Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ryuichi Sakamoto

Femme Fatale

(2002)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 30-08-2016 r.

Na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes grupa złodziei rabuje wartą 10 milionów dolarów biżuterię. Jedna z członkini szajki, Laure, wystawia swoich kompanów, po czym bez śladu znika sama z kosztownościami. Po latach wraca do Francji jako żona ambasadora. Pilnie strzeże swojej prywatności, aby z nikt z jej dawnych towarzyszy nie mógł dowiedzieć się, kim jest i gdzie się teraz znajduje. Pracującemu na zlecenie miejscowego brukowca paparazziemu Bardo udaje się jednak zrobić zdjęcie tajemniczej kobiecie. Pociąga to za sobą poważne konsekwencje. Tak przedstawia się fabuła francusko-szwajcarskiego thrillera Femme Fatale z 2002 roku, za kamerą którego stanął uznany reżyser kina akcji, Brian De Palma.

Jednym z kandydatów na stanowisko autora ścieżki dźwiękowej był początkowo Wojciech Kilar. Polak od zawsze chciał spróbować pracować z De Palmą, lecz inne zobowiązanie zawodowe, Pianista Romana Polańskiego, zmusiło go do odrzucenia tej propozycji, pomimo dużo korzystniejszych warunków finansowych zaproponowanych przez producentów Femme Fatale. Maestro argumentował swoją decyzję ważną tematyką dzieła Polańskiego, oraz jego wieloletnią przyjaźnią z urodzonym w Paryżu reżyserem. Ostatecznie projekt trafił w ręce Ryuichiego Sakamoto, który pięć lat wcześniej skomponował muzykę do innego filmu De Palmy, Oczu węża. Jak prezentuje się soundtrack Japończyka?

Album otwiera prawie 14-minutowy utwór Bolerish, ilustracja znakomicie sfilmowanej, długiej sekwencji kradzieży brylantów podczas gali festiwalu w Cannes. Jak sama nazwa wskazuje, kompozycja nawiązuje do Bolera Maurice’a Ravela (którego nomen omen szczególną estymą darzył Wojciech Kilar). Sakamoto „pożycza” od Francuza charakterystyczny rytm (swoją drogą wywodzi się on z hiszpańskiego folkloru), powolne crescendo oraz orkiestracje, polegające na wprowadzaniu co raz to nowych instrumentów lub ich grup. Japończyk pokusił się jednak o zupełnie nową, choć inspirowaną Ravelem, melodię, która prowadzi całą kompozycję. Bolerish wprost perfekcyjnie, a także dość nonszalancko, wpasowuje się w filmowy kontekst. Można wręcz powiedzieć, że muzyka Sakamoto „niesie” ruchome kadry, które bez niej straciłyby dużo na swojej błyskotliwości. Co ciekawe, rzeczony kawałek można uznać za pewnego rodzaju hołd dla… Rashomona Akiry Kurosawy. W filmie tym możemy usłyszeć utwór w bardzo podobny sposób stylizowany na Bolero Ravela (ten sam rytm, analogiczne instrumentacje oraz budowa kompozycji, lecz inna melodia). Temat z Bolerish pojawi się następnym razem dopiero pod koniec odsłuchu soundtracku, gdy w ścieżce Deja Vu II (ilustracja punktu kulminacyjnego) Japończyk subtelnie nakreśli go za pomocą oboju. W następnym kawałku ów motyw zabrzmi natomiast w bardzo urokliwej, pociągającej i zmysłowej niczym tytułowa bohaterka, aranżacji na fortepian.

Niestety reszta krążka nie prezentuje się już tak melodyjnie. Słuchacz natrafi przede wszystkim na materiał przeznaczony do budowania napięcia, który choć świetnie odnajduje się podczas seansu, to jednak w domowym zaciszu może wzbudzać mieszane odczucia. Jakkolwiek nie można zarzucić Japończykowi braku wyczucia suspensu, czy rzemieślniczego podejścia do filmu De Palmy. Sakamoto nawet wtedy, gdy sprowadza swoją muzykę do roli underscore’u, zawsze z rozmysłem próbuje osiągać konkretne efekty brzmieniowe. Przykładem jest chociażby Rage, gdzie kompozytor buduje swój utwór na kolażu syntezatorowych eksperymentów, etnicznych bębenków oraz drapieżnych smyczków. Na plus wyróżnia się też intrygujące In Cafe (z niepokojącymi partiami basowego fletu, harfy i fortepianu) oraz Blouse of Shoulder (z elektronicznym ostinato oraz wysoko grającymi, nerwowymi skrzypcami).

Japończyk kreuje napięcie także poprzez wyraźne nawiązania do muzyki Bernarda Herrmanna, co przejawia się zwłaszcza w posługiwaniu się gęstymi smyczkami (w Tragedy kłania się Psychoza), które stanowią trzon wielu ścieżek (rola innych sekcji, zwłaszcza dętej blaszanej, została dość zmarginalizowana). Zbieżność ta nie wydaje się zupełnie przypadkowa. W końcu kino De Palmy czerpie z twórczości Alfreda Hitchcocka. Na sekcji smyczkowej oparty jest również jedyny zasadniczy temat liryczny Femme Fatale Sakamoto. Odnosi się on do surrealistycznych relacji głównej bohaterki z jej alter ego. Ten ładny, dramatyczny, choć może nieszczególnie oryginalny, motyw znajdziemy dokładnie w dwóch utworach: Double oraz Future.

Po fortepianowej aranżacji Bolerish, decydenci z wytwórni Universal Lincensing Music postanowili zaprezentować odbiorcy dwa utwory muzyki źródłowej. Pierwszy z nich to zakorzeniona w hiszpańskim folklorze, przyjemna piosenka Altar, wykonywana przez Urugwajkę Eli Medeiros. Druga kompozycja jest natomiast zupełnie inna. Sexe oscyluje bowiem pomiędzy takimi gatunkami, jak techno i dance. Obydwa kawałki nijak nie pasują oczywiście do muzyki Sakamoto, niemniej umieszczono je na końcu płyty, co też nie powinno zakłócać obcowania z oryginalną ilustracją.

Jak zatem widać, ocena samego soundtracka nastręcza pewnych problemów. Z jednej strony mamy świetne Bolerish, kilka ciekawych eksperymentów oraz bezbłędne oddziaływanie w filmie, a z drugiej strony nadmiar funkcjonalnego, lecz na dłuższą metę trochę męczącego underscore’u. Niemniej słychać tutaj perfekcję w tworzeniu odpowiedniej atmosfery, co pozwala omawianej pracy wybić się na tle nieraz odtwórczych ścieżek dźwiękowych z thrillerów. Poza tym kolejne odsłuchy albumu pozwalają odkrywać nowe, intrygujące elementy, budujące tę przemyślaną, choć może niełatwą w odbiorze, układankę. Warto zatem spróbować dać się uwieść Femme Fatale Ryuichiego Sakamoto.

Najnowsze recenzje

Komentarze