Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Akira Senju

Furin Kazan

(2007)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 10-03-2016 r.

Taiga drama to doroczny serial emitowany przez najpopularniejszą w Japonii telewizję, NHK. Tematyka tych kilkudziesięcioodcinkowych produkcji wyświetlanych w każdą niedzielę, oscyluje wokół wątków związanych z historią Kraju Kwitnącej Wiśni. Pierwsze z nich pojawiły się przeszło pół wieku temu, najpierw racząc widzów czarno-białą taśmą. Ze zbiegiem czasu tasiemce te stały się swego rodzaju tradycją. W niniejszym tekście przyjrzymy dokładnie 46. taiga dramie.

Fabuła Furin Kazan powstała w oparciu o tak samo zatytułowaną powieść Yasushiego Inoue z 1953 roku (na jej podstawie nakręcono szesnaście lat później pełnometrażowy film z Toshiro Mifune w roli głównej). Opowiada ona historię Yamamoto Kansuke, samuraja żyjącego w latach 1501-1561. Był on jednym z najgenialniejszych generałów Shingena Takedy, ówcześnie czołowego, japońskiego daimyo, który uczestniczył w drugiej połowie XVI wieku w krwawej wojnie domowej.

Praktycznie każdą taiga dramę ilustrował inny kompozytor. W przypadku Furin Kazan padło na Akirę Senju, artystę w tamtym czasie raczej nieprzesadnie znanego, przede wszystkim kojarzonego z pracy nad najprzeróżniejszej maści serialami telewizyjnymi, głównie z gatunku anime. Japończyk nie wydaje się jednak przypadkowym wyborem. Po pierwsze, miał on już duże doświadczenie w pisaniu muzyki na potrzeby srebrnego ekranu. Po drugie, zdecydowana większość produkcji z omawianego cyklu NHK otrzymywała symfoniczne ścieżki dźwiękowe, a Senju z orkiestrowego stylu był już wtedy znany. Była to zatem odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu. Kto wie, być może to właśnie dzięki Furin Kazan, Senju otrzymał angaż do kultowego anime Fullmetal Alchemist: Brotherhood.

Jak prawie każdy serial, również Furin Kazan potrzebował wyrazistego tematu przewodniego, który skutecznie zdobiłby czołówkę. Z tego zadania Japończyk wywiązał się doprawdy świetnie, tworząc znakomitą kompozycję tytułową. Rozpoczyna się ona od wejścia sekcji dętej blaszanej, która prowadzi do prawdziwego wybuchu orkiestry, intonującego chwytliwą i pełną heroizmu melodię wiodącą. Do tego dochodzą jeszcze perfekcyjne, niezwykle żywiołowe instrumentacje, dodające utworowi porywającej rytmiki. Do tego motywu Senju powraca jeszcze kilkukrotnie, serwując go nam głównie w patetycznych wersjach. Do jego najciekawszych wariacji należy wieńcząca płytę ścieżka, w której temat intonowany jest przez dramatyczne, jakby wystrzeliwujące smyczki prowadzone w wysokich partiach.

Niemałą cześć soundtracka stanowi także muzyka stricte liryczna. Dobrze wkomponowuje się ona w pozostały materiał, choć Senju nie odkrywa tutaj żadnych nowych kart. W tej materii sięga on głównie po klasyczną sekcję smyczkową i na nią rozpisuje zarówno bardziej emocjonalne, jak i nieco lżejsze w brzmieniu kompozycje. Ładnie wypadają również nieco mistyczne dźwięki fletu w Scattering The Flowers, a delikatna aranżacja tematu głównego w Furin Kazan (Love) na pewno niejednemu fanowi filmówki przypadnie do gustu. Co ciekawe, początek As For Living bardzo przypomina twórczość Ennio Morricone.

Esencją tej muzyki jest więc szeroko rozumiana symfonika, za której wykonanie odpowiedzialna była Warszawska Filharmonia Narodowa pod batutą Mario Klemensa (jedynie Furin Kazan – Main Theme zostało nagrane w Japonii). Daje ona o sobie znać także w warstwie underscore’u, na którą składa się kilka raczej nieciekawych i mało oryginalnych kompozycji (pozostały materiał cechuje, na szczęście, stosunkowo niewielka ilustracyjność). Jak na kino historyczne i przygodowe, nie znajdziemy tutaj też zbyt wiele akcji, a szkoda, bo choćby It Comes świadczy o niemałych umiejętnościach Japończyka w tego rodzaju muzyce. Można by także ponarzekać na pewną przewidywalność i konwencjonalność ścieżki dźwiękowej Senju. Większość użytych przez niego środków muzycznego wyrazu jest najpewniej dobrze znana amatorom orkiestrowych ścieżek dźwiękowych. Jak dużym może to się okazać problemem, to już będzie zależało od indywidualnych preferencji odbiorcy.

Warto adnotować, że dziesięć miesięcy po premierze soundtracka, na rynku ukazała się kolejna porcja muzyki z Furin Kazan. Album ten przypomina zatem pozycje spod znaku „more music”. Trafił tutaj score z kolejnych odcinków serialu, lecz nie ma co ukrywać – żadnej rewolucji w stosunku do poprzednio omawianej płyty tutaj nie ma. Furin Kazan: Final Chapter to po prostu te same symfoniczne brzmienia, balansujące pomiędzy epiką, liryką i underscorem, przy czym należy zaznaczyć, że tym razem uświadczymy nieco więcej orientalizmów. Natrafimy też na kilka dodatkowych tematów oraz rozliczne wersje tematu przewodniego. Z interesujących utworów, znajdziemy min. rzewne aranżacje motywu głównego na erhu, oraz na skrzypce (na których gra Mariko Senju, dwa lata młodsza siostra kompozytora). Highlightem jest tu jednak inna wariacja tej melodii, Furin Kazan – Century Pilgrimage. To przykład świetnej zabawy gitarami, sekcją smyczkową i perkusjonaliami.

Bonusowy krążek poleciłbym głównie tym odbiorcom, którym spodobał się pierwszy album, jako formę uzupełnienia uprzednio odsłuchanej ścieżki dźwiękowej. Trzeba jednak powiedzieć, że i podstawowy soundtrack ma swoje wady. Do nich należą przede wszystkim nadmiar materiału i czasami aż nazbyt tradycyjne wykorzystanie brzmienia orkiestry. Mimo to jest to solidna dawka rasowej, symfonicznej muzyki, potrafiącej w paru miejscach porwać słuchacza. Reasumując, Furin Kazan Akiry Senju warto znać, zwłaszcza dla bezsprzecznie mistrzowskiego tematu przewodniego.

Inne recenzje z serii:

  • Mori Motonari
  • Musashi
  • Ryomaden
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze