Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Danny Elfman

Spider-Man

(2002)
-,-
Oceń tytuł:
Przemek Korpus | 15-04-2007 r.

Spider-Man, Spider-Man,

Does whatever a spider can

Spins a web, any size

Catches thieves, just like flies

Look out! Here comes the Spider-man!

Prawie każdy z narodów posiada w swej bogatej historii bohaterów. Bohaterów, którzy swymi czynami zapisali się po wsze czasy w panteonie sławy. Jednakże występują i narody, które ów śmiałków nigdy nie posiadały, albo takie, którym nigdy za wiele herosów. W tym drugim wypadku doskonałą ideą jest tworzenie własnych, fikcyjnych bohaterów, którzy nie tylko szczycą się honorowym kodeksem średniowiecznego rycerza stającego w obronie uciśnionych, lecz zarazem posiadają wyjątkowe (najczęściej) nadprzyrodzone zdolności i moce. Tak więc na przełomie poprzedniego stulecia, w kraju demokracji i wolności (Ameryce), na łamach bankrutującego pisma „Amazing Fantasy”, po raz pierwszy dał o sobie znać Człowiek Pająk, popularnie zwany na całym świecie „Spider-man”. Niemalże z dnia na dzień stał się on postacią kultową. Człowiek Pająk był swoistym przykładem bojownika, który stawiał czoła okrutnym wrogom (Zielony Goblin, Venom, Carnage, Kingpin, Dr Octopus) ratując z opresji niewinnych i potrzebujących ludzi, ale również walczył z własnymi słabościami i osobistymi porażkami. Spider-Man to niezwykła historia młodego studenta fizyki oraz zapalonego fotografa, Petera Parkera. Po feralnym wypadku w laboratorium, zostaje on ukąszony przez radioaktywnego i zmutowanego (jedynie w filmie) pająka. Dzięki temu zyskuje specjalne pajęcze umiejętności: zręczność, szybkość, zdolność chodzenia po ścianach, na dodatek został obdarzony 'pajęczym zmysłem’ ostrzegającym go przed zbliżającym się zagrożeniem.

Przez ponad 50 lat Spider-man musiał czekać w szufladzie na propozycje nakręcenia widowiskowej adaptacji, która byłaby w stanie autentycznie oddać przygody Petera Parkera. Wreszcie nadszedł rok 2002, kiedy to Człowiek Pająk doczekał się wysoko-budżetowej realizacji, której podjął się Sam Raimi, twórca niezłego cyklu horrorów Evil Dead, czy mrocznej ekranizacji komiksu Darkman. Raimi z powierzonego mu zadania wywiązał się nad wyraz dobrze z jednym, aczkolwiek irytującym ‘ale’… Wszechobecna pompatyczność, sztampowe i ograne chwyty w niektórych scenach, tudzież dialogach były wyjątkowo nie do zniesienia, co niestety można było przewidzieć przy tak dużej kwocie przeznaczonej na ten obraz (ingerencja sił wyższych – producenci).

Reżyser na stanowisku kompozytora obsadził znanego i niezwykle popularnego Danny’ego Elfmana. Sam Eflman miał już styczność z owym reżyserem skutecznie tworząc dosyć interesującą i mroczną partyturę do Darkmana. Ponadto, kompozytor był i oczywiście jest kojarzony ze swych niesamowitych i niezwykle słuchanych osiągnięć w dziedzinie ścieżek do komiksów (Darkman, Man in Black, Batman oraz Hulk).

Zadaniem Elfmana było wykreować imponujący oraz monumentalny motyw przewodni tak jak w przypadku Burtonowskich części Batmana. W przeciwieństwie do swych dwóch arcygenialnych kompozycji, muzyk zaniechał gotyckiego stylu, gdzie potężne partie orkiestrowe oraz posępny chór tworzyły specyficzny klimat. Zaniechał, ponieważ Raimi miał całkiem odmienną wizję realizacji swojego dzieła w zderzeniu z komiksowymi wyobrażeniami Tima Burtona. Z resztą nie było w Spider-manie miejsca na powtórzenie stylu z Batmana. Z tych powodów Elfman nie mógł beztrosko wprowadzić owych tak cenionych detali do swej partytury. Tak więc kompozycja do Spider-mana przybrała formę ciekawej, aczkolwiek bardziej ‘rzeczywistej’ muzyczno-elektronicznej realizacji. Pierwsze, co nas zaskakuje, to wyjątkowo sprawny i nowatorsko skomponowany (przy obficie zastosowanych rozwiązaniach komputerowych) otwierający album Main Title. Zachwyca wzorowa poprowadzona rytmika oraz fantastycznie brzmiące i kotłujące się ze sobą poszczególne sekcje muzyczne. Gdzieniegdzie eksplodujący ekspresją chór, a także budujące melodię ‘dęciaki’ w towarzystwie smyczków. Mistrzowski prolog u tego kompozytora to już norma. Z drugiej jednak strony samo rozpoczęcie pozostawia wyraźny niedosyt. Niedosyt, który ujawnia się w temacie głównym kompozycji. Jest on mało pokaźny, zbyt mało wyrazisty, uderzający. Wydaje się, iż Elfman nie miał interesującego pomysłu, aby zaskoczyć i wykreować nam wbijający się w ucho motyw przewodni, który towarzyszyłby herosowi w jego zmaganiach, czy też zwiastował jego przybycie. Ten karygodny błąd kompozytora zaważył na ogólnie negatywnym odbiorze całości.

W dalszej części partytury odnajdziemy współczesne riffy gitarowe, czy bardzo technicznie brzmiący bass przy okrasie komputerowych sampli. Na uwagę zasługuje fakt, iż Elfman korzysta po raz kolejny z rozmaitej palety dźwięków perkusyjnych. Wprawdzie swoje apogeum przeżywały one w remake’u Planety Małp u tegoż kompozytora, lecz również znalazły swoje miejsce na ścieżce dźwiękowej do Człowieka Pająka. Artsyta różnorodnymi bębnami i kotłami pragnie podkreślić nadprzyrodzone zdolności głównego bohatera filmu, poniekąd często da się je jeszcze usłyszeć reszcie action score’u. Co do action score, to po przyswojeniu przez nasze uszy połowy płyty, możemy odczuwać znudzenie bardzo przeciętna muzyką akcji, której znaczących korzyści w obrazie nikt nie podważy, lecz osobno brzmi ona niezwykle ślamazarnie i mało porywająco. Ubolewam nad faktem, iż Elfman nie posunął się do wykreowania motywu dla rywala Spider-mana, Green Goblina. Wtedy na pewno o wiele ciekawiej prezentowałby się wypuszczony materiał. A tak dostajemy niestrawnego odgrzewanego kotleta, który mimo naprawdę świetnego rozpoczęcia kroczy dalej w nicość zupełnie nie zapadając nam w pamięć. Za wyjątkiem Main Title brak charakterystycznego punktu zaczepienia w tej pracy dowodzi o jej przeciętności.

Spider-man jako film okazał się dosyć sprawnym i ciekawym pomysłem. Podbudował ego Amerykanów po tragicznych wydarzeniach z 11 Września, a o jego sukcesie może świadczyć niespodziewane miejsce na liście najbardziej kasowych filmów wszechczasów. Muzyka mogła stać się częścią tego sukcesu, lecz niestety Elfman podszedł do zadania bez żadnego poświecenia, ani jakiegoś znaczącego natchnienia, tworząc bardzo marną kompozycję. Jedna początkowa wybitna ‘suitka’ nie wpłynie pozytywnie na resztę albumu, jeśli nie trzyma on godziwego poziomu. Summa Summarum dostajemy bardzo przeciętny album, który cechuje brak polotu. Na pewno nie takiej oprawy muzycznej spodziewali się fani Spider-mana. Muzyka w filmie spisuje się nad wyraz dobrze, choć jak już wcześniej wspomniałem, brakuje jej charakterystycznego motywu przewodniego. Poza obrazem staje się mało atrakcyjna, de facto w jakimś sensie mało przekonywująca. To, co nas może zaintrygować, to ładny design okładki i nazwisko kompozytora, lecz ostrzegam przed pochopnym nabyciem tego soundtracku. Bez imponującego motywu przewodniego, bez pomysłu, bez rozmachu. To niestety muzyczna rzeczywistość, którą musimy ze smutkiem zaakceptować i uznać za porażkę tego jakże zasłużonego kompozytora. Widać, że Danny Elfman nie posiada pajęczego zmysłu.

Inne recenzje z serii:

  • Spider-Man 2
  • Spider-Man 3
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze