Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Love Affair (Przygoda miłosna)

(1994)
2,0
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 10-11-2017 r.

Przygoda miłosna z 1994 roku, w reżyserii Glenna Gordona Carona, opowiada historię dwojga zakochanych, Mike’a i Teresy, którzy poznają się w trakcie awaryjnego lądowania samolotu na jednej z wysp Pacyfiku. Para poprzysięga sobie, że ponownie zobaczy się za trzy miesiące w Nowym Yorku, gdy każde z nich poukłada swoje sprawy osobiste. Nie wszystko przebiega jednak zgodnie z planem. Przygoda miłosna jest remakiem tak samo zatytułowanej produkcji Leo McCarey’a z 1939 roku.

Ten dziś już trochę zapomniany romans zasłynął głównie dwoma aspektami. Pierwszym z nich jest to, że legendarna Katherine Heburn po raz pierwszy w karierze mówi na ekranie słowo „fuck”, a drugim, mówiąc już całkiem poważnie, jest ścieżka dźwiękowa stworzona przez Ennio Morricone. W niniejszym tekście przyjrzymy się oficjalnemu soundtrackowi, który ukazał się nakładem wytwórni Reprise Records.

Ścieżka dźwiękowa z Przygody miłosnej to przede wszystkim piękny temat główny. Jest to jedna z najpopularniejszych melodii miłosnych Morricone, w swojej renomie przewyższająca, już dziś zakurzony jakby nie patrzeć, film Carona. Ów motyw nie jest szczególnie oryginalny pod kątem twórczości Morricone, słychać tu parę jego melodycznych i aranżacyjnych chwytów, ale skutecznie potrafi wzbogacić film. Linia melodyczna wpada ucho, jest słodka, ckliwa i trochę naiwna, dokładnie jak filmowy romans Mike’a i Teresy. Temat pojawia się zresztą często, w kilku różnych wariacjach: na smyczki, na solowy fortepian, czy wreszcie na niezawodny jak zawsze sopran Eddy Dell’Orso. I tak też muzyka sączy się z głośników nieśpiesznie, rozpościerając przed słuchaczem poniekąd spokojną, melancholijną i niemalże idylliczną aurę.

Od typowych dla Morricone lirycznych aranżacji tematu głównego odstępujemy raczej sporadycznie. Z materiału oryginalnego wyróżnia się zwłaszcza Anxiety of Joy, z syntezatorami (ochoczo wykorzystywani przez Włocha w pierwszej połowie lat 90.), gitarą elektryczną, perkusją i charakterystycznymi frazami smyczków, które nasuwają skojarzenia ze ścieżkami dźwiękowymi z Le Marginal i Frantica. Jest jeszcze ładna melodia poboczna z A Promise of the Air i Finding Each Other Again.

Płyta została wzbogacona o cztery utwory muzyki źródłowej, w tym pochodzące z repertuaru m.in. Raya Charlesa, który to, tak na marginesie, występuje w jednej ze scen. Decydenci postanowili zblokować je na początku albumu, to też nie przerywają obcowania z muzyką Morricone. Z drugiej strony mogłyby spełniać swoją rolę jako przerywniki pomiędzy repetycyjnym jednak materiałem instrumentalnym.

Układ utworów na albumie dobrze odzwierciedla to, co możemy dostrzec podczas seansu. W pierwszej połowie filmu faktycznie usłyszymy głównie utwory muzyki źródłowej, których jest nawet więcej niż na płycie. Natomiast drugi i trzeci akt należy już do score’u Morricone. Przełomowym momentem jest najpiękniejsza scena w filmie, w której Hepburn gra na fortepianie parze zakochanych główną melodię. Od tamtej sekwencji pałeczkę przejmuje już muzyka Włocha, czasem bardzo dosłownie i trochę nachalnie podlewając lukrem film Carona. Najwyraźniej reżyser tak sobie upodobał temat główny, że postanowił go wykorzystać gdzie tylko się da.

Przygoda miłosna Ennio Morricone jest więc pracą w gruncie rzeczy monotematyczną. Pojedyncze odstępstwa od pięknego motywu przewodniego nie są raczej w stanie zniwelować wrażenia, że to właśnie wokół jego licznych aranżacji kręci się cały soundtrack. Jest to jednak melodia na tyle urodziwa, że recenzowana płyta nabiera niemałej wartości, zarówno dla fanów włoskiego geniusza, jak i amatorów lirycznej muzyki filmowej. Co ważne, nie ma tutaj prawie w ogóle nieciekawego underscore’u, przez co materiał Morricone zamyka się w przystępnych i miłych dla ucha dwóch kwadransach. Warto znać.

Najnowsze recenzje

Komentarze