Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Hans Zimmer

Thin Red Line, the (Cienka czerwona linia)

(1998)
5,0
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 15-04-2007 r.

Cienka czerwona linia to wybitny dramat wojenny Terrence’a Malicka; film, który bez mała można uznać za jeden z najwybitniejszych filmów ostatniej dekady. Może się poszczycić bardzo dobrą obsadą, z gwiazdami obsadzonymi nawet w małych rolach (George Clooney i John Travolta). Nie jest także tylko wojennym filmem. Malick na prostą historię oddziału, który wykrwawił się w ataku na jedno wzgórze na Guadalcanal nałożył wiele warstw, od studium strachu i okrucieństwa, po filozoficzne refleksje nad istotą zła i Boga.

Muzykę zrobił znany głównie z kina akcji kompozytor Hans Zimmer. Do projektu został zaangażowany dwa lata przed rozpoczęciem produkcji. Jego zadaniem było stworzenie całej muzyki przed rozpoczęciem produkcji. Poważnie do pracy zabrał się na 9 miesięcy przed początkiem pracy na planie. Mówi, że było ciężko pod koniec. W tym okresie powstało 6 godzin muzyki, którą Malick puszczał na planie, żeby wprowadzić siebie i ekipę w odpowiedni nastrój. Jak mi wiadomo, zaszczyt ten spotkał do tej pory tylko Ennio Morricone przy Malenie i w jednym z westernów Sergio Leone. Warto też wspomnieć o kompozycjach, które zostały skomponowane przed produkcją ze względu na to, że były potrzebne na planie. Jednym z najbardziej znanych przykładów jest tu słynne Romance for Guitar and Orchestra Johna Barry’ego, skomponowane do filmu Deadfall Bryana Forbesa, czternastominutowy utwór, wykonywany przez orkiestrę w filmie (dyrygował oczywiście sam Barry, co jest nawet stwierdzone w napisach końcowych, a poza tym jest tłem dla odbywającej się w trakcie koncertu kradzieży). Kompozytor i reżyser współpracę wspominają bardzo dobrze, co skończyło się zatrudnieniem Zimmera do produkowanego przez Malicka dokumentu Endurance. Niestety, Zimmer, mimo skomponowania paru tematów, musiał zrezygnować z powodów czasowych i oddał projekt Johnowi Powellowi.

Tak jak film, partytura nie jest typową muzyką do dramatu wojennego. Świadczy już o tym sam początek płyty The Coral Atoll przechodzi z mrocznych, dudniących wręcz, sampli w organowy akord na tle elektronicznego Cosmic Beam, wykonywanego przez Francesco Lupicę. Elektronika znika i pojawiają się smyczki, które, z pomocą dętych drewnianych, poprowadzą całą partyturę. Tempo jest wolne, bardzo wolne. Znawców muzyki do filmów wojennych zaskoczyć też może zupełny brak werbla. The Coral Atoll na początku ma dość łagodny charakter, smutny, ale niepozbawiony pewnej sielankowości. Potem pojawia się mroczny motyw, dość charakterystyczny dla kompozytora. Jest to temat granego przez Nicka Nolte (świetna rola) pułkownika Talla. Utwór kończy hymn Christian Race w pięknej aranżacji na smyczki i przypominający ludzki głos (płacz!) fagot.

Fanów Zimmera uderzy tutaj zminimalizowanie użycia elektroniki. Stało się tak na życzenie Malicka. Jest ona obecna, ale, po pierwsze bardzo wyciszona, poza tym jest jej tak niewiele, że czasem trudno ją zauważyć. Warto zwrócić uwagę na prosty pad użyty w drugim utworze, będący tłem dla smyczkowego tremolo.

Muzyka ma przede wszystkim elegijny charakter, z niektórymi fragmentami będącymi właśnie mini-elegiami, jak chociażby w znakomitym temacie w czwartej minucie The Lagoon, w którym Zimmer wykorzystał prawie religijną progresję akordową (wykorzysta to później w Hannibalu i Pearl Harbor), dzięki czemu pełen smutku motyw zyskuje autorytet (przez co mocniej działa). Co ciekawe, utwór kończy się smutnym, klasycyzującym motywem na klarnet, z podkładem smyczków.

Na oddzielną analizę zasługuje przede wszystkim słynne już Journey to the Line, utwór bardzo ważny dla dalszej kariery kompozytora. Właśnie tutaj po raz pierwszy użył trzynutowego motywu jako tematycznego budulca, Muzyka narasta, cały czas dochodzą nowe instrumenty (głownie smyczkowe). W połowie czwartej minuty utwór osiąga apogeum. Jednocześnie mamy tutaj najbardziej ewidentne użycie elektroniki, po powtórzeniu budulcowego motywu, wysokie smyczki odgrywają piękną elegię, prawie w całości skopiowaną później w Ostatnim samuraju (tam wypada to nie za dobrze w filmie, ale dużo lepiej w filmie). Zostało to wzięte z preludium Lohengrina, słynnego muzycznego dramatu Ryszarda Wagnera.

Drugim utworem zasługującym na bliższą uwagę jest następujące po Journey to the Line, Light. Zaczyna się od pięknego tematu na klarnety z delikatnym podkładem harfy, smyczków i Cosmic Beam Lupiki. W drugim powtórzeniu dochodzi delikatny róg (w partyturze nie ma prawie w ogóle dętych blaszanych), potem pojawia się nowy, znany nam już motyw, z pięknym kontrapunktem klarnetu, po czym kolejna elegia, tym razem oparta na opadających smyczkach. Coś pięknego, tak jak większość partytury. Utwór kończy się powtórzeniem Christian Race

Beam i Air, tak samo jak początek The Lagoon i kończące płytę Sit Back & Relaxsą bardzo mroczne. Ten pierwszy oparty jest na niskich smyczkach i instrumencie Lupiki, w drugim słychać bardzo mocne uderzenia perkusyjne (być może bębny taiko) i shakuhachi, żeby przejść w bardzo ostry, atonalny akord na orkiestrę (być może jest to elektroniczne demo, które, z powodu lepszego dopasowania do nastroju sceny, weszło do filmu). Drugie na płycie The Lagoon zaczyna się od tybetańskich dzwonów i mrocznego, prawie religijnego, śpiewu Johnny’ego Mori, by przejść we wspomniany przeze mnie syntezator z tremolo. Ostatni zaś został skomponowany przez Francesco Lupikę i jest dość ostry. Jest bardzo mroczny, oparty na prostej melodii.

Siódmy utwór, Stone in My Heart, jest jednym z najwybitniejszych w całej karierze Hansa Zimmera. Oparty jest na walce dwóch motywów, jeden jest wolnym i mocnym tematem, drugi szybkim, dramatycznym motywem na smyczki. Muzyka, znowu, narasta, oba motywy zyskują na sile (poprzez wykorzystanie większej ilości instrumentów w każdym powtórzeniu). Warto tu wspomnieć o świetnych partiach na fagot (trudne to wykonania) i trąbkę (świetny efekt echo). Po zniknięciu wolniejszego tematu smyczki na chwilę uspokajają się, po czym znowu przyspieszają. Pojawia się znakomity akord na puzony, po czym solowe skrzypce grają wolny temat z podkładem marimby (czelesty?).

Utwory ósmy i dziewiąty oparte są na temacie z Journey to the Line. W tym pierwszym warto zwrócić uwagę na świetną aranżację tematu z poprzedniego utworu (smyczki z fagotem, a w tle syntezator) i na to, że harmonia i aranżacja drugiej części oparta jest na Mozartowskiej Lacrimosie z jego niedokończonego Requiem (specjalne podziękowania dla Olka Dębicza za naprowadzenie).

Warto poświęcić chwilkę melanezyjskim pieśniom, które pojawiają się w filmie. Około roku po wydaniu muzyki Zimmera, wydano całą płytę z tymi pieśniami, wyprodukowaną przez Claude Lettessiera, jednego z inżynierów dźwięku w Media Ventures. Na oryginalnej płycie też się pojawia jedna z pieśni, ale niestety nie ta co trzeba. Zamiast pięknego Jisas Yu Holem Laef Blong Mi (zaaranżowanego też na smyczki przez Klausa Badelta, znane pod tytułem Melanesian Life) mamy utwór God Yu Tekem Laef Blong Mi, także zorkiestrowany, bardzo prosto. Sam temat jest dość ładny, ale niestety to nie ta pieśń co trzeba.

Jak wspomniałem, Zimmer stworzył na potrzeby Cienkiej czerwonej linii 6 godzin muzyki. Na płycie znalazło się prawie 59 minut. Za kompilację albumu odpowiedzialny był Gavin Greenaway (dyrygował też orkiestrą). Ciekawe jest to, że nie wszystkie utwory na płycie znalazły się w filmie. Te utwory to: Stone in My Heart i The Village oraz początek The Lagoon. Podobna sytuacja zdarzyła się z tegorocznym Aviatorem Howarda Shore’a. Wydanie partytury zawiera ponad 2 razy więcej muzyki niż pojawiło się w filmie.

Partytura Hansa Zimmera to dzieło wybitne. Bardzo emocjonalne, przemyślane, wspaniale zaaranżowane. Zachwyca także w filmie, gdzie ma transcendentny charakter. Z jednej strony prawie w ogóle nie znika, z drugiej jest na tyle wyciszona (i introwertyczna), że pozwala bohaterom mówić (bardzo ważne są wypowiedzi z off-u). Dla mnie osobiście jest to najwybitniejsza partytura wszechczasów, właśnie z tych dwóch powodów.

Najnowsze recenzje

Komentarze