Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Francis Lai

Homme Et Une Femme, Un (Kobieta i mężczyzna)

(1966/1997)
4,0
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 04-06-2017 r.

Francis Lai, laureat Oscara za ścieżkę dźwiękową do Love Story, miał sporo szczęścia. Podczas gdy wielu innych cenionych twórców muzyki filmowej musiało latami pracować na swój status w branży, on zaraz na początku swojej kariery spotkał kogoś, kto utorował mu drogę do sławy. Tą osobą był Claude Lelouch, perspektywiczny reżyser młodego pokolenia. Obydwaj artyści poznali się w 1965 roku, a rok później do kin wszedł ich pierwszy wspólny film, melodramat Kobieta i mężczyzna (A Man and a Woman). Obraz odniósł międzynarodowy sukces, zgarniając między innymi dwa Oscary (w tym za najlepszy film nieanglojęzyczny).

Już na wstępie mogę powiedzieć, że Kobieta i mężczyzna zalicza się do najpopularniejszych prac w dorobku Lai’a. I choćby z tego względu doczekała się ona rozlicznych edycji. W niniejszym tekście weźmiemy na warsztat płytę wytwórni Flavour, która choć nie jest wiernym odzwierciedleniem tego, co możemy usłyszeć podczas seansu, to jednak zawiera w sobie wszystkie najważniejsze idee muzyczne skomponowane przez Francuza do filmu Leloucha. Inne dostępne na rynku wersje tego soundtracku generalnie zawierają zbliżony do siebie materiał.

Zanim przejdę do omawiania zawartości albumu, to muszę od razu napisać, że chyba nie ma takiego widza, który po zakończonym seansie Kobiety i mężczyzny nie kojarzyłby ścieżki dźwiękowej. Muzyczna ilustracja odgrywa bowiem niebagatelną rolę w odbiorze dzieła Leloucha. Z pozoru wydaje się ona dość zdystansowana do opowiadanej historii, ale jednocześnie w bardzo nietuzinkowy sposób ubogaca obraz, nadaje mu specyficzny, w pewien sposób awangardowy sznyt, ciekawie korespondując z kolorystyką ruchomych kadrów (przemienność ujęć czarno-białych, barwnych i w sepii). A jako że utwory Lai’a słyszymy nieraz w długich, pozbawionych dialogów sekwencjach, to i zdarza się im wręcz kraść „show”.

Ścieżka dźwiękowa z Kobiety i mężczyzny to przede wszystkim kultowa, tytułowa piosenka, filmówkowy evergreen, jeden z hitów europejskiej muzyki lat 60. Jest to także jeden z najsłynniejszych kawałków Francuza, który w swojej popularności ustępuje chyba tylko motywowi głównemu z Love Story. Utwór ten na przestrzeni kolejnego półwiecza lat pojawił się w kilkunastu filmach i serialach, a także doczekał się około 300 coverów (sic!). Co tu dużo mówić, wyrazista melodia, nastrojowa aranżacja, charakterystyczny śpiew stałej współpracowniczki Lai’a Nicole Croisille (ze słynnym „da-ba-da-ba-da”), to najbardziej wyróżniające się elementy tej klasycznej już kompozycji. Jej echa słyszalne są także w innych pracach Francuza, chociażby w rok późniejszym Żyć aby żyć!.

Co by jednak nie powiedzieć, temat główny z filmu Leloucha, pomimo swojej niepodważalnej klasy, jest utworem na tyle popularnym, że gdy słyszy się go za entym razem, to nie robi już takiego wrażenia. Dlatego też moim osobistym faworytem na omawianym soundtracku jest instrumentalna ścieżka Aujourd 'hui C’est Toi. Jest to świetne, niezwykle energetyczne połączenie zawrotnych smyczków, kotłów i sekcji dętej blaszanej. Doprawdy świeża, porywająca i w pewien sposób nowoczesna jak na owe czasy kompozycja.

Zgrabnie skrojony, niespełna półgodzinny album proponuje nam jeszcze kilka utworów dodatkowych, może nie tak przebojowych jak opisywane wyżej tracki, ale nie będących jednocześnie żadnymi zapychaczami. Dajmy na to fanom wysublimowanej liryki przypadnie do gustu piękne Plus fort que nous, a na miłośników latynoskich stylizacji czeka Samba Saravah. Nazwa Saravah pochodzi od wytwórni płytowej założonej w 1965 przez Pierre’a Barrouha, autora słów do wszystkich piosenek na soundtracku (tak na marginesie, Barrouh w filmie Leloucha wcielił się w jedną z drugoplanowych postaci).

Choć ścieżka dźwiękowa z Kobiety i mężczyzny to swoista klasyka muzyki filmowej, to jednak jestem w stanie zrozumieć, jeśli nie każdy miłośnik gatunku będzie nią zachwycony. Słuchając tego soundtracku, jakby nie patrzeć, można odnieść wrażenie, że ma się do czynienia z partyturą, która jest częścią dawno minionej epoki. I tak też dla wielu odbiorców osłuchanych we współczesnej filmówce może się ona okazać bardziej pewnego rodzaju ciekawostką, aniżeli pozycją, która powinna znaleźć się na półce w dobrze widocznym miejscu. Jeśli jednak ktoś ceni sobie prace starszej daty, to recenzowany soundtrack będzie dla niego prawdziwą gratką, dziełem ponadczasowym i bogatym w niezapomniane utwory i melodie. I co do jednego powinniśmy być zgodni – Kobieta i mężczyzna to jeden z najbardziej doniosłych debiutów w muzyce filmowej.

Najnowsze recenzje

Komentarze