Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Hans Zimmer, Jacob Shea, Jasha Klebe

Planet Earth II (Planeta Ziemia II)

(2017)
4,0
Oceń tytuł:
Maciej Wawrzyniec Olech | 23-12-2017 r.

Już na wstępie mogę zaznaczyć, że nie będzie to szczególnie długi tekst. Co może dziwić na długość recenzowanego dwupłytowego wydania. Czasem jednak nawet najlepszych intencjach brakuje słów do opisania muzyki, zwłaszcza takiej, która ani nie zachwyca, ani nie razi, a jest na wszech miar przeciętna. Co najwyżej może pojawić się złość i żal ze zmarnowanego potencjału, jak w przypadku Planet Earth II. A ten na skomponowanie świetnej ścieżki dźwiękowej był naprawdę ogromny, zważywszy że przez wielu mamy do czynienia z jedną z najlepszych serii przyrodniczych.

Filmy, seriale przyrodnicze dają kompozytorom ogromne możliwości wykazania się. Obrazy pięknej przyrody, dzikiej zwierzyny, miejsc niedotkniętych ludzką ręką zasługują i napawają do stworzenie niezwykłego podkładu muzycznego. I nie inaczej było w przypadku wyprodukowanej przez BBC serii Planet Earth z świetną ścieżką dźwiękową George’a Fentona, która doskonała współgrała i wypełniania piękne zdjęcie oraz głos Davida Attenborough. W ogóle produkcje przyrodnicze od BBC zaliczają się do jednych z najlepszych na świecie. Dlatego też spore było zamieszenie, kiedy Brytyjczycy ogłosili, że powstanie kontynuacja, czyli Planet Earth II, naturalnie z Davidem Attenborough, ale czy Georgem Fentonem? Wielu się zastanawiało czy Anglik powróci na stanowisko kompozytora, jednak z czasem pojawiła się wieść, że za muzykę ma odpowiadać nie kto inny jak Hans Zimmer! Zapewne nie tylko dla mnie, ale i wielu miłośników muzyki filmowej ta wiadomość wywołała wielkie poruszenie. Taka produkcja, taki kompozytor (jeden z aktualnie najsłynniejszych), to się nie mogło nie udać. Jednak z czasem podekscytowani zostali ostudzeni kubłem zimnej wody z Arktyki. Otóż okazało się, że Hans Zimmer skomponuje tylko główny temat dla tej serii, zaś pojedynczymi odcinkami zajmą się Jacob Shea i Jasha Klebe z Bleedings Fingers Music. Niegdyś Extreme Music, teraz Bleeding Fingers Music specjalizują się w tworzeniu muzyki użytkowej dla telewizji, seriali dokumentów itd. Wraz z nawiązaniu współpracy z Hansem Zimmerem ich działalność ma się dalej rozrastać. Czego najlepszym przykładem jest angaż w tak ekskluzywnym projekcie jak Planet Earth II. Zarówna Shea, jak i Klebe nie są jakimiś nowicjuszami jeżeli chodzi o ilustrowanie dokumentów. Szczególnie Klebe ma już w swoim dorobku kilka ciekawych projektów, które zresztą mój kolega redakcyjny Tomasz Ludward miał okazję zrecenzować – Winter on Fire, Challenger Disaster: Lost Tapes. Jednak nie jest zagadką, że nazwisko Niemca na pewno pomogło im przy tym angażu. Zresztą ostatnio niemiecki kompozytor często przypisany jest do projektów, w których w ostateczności funduje tylko jak producent, albo ogranicza się do skomponowania jednego tematu. Resztę zadania powierza swoim kompozytorskim wychowankom, dla których jest to duża szansa wybicia się. W przypadku Planet Earth II pozostaje jednak pytanie, czy Shea i Klebe nie zostali za szybko wysłani na zbyt głębokie wody oceanów, najwyższe szczyty gór i niebezpieczne gąszcze lasów tropikalnych?

Ale po kolei: Sam serial jest naprawdę więcej niż godzien uwagi. Całość podzielona jest na sześć niezależnych części: Wyspy, Pustynie, Dżungle, Góry, Stepy i Miasta. Filmowcy BBC zbierali materiał i montowali go przez dekadę. Użyli najnowszego sprzętu, zdalnych kamer, dronów, aparatury na podczerwień, obiektywów instalowanych na satelitach kosmicznych etc. Zdjęcia powalają pięknem, czy to szerokie kadry szczytów górskich, czy też niesamowite zbliżenia na gromadę krabów. To co operatorzy w tej serii dokonują zasługuje na najwyższe laury. Już sam fragment iguany uciekającej przed wężami prezentuje się lepiej i dostarcza więcej niż niejeden współczesny blockbuster. Wrażenie że ekran telewizora jest szybą za którą na wyciągnięcie ręki są zwierzęta jeszcze nigdy nie było tak silne. W skrócie, to wybitny serial przyrodniczy, a głosu Davida Attenborougha i jego stylu opowiadania można słuchać godzinami. Czy to samo można powiedzieć o muzyce? I tutaj po raz pierwszy zmuszony jestem pisać o Planet Earth nie w superlatywach.

Skoncentrujmy się na najpierw na materiale skomponowanym przez Hansa Zimmer. Otwierające album Planet Earth II Suite przenosi nas od razu w ten niezwykły świat, który z drugiej strony powinien nam ludziom być tak bliski. Podniosły, majestatyczny rozpisany na orkiestrę temat doskonale oddaje ducha serialu BBC i można go oczytać jako swoisty hymn na cześć Ziemi. Muzyka ta w czołówce wypada świetnie, to po prostu typowy Hans Zimmer w dobrej formie i ze stylem, za który też go tak wiele osób uwielbia. Niemiec wita nas, abyśmy wzięli udział w tej podróży przyrodniczej i żegna się ładnie w utworze, o znamiennym tytule Epilogue. Oba te utwory to najjaśniejsze punkty tej ścieżki dźwiękowej. I tym samym przechodzimy do głównego problemu tego albumu jakim jest muzyka Jacoba Shea i Josha Klebe.

Na pierwszy rzut oka/ucha można sądzić, że kompozytorski duet robi wszystko tak jak należy. Niby korzystają z orkiestry przez co niby muzyka może się wydawać na początku różnorodna w brzmieniu. Jednak im głębiej w las tropikalny tym bardziej robi się ten score przewidywalny, żeby nie powiedzieć schematyczny. Shea i Klebe wywodzą się i tworzą firmę specjalizującą się w ilustrowaniu dokumentów, filmów przyrodniczych, wspomniane Bleeding Fingers Music. I właśnie tak może się jawić muzyka z Planet Earth II, jakby napisana była wedle pewnego podręcznika. Trudno tu szukać jakiejś większej finezji, a bardziej mamy do czynienia z rzemieślniczą robotą. Niestety też praca obu panów, nigdy nie zbliża się do tych paru minut skomponowanych przez Hansa Zimmera. Cały album jest bardzo nierówny i na palcach u jednej ręki można szukać przykładów, gdzie smagani jesteśmy patosem, choć trochę podobnym do tego od niemieckiego kompozytora po uszach. Nie brakuje quasi-etnicznych, raczej stonowanych kawałków, ale i zdarzają się niebezpieczne skręty do współczesnych, mało wysublimowanych form ilustrowania z uwzględnieniem elektroniki i elektronicznej perkusji. Generalnie sporo tu tapety i miałko zagospodarowanych rytmicznych kawałków. Kilka świetnych zrywów do których chce się wracać, ale i cała masa zupełnie obojętnych klisz.

Jeżeli chodzi o oddziaływanie muzyki w obrazie to można powiedzieć, że Jacob Shea i Josha Klebe wykonują takie ilustracyjne minimum. Dlatego też w obrazie score ten jakoś szczególnie nie razi, w paru miejscach się odnajduje, ale niestety przez większy czas ogranicza się wyłącznie do bycia tłem. Muzyka pełni bardziej funkcję ilustracyjną, nie narracyjną. Na całe szczęście ludzie od montażu z BBC postarali się żeby ścieżkę tę było słychać i częste są momenty w których ta może zadziałać samodzielnie, szkoda tylko że ona sama nie rzuca się w uszy, tylko rzuca się brak narracji. Niestety trochę to taka muzyczna tapeta w duchu pokutujących współcześnie schematów. O ile w obrazie one tak strasznie nie rażą, o tyle na samym albumie już tak. Nie pomaga też sposób wydania tej muzyki, czyli dwie płyty, które łącznie trwają ponad dwie godziny! Czasami akcentowany jest temat Zimmera, ale raczej w dość słabych i nieciekawych aranżacjach. Jest on w sumie jakimś jedynym spoiwem tej pracy. Innych tematów, przypisanym danym lokalizacjom, wydarzeniom, dziejącym się na ekranie, nie uraczymy. Jedyne co pozostaje to czysta ilustracyjność i nic więcej.

Dlatego też mimo, że przesłuchałem już parę razy ten soundtrack i znam dobrze ten serial, ciężko mi wybrać jakieś inne szczególnie, ciekawe i warte uwagi utwory. Z czasem i tak zlewają się one wszystkie w jedną całość i mimo, że spędziło się ponad dwie godziny z tą muzyką, przesłuchało 49 (!) utworów, a pod koniec i tak w pamięci pozostają te dwa autorstwa Hansa Zimmera. Ewentualnie mniej lub bardziej udane jego arnżacje. Można tylko pomarzyć, jak brzmiałaby ta ścieżka dźwiękowa, gdyby w pełni odpowiadał za nią Niemiec. A tak pozostaje jednak zawód, spory żal, czasami połączony z gniewem. Gdyż Planet Earth II to naprawdę wspaniały serial przyrodniczy, który zasługuje na coś więcej niż ilustracyjną, poprawną tapetę. Nie, że Jacob Shea i Josha Klebe odwalili okropną fuszerkę przy tej produkcji. Nie, co najwyżej razi jak bardzo przeciętny jest ten album, szczególnie w porównaniu z pracą George’a Fentona. Sam temat Hansa Zimmera, choć niewiadomo jak bardzo dobry, to jednak troszkę za mało. A to, że dobrze pasuje do tego serialu, wystarczy spojrzeć na poniższy zwiastun, gdzie można usłyszeć muzykę niemieckiego kompozytora i aż chciałoby się jej więcej. No cóż…

Najnowsze recenzje

Komentarze