Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Wojciech Kilar

Ninth Gate, the (Dziewiąte wrota)

(2000)
5,0
Oceń tytuł:
Marek Łach | 15-04-2007 r.

Roman Polański Dzieckiem Rosemary zapoczątkował gatunek filmowy znany jako horror satanistyczny. Do tej tematyki powrócił dopiero po ponad 30 latach od tamtego dzieła, w postaci „Dziewiątych Wrót”. Horror satanistyczny z punktu widzenia fana muzyki filmowej to bardzo płodny gatunek. Wspomnijmy partyturę Komedy właśnie do Dziecka Rosemary, Omen Goldsmitha, czy Devil’s Advocate Howarda. Z tej perspektywy również sam Polański jest interesującą postacią. W swojej karierze współpracował z wymienionymi już Komedą i Goldsmithem (przy Chinatown), a także Morricone i Vangelisem. Wojciecha Kilara po raz pierwszy na plan zaprosił w 1994 roku, podczas kręcenia filmu Śmierć i Dziewczyna. Współpraca ułożyła im się na tyle dobrze, że do dwóch kolejnych obrazów Polańskiego muzykę ponownie skomponował nasz rodak – w Dziewiątych Wrotach i w Pianiście. Druga z nich przyniosła mu, dość nieoczekiwanie nawiasem mówiąc, nagrodę Cezara.

Film „Dziewiąte Wrota” opowiada historię bibliofila, Deana Corso, który otrzymuje zlecenie odnalezienia dwóch egzemplarzy księgi “Dziewięcioro Wrót Królestwa Piekieł” autorstwa spalonego na stosie A. Torchii. Rzekomo należyte ich wykorzystanie pozwala przyzwać Księcia Ciemności… Ciekawa tematyka, ciekawy film, według mnie niesłusznie ostro skrytykowany. Prawdopodobnie spowodowane było to nieuchronnymi porównaniami do wielkiego poprzednika, Dziecka Rosemary. Jeśli chodzi o samą ścieżkę dźwiękową, to prędzej należałoby porównać ją do „Omenu”, niż do partytury Krzysztofa Komedy. Kilar stosuje zabiegi podobne do wykorzystanych 25 lat temu przez Jerry’ego Goldsmitha. W dużej mierze czerpie też z dokonań innych twórców muzyki do horroru. Po raz kolejny w historii tego gatunku na ścieżce pojawia się motyw przewodni o dość delikatnej wymowie (wspomnijmy kołysankę Komedy, Poltergeista, Exorcist II, czy temat miłosny z „Omenu”), aczkolwiek w tym przypadku nie stanowi on zupełnego przeciwieństwa, czy też narzędzia wprowadzającego słuchacza w niepewność, dla typowej kompozycji grozy. Jest to przepiękna wokaliza, wykonywana przez śpiewaczkę operową Sumi Jo (która wielokrotnie jeszcze zagości na tym albumie), ze wsparciem smyczków, klawikordu i fortepianu. Ten niezwykle wymowny utwór stanowi swoistą klamrę kompozycji, otwierając ją i zamykając w identycznych aranżacjach. Mimo iż jest określony jako temat przewodni, pojawia się tylko dwukrotnie, a zadanie podtrzymania ciągłości partytury przejmują inne, pomniejsze tematy.

Opening Titles prezentuje dość typową dla Kilara mroczną muzykę na sekcję smyczków, o formie ekspresji podobnej do Bram Stoker’s Dracula. Jest to pierwszy utwór, który wprowadza na płycie atmosferę grozy. Znakomita kompozycja. Następnie, począwszy od utworu nr 3, aż do numeru 9, partyturę wyznacza zupełnie inny w wymowie temat głównego bohatera, Deana Corso – zabawny, wręcz ironiczny marszyk przeplata się z fragmentami mroczniejszymi i cięższymi. W tej części kompozycji główną rolę przejmuje fortepian i trąbka, od czasu do czasu pojawiają się także cięższe aerofony oraz instrumenty perkusyjne, wyznaczające na ogół sceny akcji. Równie wyrazista perkusja pojawia się po raz ostatni w bardzo dobrym utworze Boo!/The Chase, gdzie przeradza się w interesującą muzykę suspense (znakomita sekwencja pościgu) i powoli zbliża się do punktu kulminacyjnego albumu. Począwszy od Balkan’s Death, Kilar w bardzo dużym stopniu zmienia zastosowane techniki kompozycyjne. Po raz pierwszy pojawia się rewelacyjny męski chór, co można zapewne odczytać jako hołd złożony partyturom Goldsmitha do trylogii Omen. I niewątpliwie partie chóralne Kilara, w swej swoistej dyscyplinie brzmienia, bardziej intelektualne niż przerażające, są jednak równie złowieszcze. Ostatnie trzy utwory kontynuują wątki muzyczne zapoczątkowane wcześniej, tak więc przeplatają się wokal Sumi Jo, chór, oraz tajemnicze sekwencje smyczkowo-fortepianowe. Całość kończy repryza tematu głównego.

W kontekście tematu filmu ścieżka Kilara jest bardzo adekwatną pracą, również w połączeniu z obrazem sprawdza się należycie. Jakie wady posiada ta partytura? Przede wszystkim dość łatwo wychwycić pewne powtórki, sprowadzające się przede wszystkim do rytmiki poszczególnych utworów. W samej wokalizie tempo i sposób wykorzystania klawikordu nasuwają skojarzenia z wcześniejszymi pracami Wojciecha Kilara. Na szczęście nie są na tyle rażące, by obniżyć ogólną ocenę ścieżki dźwiękowej. The Ninth Gate potwierdza, iż nasz rodak znakomicie czuje się w gatunku horroru i przy wykorzystaniu różnych nieoczekiwanych struktur muzycznych, potrafi stworzyć interesujący score. Z niecierpliwością oczekuję następnych tego typu projektów.

(tekst opublikowany na Dyrwin’s OST)

Najnowsze recenzje

Komentarze