, chłopiec traci słuch. Stąd muzyka opisująca jego świat skłania się ku dezorientacji (Coming to Ground) i w niczym nie przystaje do rozhulanej oprawy, niesłyszącej od urodzenia, Rose. To powoli ulega zmianie, gdy odkrywamy dziwną, choć oczywistą zbieżność losu tej dwójki. Wraz z narastaniem dramaturgii i zagadki, Nowy Jork Bena otrzymuje coraz więcej muzyki ze świata Rose, czego kulminacją jest The City and The Stars, jeszcze raz eksponujące przewodnią melodię produkcji.

Zabawne, że Burwell nie przepada za kompozycjami będącymi w bardzo bliskiej, ciągłej relacji z obrazem – w pewnym momencie Wonderstruck ścieżka przygrywa 30 minut ciągiem! Z tego też powodu Burwell mógł iść tylko w jeden temat, w którym różne rejestry i obsadzenie smyczków miały determinować emocje scen. Innym słowem, zachowywał swoją wstrzemięźliwość i opanowanie, rozciągając ją na potrzeby wymagającego widowiska, jakim pod względem muzycznym jest Wonderstruck. O ile może się to wydawać wadą krążka, o tyle w filmie takie drobne eksperymentowanie, zwłaszcza w kontekście dwóch różnych epok, działa bez zarzutu. Wonderstruck jest jeszcze jednym solidnym albumem od Amerykanina, i jeszcze jednym udanym projektem, w którym nie boi się na chwilę wyskoczyć ze swojej ulubionej dramaturgicznej estetyki, do której przez lata przyzwyczaił swoich fanów.

Najnowsze recenzje

Komentarze