Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Karera Musication

Koroshiya Ichi (Ichi Zabójca)

(2001)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 21-04-2017 r.

Takashi Miike z pewnością zalicza się do najbardziej kontrowersyjnych reżyserów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Jego filmy można kochać lub nienawidzić, ale z pewnością nie można mu odmówić wszechstronności i unikatowego stylu. Jego twórczość odznacza się balansowaniem na granicy kiczu i artyzmu, epatowaniem przemocą, łamaniem tematów tabu. Doskonałym przykładem kina Miikego jest jeden z jego najpopularniejszych i zarazem najbardziej skandalizujących obrazów, Ichi Zabójca (ang. Ichi the Killer), zrealizowany w 2001 roku kryminał z elementami czarnej komedii i gore. Produkcja ta została zbanowana w wielu krajach ze względu na zbyt dużą ilość drastycznych scen. Po zakończonym seansie mogę powiedzieć tylko tyle, że wcale mnie to nie dziwi.

Fabuła filmu bazuje na tak samo zatytułowanej mandze autorstwa Hideo Yamamoto. Przedstawiając ją pokrótce, głównym bohaterem jest oszpecony członek yakuzy, Kakihara, który znany jest z bardzo brutalnych i skrajnych metod, w tym tortur (chociażby wieszanie ludzi za skórę). Pewnego dnia szef jego gangu ginie bez śladu wraz 300 milionami jenów. Kakihara postanawia za wszelką cenę go odnaleźć. Wkrótce trafia na trop tajemniczego mordercy o imieniu Ichi.

Za muzykę do Ichiego Zabójcy była odpowiedzialna grupa Karera Musication. Był to jednorazowy, poboczny projekt popularnego w Japonii zespołu Boredoms, reprezentującego gatunek noise rocka. Ścieżkę dźwiękową skomponowali Yoshimi P-We, frontmen i perkusista Boredoms, oraz Seiichi Yamamoto, gitarzysta japońskiej kapeli. Jak prezentuje się ich dzieło? Już teraz mogę napisać, że tak jak film Miikego potrafi szokować i wywoływać wiele kontrowersji, tak i soundtrack będący przedmiotem niniejszej recenzji wprawi w konsternację niejednego odbiorcę.

Można powiedzieć, że słuchacz od razu zostaje rzucony na głęboką wodę. Bliżej niezidentyfikowane piski, drum’n’bassowy rytm i dziwaczne okrzyki – o to co nas czeka w pierwszym, zaledwie minutowym utworze. Kolejna kompozycja wcale nie wydaje się jednak bardziej „normalna”. Etniczne bębny, elektroniczne pogłosy i dziwaczne, dziecięce pojękiwania, tworzą razem bardzo niepokojącą mieszankę. Prawdę mówiąc, te pierwsze pięć minut może się okazać ciężką próbą dla potencjalnego amatora muzyki filmowej. I pewien niejedna osoba, mówiąc kolokwialnie, „wysiądzie” po tym, co usłyszy. Doprawdy jednak warto dać szansę tej muzyce i przejść do kolejnych kawałków.

Choć szeroko rozumiane eksperymentatorstwo wydaje się zasadniczym fundamentem ścieżki dźwiękowej z Ichiego Zabójcy, to jednak sporo utworów ma coś więcej do zaoferowania, aniżeli zabawę rozmaitymi brzmieniami. Tak prezentuje się chociażby nasiąknięte jazzem Alphabetical #1, czy utwory Planet of the Birds i Opera, będące ciekawą fuzją folklorystycznych i elektronicznych środków wyrazu. Highlightem tego soundtracku, w oczach i uszach większości odbiorców (tych, którzy dotrwają do połowy tego niełatwego albumu), będzie świetna kompozycja Space on Space. 7 minut hipnotyzującego połączenia zmiksowanego motywu trąbki, pseudo rytualnych wokali i perkusjonaliów – obok takiej ścieżki po prostu nie da się przejść obojętnie.

Generalnie członkowie Karera Musication raczej stronią od wyrazistych melodii. W zamian za to stawiają spory nacisk na wytworzenie specyficznej aury – trochę magicznej, trochę niepokojącej, trochę surrealistycznej (co zresztą koresponduje ze specyfiką filmu Miikego). Jednym razem uderzają w klimaty bliskiego grupie Boredoms noise rocka, który stanowi swoistą bazę dla muzyki akcji, a innym razem ukierunkowują się w stronę ambientu i new age, który może nasuwać skojarzenia z dokonaniami Briana Eno, Vangelisa czy Jean Michel Jarre’a. Wyczuwalne są także wpływy minimalizmu – nie ma tu zbyt długich utworów, jak chociażby u Philipa Glassa, ale wiele z nich odznacza się powtarzalnymi frazami.

Omawiany w niniejszym tekście soundtrack to w zasadzie concept album. Najpewniej muzykanci z Karera Musication napisali score głównie w oparciu o scenariusz, a następnie to, co stworzyli, zostało odpowiednio wyselekcjonowane i dopasowane pod konkretne sceny. I choć muzyki podczas seansu wcale nie usłyszymy tak znowu dużo, to jednak trzeba przyznać, że zaproponowany przez kompozytorów miks ambientu, new-age, rocka, jazzu i abstrakcyjnych eksperymentów, doskonale wpasowuje się w nasycone mangową stylistyką dzieło Miikego.

Chyba nikt nie jest w stanie zaprzeczyć, że soundtrack z Ichiego Zabójcy to pozycja w gatunku wielce nietuzinkowa. Czasem można jednak odnieść wrażenie, że tak jak Miike w swoim filmie posuwa się o krok za daleko w ukazywania scen gore, tak i członkowie Karera Musication zapędzają się w przesadne eksperymentatorstwo. Ja jednak będę bronił tej pracy, głównie za sprawą bijącej niemal z każdego utworu kreatywności, która procentuje niebanalnymi doznaniami słuchowymi podczas obcowania z albumem w domowym zaciszu. Zależnie więc od tolerancji na owe eksperymentatorstwo, jednym odbiorcom soundtrack ten przypadnie do gustu, inni uznają go za odpychające dziwadło. Na pewno o nim nie można jednak powiedzieć, że jest przeciętny i nijaki.

Najnowsze recenzje

Komentarze