Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Karel Svoboda

Tri Oríšky Pro Popelku (Trzy orzeszki dla Kopciuszka)

(1973/2003)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 15-02-2016 r.

Piosenkę z czołówki kultowej Pszczółki Mai, w wykonaniu Zbigniewa Wodeckiego, zna chyba każdy. Dużo mniej osób potrafi już powiązać ten utwór z jego faktycznym autorem, Karelem Svobodą. Ten czeski muzyk pisał kompozycje teatralne, operowe, rozrywkowe i, oczywiście, także filmowe. Zanim jednak stworzył ścieżkę dźwiękową do jakże popularnej u nas bajki o sympatycznym owadzie, dwa lata wcześniej ukończył pracę nad jednym ze swoich najbardziej popularnych projektów, aktorską adaptacją opowieści o Kopciuszku w reżyserii Václava Vorlíčka.

Tři oříšky pro Popelku (Trzy orzeszki dla Kopciuszka) to czechosłowacka wariacja słynnej bajki spopularyzowanej przez braci Grimm. Fabuła powstałego w 1973 roku filmu bazuje na dziewiętnastowiecznej powieści Bozeny Nemcovej, jednej z najpoczytniejszych czeskich literatek. Opowiada ona oczywiście historię miłości tytułowej bohaterki do przystojnego księcia. W tej wersji urodziwa dziewczyna posiada dodatkowo trzy magiczne orzeszki, dzięki którym ma do dyspozycji trzy dowolne życzenia.

Zarówno tematyka filmu, jak i jego stricte familijny charakter, dawał kompozytorowi duże pole do popisu. Svoboda podszedł do niego dokładnie tak, jak powinien, czyli potraktował go jako subtelną i czarującą opowiastkę, której akcja toczy się w hipotetycznym średniowieczu spowitym zimową aurą. Tak też na całej rozciągłości partytury, poza tradycyjnymi środkami muzycznego wyrazu, będą towarzyszyć nam m.in. kojarzące się z tym okresem flety proste, klawesyn czy tamburyny. Ponadto, jak na feeryczną produkcję przystało, Czech nie mógł zapomnieć o solidnej bazie tematycznej.

Wykładnią tych idei jest świetny, tytułowy utwór. Po krótkim wstępie wykorzystującym opadające pasaże fortepianu (od razu kojarzące się ze śnieżną pogodą), Svoboda wprowadza znakomity, wprost niezwykle chwytliwy temat przewodni, który możemy przypisać głównej bohaterce. W żaden sposób nie jest to głęboka, czy dramatyczna melodia, ale tyle jest w niej uroku, baśniowości i finezji, w sam raz pasującej do nieco cukierkowatej historii Kopciuszka, że można by tym obdzielić kilka innych tego rodzaju produkcji. Lekką atmosferę kompozytor podpiera odpowiednimi orkiestracjami zbudowanymi na wysokich partiach fortepianu, rozmaitych dzwonków oraz klawesynu, nadającego mediewistycznego kolorytu. Kompozycja ta jest jednym z najważniejszych highlightów twórczości czeskiego muzyka, na co dowodem są jej rozliczne koncertowe wykonania i covery, także piosenkowe. Warto zwrócić uwagę na drugi utwór z płyty, w którym Svoboda przerzuca tonację tej melodii z durowej na mollową, gdy widzimy Kopciuszka ciężko pracującą u nieprzychylnej jej macochy.

Obok tematu przewodniego znajdziemy także kilka motywów pobocznych. Najważniejszym z nich jest liryczna melodia wieńcząca album. Jest ona silnie zakorzeniona w europejskiej muzyce filmowej lat 70., m.in. francuskiej. Jej śpiewna aranżacja z Aschenbrödels Tanz mit dem Prinzen (Motiv I) przywołuje na myśl chociażby twórczość Francisa Lai’a oraz Pierre’a Bachelet. Jest to też drugi temat, który doczekał się wersji piosenkowej – Kdepak ty ptáčku hnízdo máš wykonywany jest przez legendę tamtejszej muzyki rozrywkowej Karela Gotta. Co istotne, utwór ten możemy usłyszeć w filmie trzykrotnie, lecz nie znalazł się on na oficjalnym soundtracku.

Warto też wspomnieć o fanfarowym motywie dworskiego orszaku z Abfahrt des Königspaars und seiner Begleiter, gdzie partie sekcji dętej blaszanej z miejsca nasuwają na myśl królewski majestat, a warstwa rytmiczna jazdę konną. W podobnej, średniowiecznej stylistyce utrzymany jest także Der königliche Ball. Można też napomknąć o sympatycznym temaciku kopciuszkowych gołębi z drugiej połowy Die hilfreichen Täubchen I. Wszystkie te motywy i motywiki sprawiają, że muzyka Svobody praktycznie niesie film.

Pomimo nie do końca dobrego montażu płyty (40 minut muzyki rozparcelowanej pomiędzy 21 utworów), słucha się jej bardzo dobrze. Ma na to wpływ głównie redukcja do minimum dysonującego underscore’u, który ostał się w zasadzie jedynie w dwóch kompozycjach. Niemal cała ścieżka dźwiękowa wypełniona jest za to wspomnianymi wcześniej motywami. Można by co prawda ponarzekać, że niektóre z nich pojawiają zbyt często lub ich wariacje za mało od siebie odbiegają, niemniej przystępny czas trwania płyty generalnie nie pozwala się nimi znudzić. Inna sprawa, że niektóre utwory brzmią dość przestarzale i czasem jednak troszkę zbyt infantylnie (np. Motiv des Präzeptors und der „Tanzstunde).

Podsumowując, Trzy orzeszki dla Kopciuszka Karela Svobody warto poznać chociażby dla przeuroczego tematu przewodniego, którego nie powstydziłaby się dosłownie żadna filmowa baśń. Również resztę zamieszczonego na płycie materiału cechuje ten sam urzekający charakter, choć, co prawda, taka dawka muzycznego lukru może dać niektórym odbiorcom we znaki. Nie jest to jednak na tyle duży szkopuł, aby mógł przeważyć ostateczną ocenę tego soundtracku. Wszak dzięki niemu pojęcie „czeski film” powinno nam się także kojarzyć z dobrą filmówką.

Najnowsze recenzje

Komentarze