Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Blake Neely

Flash vs. Arrow, The

(2014)
5,0
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 22-10-2015 r.

O serialu The Flash – współczesnej ekranizacji komiksowych przygód tytułowego superbohatera – mówiło się w samych pozytywach jeszcze na długo przed premierą. Wszystko dzięki świetnym wynikom serii Arrow osadzonej wszak w tym samym uniwersum. W dobie popularnych crossoverów po cichu liczono również, że Zielona Strzała i Człowiek-Błyskawica spotkają się kiedyś na planie. I miłośnicy serii długo nie musieli na to czekać. Okazja nadarzyła się już w ósmym odcinku pierwszego sezonu Flasha, kiedy pod pretekstem ścigania groźnego przestępcy, do Central City zawitał Oliver Quenn wraz ze swoją drużyną. Fakt, epizod ten stworzony był troszkę na siłę, poniekąd by zwizualizować pojedynek dwóch ikonicznych postaci, ale ostatecznie eksperyment ten zdobył uznanie w oczach widzów. Tym bardziej, że podjęte we Flashu wątki były całkiem fajnie zamknięte… w analogicznym odcinku trzeciej serii Arrow. Nie dziwne zatem, że wkrótce takich crossoverów zaczęto tworzyć znacznie więcej.

Spotkanie dwóch herosów, to zawsze doskonała okazja, by podkręcić patetyczny ton widowiska. A gdzież indziej można by to było uczynić, jak nie w warstwie muzycznej? Odpowiedzialny za ścieżkę dźwiękową Blake Neely nie postawiony został przed karkołomnym zadaniem. Dwa lata spędzone nad serią Arrow dały mu niesamowite pole do zabawy całym zapleczem koncepcyjnym dwóch podejmowanych periodyków. I choć możliwości techniczne były liche, bo Neely pracował w większej mierze na domowej stacji roboczej, to efekt końcowy nie powinien budzić większych zastrzeżeń.



Kompozytor z należytym szacunkiem, ale i dystansem podszedł do muzycznej treści obu widowisk. Splatając ze sobą motywy dwóch superbohaterów, nie zapomniał, że prym wiedzie tu Flash i to właśnie jego rytmiczny temat ma być przewodnikiem linii melodycznej. I analogicznie, gdy akcja przenosi się do Starling City, to więcej blasku kompozytor rzuca na postać Olivera Queena. Bynajmniej nie tworzy to sztucznej bariery dzielącej całokształt muzyczny na dwie odrębne frakcje stylistyczne. Już na wstępie prac nad Flashem Blake Neely zdecydował się na stworzenie w miarę spójnego uniwersum muzycznego, którego jedyną zmienną jest intensyfikacja w zakresie wykorzystania instrumentów perkusyjnych (Arrow) lub siermiężnej elektroniki sprzężonej z dynamicznymi ostinatami (Flash). Przejścia są jednak tak płynne, że nie sposób zwracać na nie uwagi oglądając ten dwugodzinny event. Prawdę powiedziawszy wielkiej uwagi nie skupia również całość ścieżki dźwiękowej, która wydaje się doskonale wpasowanym w obraz rzemiosłem. Z czystej ciekawości sięgnąłem jednak po album soundtrackowy wydany kilka dni po emisji rzeczonych epizodów.



Cyfrowy soundtrack od WaterTower Music, to selekcja najbardziej prominentnych fragmentów ścieżki dźwiękowej Neely’ego. Zgrabnie skompilowany, 50-minutowy czas prezentacji daje możliwość nie tylko do dokładnego wniknięcia w treść ścieżki, ale przede wszystkim otwiera słuchacza na bogactwo muzyczne dwóch uniwersów podejmowanych przez Blake’a. O ile zatem okazjonalne albumy z muzyką do poszczególnych sezonów Arrow i The Flash mają prawo zmęczyć nadmiarem treści (zarówno ogólnej, jak i dedykowanej crossoverowi), o tyle prezentowany tu miks jest w miarę atrakcyjnym słuchowiskiem.


The Flash vs Arrow na pewno nie miałoby takiej siły przebicia, gdyby nie olbrzymia rola muzycznej akcji budowanej na tematyce Człowieka-Błyskawicy. Doskonale podkreśla to już scena otwierająca specjalny odcinek Flasha, a zilustrowana utworem Rainbow Raider Strikes. Natomiast jeżeli miałbym wskazać centralny punkt, wokół którego obraca się cały album soundtrackowy, to bez wątpienia byłby to utwór The Flash Vs. Arrow. Pięciominutowa, efektowna scena batalistyczna, to esencja ścieżek dźwiękowych do omawianych tu dwóch seriali. Otrzymujemy bowiem solidny fundament tematyczny naznaczony charakterystycznym, pulsującym bitem – nie bez powodu skojarzonym z Reverse’em. Dopełnieniem tej melodii jest agresywna, aczkolwiek anachronicznie brzmiąca elektronika. Paradoksalnie nie męczy ona siermiężnym, wiekowym brzmieniem. W moim odczuciu całkiem ciekawie prezentuje się jako kontrapunkt do motywu wyrastającego ze smyczkowego ostinato. Te proporcje ulegają drobnemu zaburzeniu, kiedy akcja przenosi się do Starling City. Mroczna wymowa serialu o zamaskowanym łuczniku niejako już na wstępie temperuje heroiczny wydźwięk ilustracji. Motyw Flasha w dalszym ciągu odgrywa tu bardzo ważną rolę, aczkolwiek nie zachwyca fantazyjnym aranżem. Wyjątkiem może być utwór Teaming Up, gdzie slapstickowa wymowa sceny pozwala kompozytorowi na większą swobodę. Niemniej jednak dwie kluczowe sceny akcji (Boomerang in A.R.G.U.S. i Disarming the Bombs) podchodzą z wyraźną rezerwą do tematycznej spuścizny. Neely chłodno kalkuluje wszystkie frazy, wiążąc takowe z tempem akcji i obskurną scenerią. Z jednej strony nie można mieć do niego pretensji, bo realizuje swoje założenia w sposób podręcznikowy. Jednakże nie sposób nie odnieść wrażenia, że kompozytorowi zabrakło większego pomysłu na urozmaicenie tego skrajnie rzemieślniczego twrorzywa.

Nie zaskakuje również liryka opisująca relacje między głównymi bohaterami. Są one płytkie, bo i trudno dokopać się do czegoś znaczącego, gdy przed kamerą kręcą się ekipy pomagające dwóm tytułowym bohaterom. Dlatego też utwory takie, jak S.T.A.R. Labs Thanks Oliver oraz Gift Exchange wpisują się w szereg analogicznych tworów, gdzie królują smyczkowo-fortepianowe ciepłe brzmienia. Z kolei Team Arrow In Central City, Torture Tactics i Looking for Boomerang można nazwać muzycznym proceduralem, gdzie w rytm pulsujących bitów przeprowadzani jesteśmy przez kolejno odkrywane wątki opowieści.



Na cyfrowym soundtracku bonusowo umieszczono również dwa utwory z finałów mid-seasonów Arrow i Flasha. I o ile The Man in the Yellow Suit jest żywiołowym pastiszem tematu Człowieka-Błyskawicy, to The Climb dokopuje się już do większych pokładów emocji, a to za sprawą melancholijnej melodii sprzężonej z przejmującą, żeńską wokalizą.

Jak już wspominałem wyżej, ten cyfrowy album jest tylko kompilacją highlightów dwugodzinnego specjału od stacji CW. Jeżeli czujecie niedosyt, to zawsze możecie sięgnąć po wydane nakładem La-La Land Records albumy soundtrackowe z 1 sezonu Flasha i 3 serii Arrow. Na drugim dysku zarówno jednego jak i drugiego znajdziecie kompletny zestaw utworów skomponowanych do tego crossovera. Aczkolwiek czerpanie przyjemności z odsłuchu tych opasłych wydawnictw będzie domeną tylko najbardziej zagorzałych miłośników rzeczonych periodyków. Wszystkim innym polecałbym raczej ów skromny, niespełna godzinny soundtrack, który może się okazać nie tylko wizytówką pewnych wybranych treści, ale i całokształtu muzycznego uniwersum Człowieka-Błyskawicy i Zielonej Strzały.

Inne recenzje z serii:

  • The Flash (season 1)
  • The Flash (season 2)
  • DC’s Legends of Tomorrow
  • Supergirl
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze