Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Michael Nyman

Anne no nikki (The Diary of Anne Frank)

(1995)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 16-10-2015 r.

Dziennik Anny Frank to jedna z najczęściej ekranizowanych książek, których akcja toczy się w czasach II wojny światowej. Tragiczne losy nastoletniej żydówki ukrywającej się wraz z rodziną w jednym z amsterdamskich mieszkań, była brana na warsztat przez filmowców około, bagatela, dwudziestokrotnie. Obok najbardziej znanej adaptacji George’a Stevensa z 1959 roku, o Annie Frank powstawały obrazy także poza Hollywoodem, min. w Europie, a nawet w Azji. Już w 1979 roku Japończycy stworzyli anime Anne no nikki: Anne Frank Monogatari. Mało tego. W 1995 roku Akinori Nagaoka jeszcze raz postanowił opowiedzieć historię żydowskiej dziewczynki.

Film przenosi nas do Holandii do czerwca 1942 roku. Żyd Otto Frank, zdając sobie sprawę z tego, jakie zagrożenie niesie jego religia i pochodzenie, postanawia ukryć się z żoną i dwiema córkami, Margot i Anne, w specjalnie przygotowanej kryjówce. Obraz Nagaoki przedstawia nam w oparciu o pamiętnik Anne losy całej rodziny, aż do początku sierpnia 1944 roku, kiedy to Niemcy odkryli tajemne schronienie Franków. Familia została następnie przewieziona do obozów koncentracyjnych, gdzie większość z nich zginęła. Wojnę przeżył tylko Otto Frank, któremu udało się odzyskać zapiski Anne i wydać je w formie książki, spełniając tym samym marzenie córki.

Do najciekawszych aspektów The Diary of Anne Frank Nagaoki należy stanowisko autora ścieżki dźwiękowej, które zostało powierzone Michaelowi Nymanowi. Prekursor minimalizmu w muzyce i ulubiony kompozytor Petera Greenawaya zresztą sam określił film Japończyka jednym ze swoich najbardziej nietuzinkowych projektów w karierze. Nie była to jednak jego pierwsza, ani ostatnia styczność z Japonią. W 1993 roku wydał w Kraju Kwitnącej Wiśni album Michael Nyman for Yohji Yamamoto, a rok po premierze The Diary of Anne Frank skomponował muzykę do powstałej tamże gry Enemy Zero. Jak widać Japonia, zwłaszcza w połowie lat 90-tych, była mu całkiem bliska.

Nyman rozpisał swoją muzykę przede wszystkim na solowy fortepian, do którego sporadycznie dorzuca skromną asystę innych instrumentów. Z kilkoma wyjątkami score Anglika tworzą ciepłe, liryczne, pozbawione ilustracyjności kompozycje, balansujące pomiędzy zarówno tymi bardziej optymistycznymi, jak i pesymistycznymi emocjami. Są one bardzo tradycyjne w brzmieniu (nie usłyszymy np. skali żydowskiej) – w niektórych frazach i akordach można się doszukać podobieństw min. z cenionym Fortepianem. Przypominają też późniejsze dokonania Ludovico Einaudiego.

Muzyka Nymana dobrze wpisuje się w konwencję obraną przez Nagaokę. Jego film to delikatna, nieprzeszarżowana opowieść, spoglądają na tę historię tak jakby dziecięcymi oczami głównej bohaterki. Dlatego też fortepian Anglika, którego jest doprawdy całkiem sporo, prawie nigdy się na narzuca, nie podkręca niepotrzebnie dramatyzmu, pomimo jego regularnej obecności w czasie seansu. Nawet If – najbardziej emocjonalny utwór z płyty, którego będę jeszcze omawiał – został wykorzystany w sekwencji montażowej, przedstawiającej zwykłe, domowe czynności, takie jak wieszanie prania, gotowanie, czy spisywanie pamiętnika. Wszystko to sprawia, że obraz Nagaoki staje się dzięki muzyce jeszcze bardziej naturalny, ludzki, nawet jeśli tak naprawdę rzadko kiedy score wybija się przed szereg.

Mimo to w czasie odsłuchu krążka delikatność i melancholijność muzyki Nymana, przy jednocześnie generalnie ubogiej warstwie tematycznej, sprawia, że potencjalny odbiorca może poczuć się poniekąd znużony prezentowanym materiałem, nie wspominając już o słuchaczach ceniących bardziej żywiołowe soundtracki. Kompozycjom Anglika na pewno nie można odmówić uroku, ale brakuje im czegoś, co by je wyróżniało, przez co zamieszczone na płycie ścieżki zaczynają się niebezpiecznie zlewać w jedną, niekoniecznie angażującą, całość. Na szczęście Nyman napisał także kilka wart uwagi kompozycji, bez których obcowanie z tym soundtrackiem mogłoby się okazać jednorazową przygodą.

Mowa tu przede wszystkim o dwóch utworach, które śpiewane są operowym głosem przez stałą współpracowniczkę Nymana, Hilary Summers. Wspomniane wcześniej If to absolutny highlight tego albumu. Niezwykła ekspresja i dostojeństwo brytyjskiej kontralcistki, której wtórują rytmiczne akordy fortepianu, oddaje hołd głównej bohaterce obrazu Nagaoki. Warto zaznaczyć, że do partii sekcji smyczkowej Nyman wprowadził fragment świetnego Time Lapse z filmu Zet i dwa zera Petera Greenwaya. Ta sama melodia pojawia się zresztą w podobnej formie w urokliwym Candlefire. Drugi z utworów wykonywanych przez Summers, to wieńczące album Why. Tym razem nie usłyszymy takich pokładow emocji, jak w If, lecz wciąż jest to naprawdę dobra kompozycja, w której, jako jedynej na krążku, możemy odnaleźć inspiracje tak wielbionym przez Anglika barokiem.

Zarówno If, jak i Why, Nyman często wykonuje w czasie swoich koncertów. Kawałki te, wraz ze wspomnianym Candlefire, pojawiły się także na studyjnym krążku Anglika Piano Sings z 2005 roku. Ponadto If weszło w skład „nymanowskiej” ścieżki dźwiękowej z filmu Rozpustnik w reżyserii Lawrence’a Dunmore’a z Johnny’m Deppem w roli głównej. Maestro postanowił jednak zmienić słowa śpiewane przez Summers oraz zrezygnować z cytatu z Time Lapse, tworząc w ten sposób kompozycję Rochester Farewell.

Wracając jednak do Diary of Anne Frank, nie dziwi mnie fakt, że jest to jedna z mniej znanych prac Anglika. Na taki stan rzeczy zapewne miała wpływ nikła popularność na zachodzie produkcji Nagaoki, oraz to, że nie jest to Michael Nyman, jakiego wszyscy miłośnicy filmówki doskonale znają. Nie ma tu bowiem tego szaleństwa i żywiołowości znanej z filmów Greenawaya, nie ma tej zabawy barokowymi dziełami. Omawiana muzyka to Nyman znacznie bardziej stonowany, mniej ekspresyjny i nonszalancki, ale za to na pewno ciepły i subtelnie emocjonalny. Tylko tyle i aż tyle.

Najnowsze recenzje

Komentarze