Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Joe Hisaishi

Minima Rhythm II

(2015)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 29-03-2016 r.

Joe Hisaishi od młodości pasjonował się muzyką minimalistyczną. Nawiązuje do niej nie tylko w swoich ścieżkach dźwiękowych, ale również w pracach studyjnych. Wspomnieć należy zwłaszcza silnie zakorzeniony w tym gatunku album Minima Rhythm z 2009 roku, który okazał się sporym sukcesem komercyjnym i artystycznym. Japończyk pokazał się w nim jako twórca, który czerpiąc od innych kompozytorów, potrafi przedstawić własne spojrzenie na minimalizm. Po sześciu latach od premiery tego krążka, Hisaishi wrócił z jego „sequelem”.

Myli się jednak ten, kto po Minima Rhythm II oczekuje tych samych, pełnokrwistych, symfonicznych brzmień, jakie mogliśmy podziwiać w pierwszej części. Tym razem Hisaishi sięga po znacznie mniejszy aparat wykonawczy. Utwory odgrywane są przez różne składy, lecz nigdy nie przekraczające pięciu muzyków. Dlatego też Minima Rhythm II de facto bliżej do poprzedniej, studyjnej płyty Hisaishiego, Vermeer and Escher z 2012 roku, również stroniącej od orkiestrowego przepychu.

Krążek rozpoczyna się od Prayer Song for Piano. Jest to wyciszająca, poniekąd ascetyczna kompozycja na solowy fortepian. Hisaishi nie sili się tutaj na jakąś wyrazistą melodykę; nuty płyną powoli, wręcz snują się, tworząc nieco senną aurę. Jest to dość unikalny utwór w kontekście twórczości Japończyka, aczkolwiek nie ma co ukrywać, że raczej nie zadowoli on większości jego fanów. Ten sam instrument pojawia się także w znacznie ciekawszej ścieżce Wave, w której słychać inspiracje muzyką Philipa Glassa. Cechuje ją znacznie lżejszy i relaksujący charakter.

Shaking Anxiety and Dreamy Globe for 2 Marimbas to już kompozycja stricte koncertowa, stworzona z myślą o wirtuozerskich możliwościach wykonawców. Wbrew tytułowi, poza marimbami, usłyszymy także dzwonki i wibrafon. Maestro wyraźnie nawiązuje tutaj do napisanego przez siebie utworu Mkwaju z 1981 roku, przy czym możemy się też doszukać nawiązań do Lauda Concertata for Marimba and Orchestra Akiry Ifukube. Niestety Shaking Anxiety and Dreamy Globe for 2 Marimbas wypada dużo słabiej od rzeczonych wyżej kompozycji. Bez wątpienia brakuje jej wyrazistości, choć zwariowane, szalone partie na marimby mimo wszystko tworzą całkiem intrygującą całość. Podobnie można rzecz o kawałku Single Track Music 1 for 4 Saxophones and Percussion, który mógłby posłużyć za ćwiczeniową etiudę dla niejednego saksofonisty.

Album zamyka około 25-minutowy kwartet smyczkowy, pierwszy w dorobku Hisaishiego. Wszystkie cztery fragmenty – Encounter, Phosphorescent Sea, Metamorphosis, Other World – bazują na identycznie zatytułowanych utworach ze wspomnianej wcześniej płyty Veermeer and Escher. Na potrzeby String Quartet no. 1, Japończyk znacząco rozwinął poszczególne aranżacje oraz usunął z nich partie fortepianu. A jak się prezentuje sama kompozycja? Po pierwszej, żywiołowej części, zostajemy rzuceni w wir awangardowych dysonansów, stanowiących zapewne niemałe wyzwanie dla wykonujących je muzyków. Maestro pokazuje się jako wprawny, modernistyczny twórca, ale to chyba jednak zdecydowanie za mało, aby zaskarbić sobie przychylność szerszego grona słuchaczy.

Tak też Minima Rhythm II to płyta skierowana głównie do koneserów muzyki poważnej, którzy zapewne odnajdą się bez problemu w stylistyce obranej przez Japończyka. Natomiast pozostali odbiorcy, w tym miłośnicy twórczości kompozytora, mogą mieć obiekcje co do tego albumu. To nie jest ten melodyjny, przebojowy Hisaishi, którego doskonale znamy z partytur tworzonych dla Hayao Miyazakiego, czy Takeshiego Kitano. To po prostu trudna muzyka, odpłacająca się słuchaczowi dopiero, gdy ten poświęci jej dostatecznie dużo czasu i uwagi. Ale czy za takie dzieła najbardziej lubimy Hisaishiego? Myślę, że odpowiedź nasuwa się sama.

Inne recenzje z serii:

  • Minima Rhytm 1
  • Minima Rhytm 3
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze