Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Kenji Kawai

Seven Swords (Siedem mieczy)

(2005)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 18-07-2017 r.

Chiny, pierwsza połowa XVII wieku. Rządy dynastii Ming dobiegły końca, a władzę w kraju przejęła mandżurska dynastia Ching. Jeden z najbrutalniejszych dowódców cesarza, Ognisty Wiatr, prześladuje zwolenników starego porządku oraz zakazuje nauki sztuk walk. Jedna z wniosek opiera się jednak nowym dyrektywom, po cichu szkoląc nowych wojowników zdolnych do walki z rodem Ching. Wkrótce przeciwko Ognistemu Wiatrowi występuje siedmiu szermierzy gotowych oddać życie w imię dawnych zasad.

Siedem mieczy z 2005 roku to wysokobudżetowa produkcja wyreżyserowana przez chińskiego mistrza kina akcji Harka Tsui’ego. Warto napomknąć, że opisana w poprzednim akapicie fabuła powstała w oparciu o dwa źródła. Część historii bazuje bowiem na pochodzącej z lat 50. powieści Qijian Xia Tianshan Lianga Yushenga, Inne wątki z kolei, co może się wydać dość oczywiste ze względu na tytuł obrazu, wzorowane są na Siedmiu samurajach Akiry Kurosawy. Siedem mieczy część widzów uznała nawet za subtelny hołd dla słynnego japońskiego obrazu.

Film ten to pierwszy spotkanie Tsui’ego z kompozytorem Kenji Kawai’m, autorem genialnej i kultowej ścieżki dźwiękowej do Ghost in the Shell Mamoru Oshiiego. Japończyk miał bardzo dużo czasu na przygotowanie swojej muzyki, ponieważ był związany z projektem prawie od samego początku (wizytował chociażby plan filmowy). Siedem mieczy nie było jednak dla niego pierwszą lepszą produkcją. Muzyk, głównie kojarzony z filmami i serialami anime, stanął tym razem przed zadaniem zilustrowania swoistego blockbustera kina wu-xia (filmy o sztukach walk), do tego osadzonego w dawnych realiach historycznych. Ponadto Tsui, przez wzgląd na charakter swojego dzieła, poprosił Kawai’a o heroiczne kompozycje, których pisanie, jak wspomina sam kompozytor, nie jest dla niego codziennością.

Zasugerowany przez reżysera heroizm przerodził się w świetny temat przewodni, być może jeden z najlepszych w dorobku Kawai’a. Japończyk oparł go na charakterystycznej, drapieżnej, rozpisanej na smyczki figurze rytmicznej oraz chwytliwej melodii wiodącej. Bez zbędnych orientalizmów (chociażby oczywistej skali pentatonicznej czy odpowiedniego instrumentarium) bardzo sprawnie puentuje przedstawioną w filmie ideę dalekowschodnich sztuk walki; brzmi to świeżo i pomysłowo. Niestety jak na prawie dwu i półgodzinny film usłyszymy go stosunkowo rzadko. Rezultatem tego podczas zapoznawania się z soundtrackiem nie będziemy mieli go okazji zbyt często podziwiać. W pełnej okazałości uświadczymy ów temat dopiero w ostatniej ścieżce, fenomenalnym Seven Sword’s Victory.

Na analogicznej rytmice, zinstrumentalizowanej na dość typowy dla Kawai’a sposób, oparta jest większość muzyki akcji. Czasem wypada ona siermiężnie, innym razem porywająco. Do tej drugiej kategorii zalicza się zwłaszcza pojawiające się pod koniec albumu The Spirits of The Swords oraz The Final Sword Battle, które zachwycają bijącym z nich energetyzmem, intensywnością oraz rytmiką, jak wspomniałem wcześniej, wywodzącą się z tematu głównego. Podczas filmowego seansu zarówno te bardziej przytłaczające utwory, jak i te bardziej przebojowe, nadają produkcji ciekawy klimat, ale o odnajdywaniu się ścieżki dźwiękowej Japończyka w filmowych realiach wspomnę w dalszej części tekstu.

Kawai zaznaczył, że Siedem mieczy jest dla niego interesującym kinem nie tylko ze względu na sceny akcji, ale także ze względu na dramatyzm i relacje międzyludzkie. I to właśnie ich muzyczne odzwierciedlenie okazuje się remedium na nie zawsze łatwą w odbiorze muzykę akcji. Mowa tutaj przede wszystkim o stonowanych, nierzadko wyraźnie elektronicznych kompozycjach, które służą za miłe przerywniki. W tej materii wyróżnia się główny temat liryczny, pełen zadumy i subtelności, po raz pierwszy dający o sobie znać w nastrojowym i relaksującym In Search of Beauty In Life. Jakby magiczną aurę budują także dobrze kojarzone z Kawai’em dark ambientowe stylizacje i wokalizy. Ponadto motyw z In Search of Beauty In Life wchodzi w skład najlepszej, obok Seven Sword’s Victory, kompozycji na płycie, Children at Dawn, która jawi się jako wyjątkowe, bardzo optymistyczne połączenie elektroniki, orkiestry i dziecięcych wokali.

Pomimo świetnego finiszowania, soundtrack bywa jednak przydługawy. Daje się to odczuć zwłaszcza w pierwszej połowie albumu, gdzie kilka utworów wydaje się raczej zbędnych. Spore znaczenie w tym wszystkim ma także unikalne brzmienie Kawai’a, które dla niektórych odbiorców może się trochę męczące. Jak to zresztą często bywa na ścieżkach dźwiękowych Japończyka, czasem ciężko odróżnić co jest prawdziwym instrumentem, a co tylko samplem. Ponadto od czasu do czasu elektronika pojawia się raz z lepszym, a raz z gorszym skutkiem. Do tej pierwszej kategorii zalicza się bez dwóch zdań świetne Children at Dawn, czy wzorowany na analogicznych fragmentach Ghost in the Shell utwór Woman From Yonder (darkambientowa stylistyka, perkusjonalia). Natomiast ambiwalentne odczucia można mieć co do, o dziwo, tematu głównego, w przypadku którego partie stylizowane na sekcję dętą brzmią odrobinę sztucznie.

To wszystko o czym pisałem wyżej ma swoje przełożenie na oddziaływanie w ruchomych kadrach. Jak na dłoni widać, że muzyka, którą przygotował Kawai, musiała się bardzo spodobać Tsui’emu, ponieważ jest jej doprawdy dużo, a do tego jest głośno podłożona. Ze względu na swoją wyrazistość i nietuzinkowość brzmieniową, dla kogoś przyzwyczajonego jedynie do hollywoodzkich standardów ilustracyjnych może się ona okazać w pewien sposób drażniąca. Jeśli jednak odbiorca wykazuje się większą “tolerancją muzyczną”, to ścieżka dźwiękowa staje się tym, co podkreśla, co ważne w dość oryginalny sposób (jakże daleki od tego, co na potrzeby gatunku tworzył Tan Dun!), świetny klimat kina wu-xia. Widać i słychać to zwłaszcza w scenach akcji, w których dynamiczne kompozycje Kawai’a dobrze się odnajdują, nawet jeśli od czasu do czasu balansują na granicy kiczu. Bardzo donośnie rozbrzmiewają także bardziej stonowane kompozycje, często słyszalne w refleksyjnych, nawet jeśli odrobinę pretensjonalnych, scenach horyzontalnych, gdzie podkreślają audiowizualną przestrzeń. Ze swojej strony mógłbym tylko ponarzekać trochę na zbyt oszczędne sięganie po temat główny. A szkoda, bo była okazja na kilka doprawdy porywających od strony muzycznej sekwencji.

Podsumowując, score z Siedmiu mieczy nie jest wolny od wad. Niewielki nadmiar materiału, trochę dłużący się środek albumu, nie zawsze udane brzmienie sampli – to chyba najbardziej rzucające się w uszy mankamenty tej pracy. Dzieło Kawai’a nadrabia jednak wyrazistym oddziaływaniem w ruchomych kadrach, bardzo energetyczną akcją, klimatyczną elektroniką, urzekającą liryką i imponującymi ostatnimi dwoma kwadransami soundtracku. Sam temat główny, świetnie oddający ducha kina wu-xia, należy zresztą do najlepszych melodii skomponowanych na potrzeby tego specyficznego gatunku, a Children at Dawn osobiście zaliczam do ulubionych perełek z twórczości długowłosego Japończyka. Rekomendowane.

Najnowsze recenzje

Komentarze