Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Clint Mansell

Loving Vincent (Twój Vincent)

(2017)
5,0
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 19-10-2017 r.

Vincent van Gogh. Wybitny malarz, który swą działalność artystyczną prowadził krótko, acz wyjątkowo intensywnie. Pierwszy obraz stworzył w wieku 28 lat, a 8 lat później już nie żył. Ten fakt ukształtował jego legendę. W tak krótkim czasie stworzył aż 800 obrazów, z których sprzedać udało się tylko jeden. Utrzymywał go brat, Theo, z którym Vincent miał wyjątkową relację. Pod koniec życia malarz popadł w szaleństwo, czego najbardziej znanym przykładem jest odcięcie sobie ucha i zaniesienie go prostytutce. Wydawało się, że jego stan zdrowia się poprawi, ale półtora roku później zmarł po postrzale w brzuch. Zagadkę jego śmierci próbuje wyjaśnić wyjątkowy animowany film Twój Vincent w reżyserii Hugh Welchmana i Doroty Kobieli. Przepiękny film może nie zawiera zbyt oryginalnej fabuły (syn szefa poczty próbuje dostarczyć zaległy list od malarza do jego brata i dowiedzieć się, jakie były przyczyny jego śmierci), ale jest fascynujący formalnie. Początkowo twórcy myśleli o filmie aktorskim, wpadli jednak na pomysł genialny w swej prostocie. Kino o malarzu ze zdjęciami inspirowanymi twórczością bohatera to nic oryginalnego, ale tutaj każda klatka była malowana odręcznie farbami olejnymi. Aktorzy byli wybierani zgodnie z ich podobieństwem do bohaterów obrazów van Gogha. Największą „gwiazdą” filmu jest chyba grająca Marguerite Gachet Saoirse Ronan. Sfinansowany częściowo przez crowdfunding film zainteresował kompozytora z najwyższej półki – Clinta Mansella. Zatrudnienie kompozytora o takiej renomie z pewnością dodało filmowi prestiżu. Być może dzięki temu też w wydanie ściezki zaangażowała się wytwórnia Milan Records.

Płytę i film rozpoczyna oparte na dwunutowym ostinato The Night Café. Utwór prowadzony jest przez smyczki, akordeon i delikatny fortepian. Melodia jest może typowa dla twórczości Clinta Mansella i przypomina choćby Źródło, nastrój jest jednak zupełnie inny. Już napisy początkowe filmu pokazują wyjątkowy styl filmu i muzyka się do tego dostosowuje. To ona w dużej mierze będzie prowadzić film przy ciągle zmieniających się malarskich kadrach.

Nie chodzi o to, że w filmie muzyka gra przez cały czas. Tak w żadnym razie nie jest. Używając znanego wyrażenia z naszego forum, twórcy ładnie „operują ciszą”. Muzyka w dużej mierze towarzyszy scenom retrospekcji dotyczących życia Vincenta van Gogha. Ma to o tyle sens, że zawsze tym scenom towarzyszy narracja z off-u. To słowa i muzyka prowadzą te klasycznie realizowane sceny. Mówiąc o klasycznej realizacji, mam na myśli fakt, że Twój Vincent mimo nowatorskiej (paradoksalnie przez swą „staroświeckość”) techniki wykonania, pod względem narracyjnym jest opowiedziany wręcz w tzw. stylu zerowym, czyli, upraszczając, jako normalna opowieść. Śledztwu Arnolda zaś muzyka Mansella towarzyszy dość rzadko, dzięki czemu może ona odpowiednio wybrzmieć.

Kompozytor, który w swoim czasie nieznajomość nut traktował wręcz jako powód do dumy, tutaj zdaje się odnosić do tradycji minimalizmu. Oczywiście w dzisiejszej muzyce filmowej ostinata niekoniecznie muszą oznaczać, że twórca nawiązuje do twórczości Philipa Glassa czy nawet Michaela Nymana. W zasadzie, jeśli dany kompozytor nie jest zupełnym epigonem, to ma własny styl pisania ostinat. Wyjątkiem mogą być takie ścieżki jak Strasznie głośno, niesamowicie blisko Alexandre’a Desplata, ale tylko dlatego, że reżyser preferuje takie brzmienie, ponieważ wcześniej pracował z amerykańskim minimalistą i jego protegowanym. Mansell idzie, jak wspomniałem, za tradycją bliższą właśnie jemu. W niektórych motywach, jak w The Yellow House nawet słychać charakterystyczne glassowskie progresje akordowe. Bierze się to z wymaganej przez film motoryki, motoryki, która zaprasza widza do świata Vincenta van Gogha, by odkryć jego ostatnie tajemnice.

Ilustracja ma bowiem też charakter psychologiczny. Clint Mansell nie wykracza poza pewną intensywność emocjonalną. Swoista delikatność ścieżki może kojarzyć się z impresjonizmem. Mówiąc ściśle, Vincenta van Gogha uważa się za postimpresjonistę. Zacznijmy jednak od tego, że muzyka Anglika nie odnosi się do impresjonizmu muzycznego. W żadnym razie nie przypomina twórczości Maurice’a Ravela, Claude’a Debussy’ego czy Erika Satie. Założenie jednak było, jak się zdaje, podobne. Złapać chwilę. Ująć chwilę, wywołać wrażenie (impresję). Słychać to nawet tam, gdzie Anglik buduje napięcie, jak w Thatched Roofs in Chaponval (godne uwagi jest to, że utwory tytułowane są od obrazów Vincenta van Gogha). Budowana atmosfera jest wyszukana. Nie jest to bynajmniej jakiś dark ambient podlany jeszcze samplami i dysonansami. Muzyka, częściowo dzięki wpływom minimalistycznym, na swój sposób płynie. Jak wspomniałem, jest to zgodne z obrazem filmowym. To, w jaki sposób poszczególne klatki przechodzą, zachowując przy tym subtelności stylu holenderskiego malarza muzyka bardzo umiejętnie podkreśla.

Ostatnie utwory muzyki ilustracyjnej, The Sower with Setting Sun i Starry Night over the Rhone zawierają dodatkowo jeszcze chór, który dodaje odrobiny swoistej magii. Wszystko pozostaje wciąż subtelne, Mansell nigdy nie przekracza granicy patosu. Zakończenie historii zostaje jednak zilustrowane w satysfakcjonująco emocjonalny sposób. Płytę zaś kończy towarzysząca napisom końcowym przepiękna piosenka Starry Starry Night w wykonaniu Lianne La Havas. Sama ścieżka jest bardzo ładna i nastrojowa, bardzo dobrze oddaje klimat filmu i specyficzną technikę jego realizacji. Kompozytor swoją muzyką zaprasza do tego specyficznego, wizualnie olśniewającego świata. Do świata Vincenta van Gogha.

Najnowsze recenzje

Komentarze