Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Shiro Sagisu

Shin seiki Evangelion gekijōban Air/Magokoro o, kimi ni (The End of Evangelion)

(1997)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 10-07-2016 r.

Na franczyzę Neon Genesis Evangelion Hideakiego Anno składa się nie tylko serial wyemitowany w latach 1995-1996, ale również kilka filmów fabularnych. Geneza powstania tych ostatnich jest zresztą całkiem ciekawa. Otóż wielu miłośników popularnej mechy było niezadowolonych z zakończenia ich ulubionej serii. Wytwórnia Gainax postanowiła zatem zlecić Anno realizację pełnometrażowego obrazu, prezentującego alternatywne zwieńczenie historii. Jeszcze w roku premiery ostatniego odcinka do kin trafił Shin seiki Evangelion gekijōban Death & Rebirth, składający się z dwóch części – Death, będącego zlepkiem fragmentów serialu, oraz Rebirth, stanowiącego zapowiedź „ostatecznego” zakończenia, które miało ukazać się w ciągu następnych kilkunastu miesięcy pod postacią kolejnej produkcji. I tak też wkrótce na ekranach zagościł wyczekiwany przez fanów Shin seiki Evangelion gekijōban Air/Magokoro o, kimi ni, znany szerzej pod dużo przystępniejszym tytułem The End of Evangelion.

Za realizację filmu odpowiadała praktycznie ta sama ekipa, która stworzyła Neon Genesis Evangelion. Tak też na stołek autora ścieżki dźwiękowej powrócił Shiro Sagisu. Jak nietrudno się domyślić, Japończyk po części skorzystał z pomysłów ilustracyjnych napisanych wcześniej do serialu. Na szczęście maestro nie omieszkał również skomponować sporo nowego materiału, którego śmiało można uznać za kolejną cegiełkę do tego muzycznego uniwersum. Całokształtowi partytury stworzonej na potrzeby The End of Evangelion przyjrzymy się biorąc na warsztat oficjalny soundtrack, który, podobnie jak w przypadku ścieżek dźwiękowych z serialu, ukazał się dzięki wytwórni Starchild Records.

Jeśli chodzi o koncepcje muzyczne zapożyczone z 26-odcinkowej serii, to ponownie usłyszymy przede wszystkim przepiękny temat z utworu Thanatos. Nie jest to jednak banalne zapożyczenie. Tym razem owa melodia pojawia się w quasi jazzowej, śpiewanej po angielsku wersji, którą wykonują dwie piosenkarki o pseudonimach Loren i Mash. Poza tym Sagisu powtarza jeszcze charakterystyczne, „wystrzeliwujące” smyczki w End of Midsummer oraz motywy ze ścieżek False Regeneration, Emergency Evacuation to Regression i Escape to the Begginning. Jednak w każdym z tych przypadków Sagisu nie cytuje dosłownie tych tematów, zawsze próbując je odpowiednio przearanżować.

Do The End of Evangelion Japończyk stworzył podobną koncepcyjnie muzykę akcji (smyczki, fortepian, perkusja i gitary elektryczne), od której rozpoczyna się odsłuch albumu. Co ważne jednak, w stosunku do serialu Sagisu dużo odważniej sięga po chór, który z czasem stał się jego znakiem rozpoznawczym (dla przykładu ścieżki dźwiękowe z późniejszych filmów Anno). Spore wrażenie robi zwłaszcza w mistycznych kompozycjach Emergency Evacuation to Regression i Escape to the Begginning, odświeżających nam jeden z tematów z trzeciego woluminu ścieżki dźwiękowej z Neon Genesis Evangelion. Doskonale widać tutaj przemianę, jaką przeszła muzyka Sagisu. W serialu słyszeliśmy tę samą melodię w nie do końca przekonującej aranżacji na syntezatory. Nowa, chóralna, pełnokrwista wariacja bez wątpienia brzmi o niebo lepiej. Z oryginalnego materiału napisanego pod film wyróżnia się na plus również liryczny, ale jednocześnie podniosły temat z The Passage of Emptiness.

Poza score’m Japończyka w obrazie wykorzystano również dwa utwory muzyki klasycznej, których autorem jest Jan Sebastian Bach. Pierwszym z nich jest przeznaczona pod jedną z epickich sekwencji walk Aria na strunie G, jedno z najpopularniejszych dzieł Niemca. Za jej aranż odpowiadał sam Sagisu, aczkolwiek wypada w tym miejscu nadmienić, że nie doszukamy się tutaj zbyt wielu różnic w stosunku do oryginału. Drugą ścieżką Bacha jest natomiast lekkie, fortepianowe Jesu, Joy of Man’s Desiring, pochodzące z kantaty Herz und Mund und Tat und Leben.

W przeciwieństwie do dość eklektycznych stylistycznie soundtracków z serialu, The End of Evangelion sprawia wrażenie bardziej jednorodnego i przemyślanego dzieła. Muzyka akcji oraz partie chóralne i liryczne nie gryzą się ze sobą. Nawet utwory Bacha, pomimo jakże odmiennego charakteru od oryginalnych kompozycji Japończyka, nie burzą atmosfery albumu i stanowią jego intrygujące dopełnienie. W tym aspekcie jedynym mankamentem może się okazać prawie ośmiominutowa piosenka Komm süsser Tod (Director’s Edit. Version). Jej lekki, przyjemny ton niezbyt pasuje do reszty kawałków.

Cieszy fakt, że Shiro Sagisu nie podszedł do The End of Evangelion w rzemieślniczy sposób. Miał przecież do dyspozycji wiele motywów skomponowanych przez siebie do serialu, a jednak postanowił obdarować film Anno w sporej mierze zupełnie nowym materiałem. Śmiem nawet twierdzić, że omawiana ścieżka dźwiękowa może śmiało rywalizować ze złożonym z trzech woluminów soundtrackiem z Neon Genesis Evangelion. Prezentuje się bowiem jako lepsze, dojrzalsze i bardziej spójne słuchowisko, choć z drugiej strony nie znajdziemy tutaj takiej różnorodności brzmieniowej i tematycznej. Najsprawiedliwiej będzie zatem postawić pomiędzy tymi pracami znak równości.

Inne recenzje z serii:

  • Neon Genesis Evangelion (serial)
  • Evangelion: 1.0 You Are (Not) Alone
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze