Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Paweł Błaszczak

Dying Light: The Following

(2016)
-,-
Oceń tytuł:
Maciej Wawrzyniec Olech | 14-08-2016 r.

… zombie! Zombie! Zombie! O hej, jak pewnie pamiętacie przy okazji recenzji Dying Light wspomniałem że żyjemy w „Złotej Erze Zombie”. I tak za sprawą programistów z wrocławskiego studia Techland i ich grom takim jak seria Dead Island i wymienione wyżej Dying Light także Polska dołączyła do grona krajów cywilizacji zombie. Na razie co prawda tylko w sferze gier i może literatury, ale lepsze to niż żadne zombie. Miejmy nadzieję, że swego czasu doczekamy się dobrego filmu o nieumarłych znad Wisły, gdyż Polska zasługuje na zombie zmianę. Na razie jednak skoncentrujmy się na grach, które także poza granicami kraju odnoszą sukces. I na fali popularności Techland stworzył dodatek do swojej gry Dying Light: The Following.

Muzykę naturalnie znowu skomponował Paweł Błaszczak, którego oryginalne Dying Light mogło się pochwalić ciekawym klimatem z domieszką retro elektroniki, jak z lat 80tych. W przypadku tego dodatku nie zmienił obranej drogi, gdyż w sumie po co? Ale za to rozwinął stworzone brzmienie tworząc kolejny ciekawy soundtrack dla zombie-apokalipsy. I kto wie czy nawet nie lepszy od poprzednika?

Z muzyką do dodatków do gier różnie bywa. Niestety nie raz okazują się one pisane na siłę, czy też popłuczynami po oryginalne. Tym bardziej należy pochwalić Pawła Błaszczaka, że zamiast pójść w autoplagiaty postanowił stworzyć coś nowego nie zabijając przy tym strzałem w głowę ducha oryginału. Oczywiście znowu położony został nacisk na elektronikę i znowu nie zabrakło elementów mogących się kojarzyć z wczesną twórczością Johna Carpentera. Ponownie pojawia się główny motyw Dying Light jeżeli możemy go tak nazwać, powraca, ale bardziej aby zachować ciągłość serii. Na potrzeby tego dodatku polski kompozytor skomponował nowy temat, który daje o sobie znać już w otwierającym album kawałku The Following. W przeciwieństwie do oryginału, nowy motyw jest zdecydowanie lepiej wyeksponowany, tak że tym razem naprawdę możemy mówić o motywie przewodnim. Większość ścieżki dźwiękowej jest na nim opartej, co niektórzy mogą uznać za wadę. Rzeczywiście Błaszczak często po niego sięga, bawi się nim i aranżuje go na różne sposoby. Może i dlatego przez tą powtarzalność tak łatwo wpada w ucho, a może po prostu jest tak chwytliwy? Prawda leży pewnie gdzieś po środku, ale niektóre aranżacje tego tematu naprawdę mogą się podobać. Szczególnie jak weźmiemy pod uwagę dynamiczne Last Turn, które aż tryska jak krew energią, że aż szczęka może spaść, co u żywych trupów się zdarza. Całkowitym przeciwieństwem jest Done gdzie otrzymujemy liryczną aranżację na pianino wspomaganą przyjemną elektroniką. Oba utwory należy zaliczyć do jednych z lepszych na soundtracku. Są to smakowite kąski, zupełnie jak świeże ludzkie mięso i mózgi. Tak, tak nie możemy zapomnieć, że mamy do czynienia ze ścieżką dźwiękową do gry z umarlakami, żywymi trupami, czy też po prostu ZOMBIE!!!

W samej grze muzyka wykonuje swoje zadanie bez zarzutu. Tworzy odpowiednią atmosferę pogrążającego się w chaosie zombie-apokalipsy miasta Harran i okolic. Dynamiczne kawałki podkręcają tempo rozrywki i na pewno granie nie sprawiałoby tyle frajdy bez tej oprawy dźwiękowej. Sam album, jak ktoś lubi dobrą elektroniczną muzykę, może dać sporo radości. Jest tu trochę kawałków do których chce się potupać nóżką i pokiwać główką. I nieważne czy kończyny i głowa należą do nas, czy nie. W ogóle soundtrack jest przystępniejszy od oryginalnego Dying Light. Muzyka do dodatku zdaje się być bardziej dopracowana, ciekawsza i oczywiście nowy, chwytliwy motyw dobrze spaja cały ten score. Tak też słuchanie jego powinno sprawiać równą przyjemność jak wyżynanie hordy zombie piłą łańcuchową (podaję przykład z ludzkiej perspektywy)?

Yyyyyy…eeeeee….uuuuuu……yyyyy….eeee…. Nie, to nie są odgłosy wydawane przez powoli kroczące żywe trupy. To bardziej problem z podaniem jednoznacznej odpowiedzi, gdyż choć to lepszy soundtrack od oryginalnego Dying Light to niestety cierpi on na tę samą przypadłość – długość. Co więcej album do dodatku jest jeszcze dłuższy oferując ponad 80 minuty muzyki! Dlatego na początku jest jeszcze ekscytacja i to jak najbardziej uzasadniona. Pierwsza połowa płyty posiada sporo dobrych utworów. Niestety z czasem daje o sobie znać przesyt, tym bardziej, że cały album nie jest zbyt różnorodny. Co jest plusem jeżeli chodzi o klimat, ale niestety nie do końca sprawdza się to na tak długim krążku. Tym bardziej, że i tym razem Paweł Błaszczak wszystko to co najlepsze serwuje na samym początku. Brakuje jakiegoś mocnego muzycznego punktu na koniec albumu. Właściwie finał może zaskoczyć swoją liryczną i delikatną stroną. Niestety przytłoczeni ciągłą elektroniczną akcją, z krótkimi przerwami, możemy nawet nie docenić tej ładnej i bardzo spokojnej, stonowanej końcówki. A tak soundtrack ten po mocnym starcie, z czasem dostaje zadyszki, a pod koniec posuwa się ospale, jak… ZOMBIE!

Podsumowując, jak na muzykę do dodatku do gry Dying Light: The Following prezentuje się nad wyraz dobrze. Nie tylko nie ustępuje oryginałowi, ale nawet go przewyższa. Nowy motyw przewodni jest siłą napędową tego score’u i nie brakuje dobrych i ciekawych kawałków/momentów. Niestety długość albumu zabija trochę przyjemność z odbioru tej muzyki. Trochę szkoda, ale i tak soundtrack ten nie musi się ukrywać i wstydzić przed zombie-konkurencją z zagranicy, a co więcej może stanąć do równej rywalizacji. Wszak Polacy nie gęsi i swoje zombie mają. Zombie! Zombie! ZOMBIE! Zombie! zombie! ….

Inne recenzje z serii:

  • Dying Light
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze