Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Susumu Hirasawa

Sennen Joyū (Millenium Actress)

(2002)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 28-02-2018 r.

Gdybym miał wskazać artystów, którzy odeszli z naszego świata stanowczo zbyt wcześnie, to wśród nich na pewno znalazłby się Satoshi Kon. Ten zmarły w wieku 47 lat twórca anime był reżyserem zaledwie czterech pełnometrażowych produkcji (i do tego jednego serialu telewizyjnego) Najsłynniejsza z nich, Paprika, to jeden z czołowych, japońskich filmów pierwszej dekady XX wieku – szalona, surrealistyczna jazda bez trzymanki, opatrzona zawiłą fabułą. Ze świetnym przyjęciem spotkał się również jego debiut, Perfect Blue, opowieść o przekleństwach show biznesu. Jednak wśród fanów Kona, do których się zaliczam, często za opus magnum uznawany jest najmniej popularny obraz tego reżysera, Millenium Actress. Produkcja opowiada o Chiyoko Fujiwarze, która niegdyś była wielką gwiazdą kina, a obecnie żyje samotnie gdzieś na odludziu. Pewnego dnia odwiedza ją dwójka dziennikarzy, z zamiarem przeprowadzenia wywiadu. Aktorka zaczyna wspominać lata swojej sławy, a także jedyną i niespełnioną miłość. Fabuła Millenium Actress luźno nawiązuje do życia dwóch japońskich aktorek – Hideko Takamine oraz słynnej Setsuko Hary.

Myli się jednak ten, kto sądzi, że Millenium Actress jest jedynie tradycyjnym melodramatem, który przedstawia fabułę w retrospektywnym ujęciu (zresztą każdy, kto widział Perfect Blue lub Paprikę raczej nie będzie się spodziewał się klasycznie zrealizowanego kina). Film ma charakter wręcz oniryczny, prawdziwe wydarzenia przeplatają się z marzeniami i snami, a wątek romantyczny jest tutaj przedstawiony w sposób bardzo wysmakowany i poetycki, a nie pretensjonalny, jak to często ma miejsce chociażby w anime Makoto Shinkai’a. Kolejną cegiełkę do nieszablonowości Millenium Actress dokłada ścieżka dźwiękowa.

Millenium Actress to pierwsza współpraca Satoshiego Kona z Susumu Hirasawą. Jest on znanym w swoim rodzimym kraju twórcą muzyki elektronicznej (w jego wydaniu nasączonej wpływami awangardy, dance, popu i rocka). Ten urodzony w Tokio artysta w latach 1979-2000 był także frontmenem zespołu P-Model. To właśnie fascynacja twórczością tej kapeli podsunęła Konowi pomysł, aby doMillenium Actress zatrudnić właśnie Hirasawę. Co prawda dotychczas miał on niewielkie doświadczenie na polu muzyki filmowej, niemniej wyjątkowa osobowość Japończyka niemalże gwarantowała nieszablonową ścieżkę dźwiękową. I tak też się stało – Hirasawa stworzył wielce nietuzinkowy score, częściowo opierając się o materiał z jednego ze swoich najlepszych albumów studyjnych, Philosopher’s Propeller.

Jak wspomniałem wcześniej, obraz Kona imponuje kreatywnym podejściem do, wydawałoby się, niezbyt wyszukanej fabuły. I tutaj doskonale wpasowuje się niemal abstrakcyjny pod kątem filmowego oddziaływania score Hirasawy. Jest on dość silnie zakorzeniony w specyficznym i eksperymentatorskim języku muzycznym Japończyka, który często opiera się na odpowiednio przefiltrowanych, retro-popowych syntezatorach oraz wokalizach (w tym na głosie samego kompozytora). Te cechy doskonale są słyszalne chociażby na popularniejszym soundtracku z Papriki. Millenium Actress wydaje się być pod tym kątem nieco mniej zwariowana i zakręcona, ale jednocześnie bardziej różnorodna i bogatsza brzmieniowo, przy zachowaniu tej samej muzycznej kreatywności i nonszalancji.

Sercem albumu jest wyjątkowy temat dla Chiyoki, głównej postaci filmu Kona. Melodia jest bardzo piękna i nostalgiczna, cudnie wyraża nie tylko delikatność i młodzieńczą wrażliwość nastoletniej dziewczyny, ale i, patrząc z perspektywy podstarzałej gwiazdy, tęsknotę za dawno minionym okresem sławy. Punktuje w niej także oryginalne i pomysłowe brzmienie syntezatorów i wokaliz, tworzące razem w pewnym sensie odprężającą i poniekąd senną atmosferę. Motyw Chiyoki pojawia się na albumie kilkukrotnie w pełnej okazałości, czasem jednak przemyka również niepostrzeżenie w innych utworach, spajając tym samym materiał zawarty na albumie. Ze stricte lirycznych utworów wyróżnia się także The Guy Who Gave Her the Key, będący czymś w rodzaju tematu miłosnego – mamy tutaj zarówno motyw Chiyoko, jak i krótką melodię na samplowany obój dla jej wybranka.

Soundtrack Hirasawy to jednak nie tylko ciepłe, liryczne i klimatyczne utwory. Sporo miejsca zajmuje także swoista muzyka akcji, bardzo intensywna, gdzieniegdzie psychodeliczna, innym razem kompletnie wariacka. Na swój sposób wyraża ona pogoń głównej protagonistki za marzeniami, utraconą miłością i latami kariery. Japończyk w tym celu zaprzęga m.in. dynamiczny, agresywny fortepian, gromki sopran, samplowane wokale, czy nawet dźwięki rodem z Amigi, często opierając się oczywiście na pędzącym na złamanie karku rytmie. Chyba najlepszą kompozycją na tej płaszczyźnie, i zarazem jedną z najlepszych w całym dorobku Hirasawy, jest Actress in Time Layers, ilustracja punktu kulminacyjnego. Muzyka osiąga tutaj dramatyczne wyżyny, absolutnie nie rezygnując ze swojego szaleńczego tempa. Coś wspaniałego, to po prostu trzeba usłyszeć.

Co ważne, na tym trwającym prawie 50 minut albumie nie ma praktycznie żadnych zbędnych lub nazbyt podporządkowanych kadrom ścieżek. Muzyka Hirasawy doskonale zdaje egzamin jako dzieło autonomiczne, wyrwane z kontekstu filmowego, co wynika z braku ilustracyjności, wyrazistości i przebojowości. Z tej charakterystyki wyłamuje się może jedynie kilka co bardziej ambientowych, skupionych na budowaniu klimatu utworów, koncepcyjnie mniej zaskakujących, acz wciąż bardzo atmosferycznych i ciekawie dopełniających niezwykły wizerunek recenzowanej pracy.

Na moment należałoby się jeszcze zatrzymać na wspomnianych wcześniej powiązaniach tego score z rok starszym albumem studyjnym Philopher’s Propeller. Tych zbieżności jest całkiem sporo, co może niejako rzucać cień na aspekt oryginalności. Jedynym jednak utworem, który został bezpośrednio zaczerpnięty z owego koncepcyjnego krążka, jest wieńcząca słuchowisko piosenka Rotation (LOTUS-2). Reszta koligacji polega mniej więcej na tym, że Hirasawa sampluje niektóre fragmenty swoich starszych kompozycji, tworząc przy tym jednak nowe kawałki (mniej lub bardziej zbliżone do pierwowzorów). Poza tym nie możemy zapominać, że na albumie znajdziemy też zupełnie oryginalne utwory, jak chociażby temat dla Chiyoki. Przypomina to zatem casus soundtracku z filmu Ptasiek Petera Gabriela (swoją drogą artysty również wywodzącego się z muzyki popularnej). Również i tam Anglik stworzył swoją ścieżkę dźwiękową w oparciu o nowe melodie oraz utwory częściowo bazujące na wyekstrahowanych pomysłach z jego wcześniejszych piosenek.

Millenium Actress to dowód na to, że Susumu Hirasawa słusznie zapracował sobie na status jednego z najbardziej wyjątkowych twórców z Kraju Kwitnącej Wiśni. Elektroniczny styl Japończyka, który jest absolutnie nie do podrobienia, tutaj wydaje się tworzyć dzieło niemal kompletne: hipnotyzujące swoją abstrakcyjnością, wyjątkową kolorystyką brzmienia, nietypowymi melodiami, a także szalonym i przebojowym sznytem. Dla niektórych odbiorców, zwłaszcza fanów Hirasawy, zbieżności z albumem Philosopher’s Propeller będą pewnie mankamentem (tylko z ich powodu nie wystawię maksymalnej noty), niemniej nie da się ukryć, że czegoś takiego nigdy wcześniej w muzyce filmowej nie było.

Inne recenzje z serii:

  • Paranoia Agent
  • Paprika
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze