Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
John Williams

Schindler’s List (Lista Schindlera)

(1993)
5,0
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 15-04-2007 r.

Rok 1993 był bardzo dobry dla Stevena Spielberga. Najpierw słynny „Park Jurajski”, który przez pewien czas był najbardziej kasowym filmem w historii kina, potem sukces artystyczny, jakim była „Lista Schindlera”. Wstrząsający dramat wojenny był czymś, czego po tym reżyserze nikt by się nie spodziewał, mimo że miał za sobą już inny filmo o horrorze II wojny światowej – „Imperium słońca”. Muzykę napisał jak zwykle John Williams a za zdjęcia odpowiadał Polak Janusz Kamiński, co zaczęło bardzo owocną współpracę obu panów.

Tak samo jak film, muzyka także zaskoczyła fanów, zwłaszcza, jeśli się weźmie pod uwagę „Park Jurajski”, z tradycyjną williamsowską tematyką i elementem magii. W „Liście Schindlera” kompozytor poszedł w zupełnie drugą stronę. Klasycyzuje, opiera całą partyturę na sekcji smyczkowej i na skrzypcowym solo Itzhaka Perlmana, jednego z najbardziej znanych skrzypków świata. Tak powstała partytura przez niektórych uważana za największe osiągnięcie kompozytora, a to bardzo dużo, jeśli się weźmie pod uwagę takie projekty jak „Gwiezdne wojny”, „Supermana” czy „Indianę Jonesa”.

Płytę rozpoczyna przepiękny Theme from Schindler’s List. Temat główny jest po prostu znakomity i, przez solowe skrzypce, bardzo emocjonalny. Cały utwór jest bardzo prosty, oparty na dwóch częściach, z czego ostatnia wraca oktawę wyżej. Skrzypce właściwie łkają, co jest jak najbardziej zrozumiałe w kontekście całego filmu. Drugi utwór wprowadza żydowski temat (Jewish Town (Krakow Ghetto ’42)). Brzmi to tradycyjnie, z tym że jest dużo mroczniejsze (klasyczny żydowski utwór byłby dużo szybszy i z solowym klarnetem, być może nawet w miejsce skrzypiec), pod koniec także bardzo intensywny.

Znakomite jest Immolation (tytuł skrócony). Smyczki osiągają wielką intensywność, po czym wchodzi chór. Po prostu wstrząsające, także w swoich nawiązaniach do Mozarta. Partie chóralne są wprost znakomite, po czym muzyka uspokaja się, przechodząc w temat główny w aranżacji na flet prosty. Remembrances wprowadza kolejny temat, być może nawet piękniejszy niż bardziej znany temat główny. Utwór ten występuje w dwóch wersjach, w drugiej zostaje zaaranżowany na orkiestrę i skrzypce Perlmana. Trudno powiedzieć, która jest lepsza, ale ja osobiście skłaniam się ku wersji orkiestrowej.

Bardzo ciekawym utworem jest Schindler’s Workforce, bo chyba najbardziej przypomina bardziej znany styl kompozytora. Całość oparta jest na prostym żydowskim rytmie, nawet z tamburynem. i na temacie z Jewish Town. Kompozyjca ta jest bardzo progresywna, przez co dość szybko staje się męcząca, ale właśnie taki był zamiar Williamsa. Oprzeć całość na jednostajnym rytmie, ze zmieniającą się harmonią i melodyką. Tu Williams jest jak zwykle dość złożony, chyba najbardziej (poza Immolation) na płycie. Po tym utworze dostajemy jeden z najprostszych – OYF’N Pripetshok and Nacht Aktion.

Po tych kilku utworach, większość właściwie powtarza temat Remembrances i główny. Nie jest to bynajmniej ani, nudne, ani, jak w przypadku niektórych prac Hornera, cokolwiek śmieszne. Godne polecenia jest prawie jazzowe (w swojej harmonii) powtórzenie głównego tematu w I Could Have Done More. Coś przepięknego, aż trudno to opisać słowami. Trzeba powiedzieć, że Williams pokazał tu, że prostota potrafi być piękna. Świetne też jest intensywne wykonanie głównego tematu w Give Me Your Names. Nie można też zapomnieć o jego gitarowej aranżacji w Making the List.

Oczywiście, Williams nie powtarza tylko tematów. Jednym z wspomnianych wyjątków jest chociażby bardzo dramatyczny i mroczny, wręcz przerażający Auschwitz-Birkenau. Stolen Memories zaczyna się od świetnego klasycyzującego fragmentu na chór. Ciekawa historia wiąże się z Yeroushalaim Chel Zahav. Otóż kiedy wyświetlano film w Izraelu, pieśń tą zamienili, ponieważ jest to… popowa piosenka z lat 60., o czym pewnie Steven Spielberg nie miał pojęcia…

Płytę kończą powtórzenia obu głównych tematów, wspomniane już Remembrances z Perlmanem i Theme from Schindler’s List. Znakomita muzyka, osobiście zgadzam się z opiniami, że to najlepsza praca Williamsa w jego bogatej karierze, poza tym wiąże się z tym metamorfoza, jaką potem przeszedł kompozytor. Wystarczy porównać „The Lost World” z oryginalnym „Parkiem Jurajskim”, żeby to odczuć. Jasne, ten drugi film jest horrorem, ale jednak coś w tym musi być. Najwybitniejsza kompozycja jednego z najwybitniejszych kompozytorów w historii gatunku.

Najnowsze recenzje

Komentarze