Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Christopher Young, Paul Oakenfold

Swordfish (Kod dostępu)

(2001)
-,-
Oceń tytuł:
Jacek Lubiński | 15-04-2007 r.

Próbki umiejętności Christophera Younga można było posłuchać już na albumie, do filmu tragicznie przetłumaczonego jako „Kod dostępu”, gdzie zamieszczono dwa jego utwory do spółki z Paulem Oakenfoldem – „Chase” i „Stanley’s Theme„. Ich wersje znajdziemy i tutaj. Znajdziemy także wiele innych rzeczy…

Na wstępie jednak zajmiemy się skromnym, acz znaczącym wkładem Paula Oakenfolda. W duecie z Youngiem jest on autorem trzech kompozycji: „Swordfish” – utworu ze świetnego prologu filmu, „Vernon Encrypted Network” – ze scen pościgu za Stanleyem i zjazdu z urwiska oraz „Music For Violence And Orcherstra” – z ulicznej gonitwy i strzelaniny ze środka filmu. We wszystkich trzech wyraźnie rysuje się elektroniczny styl artysty oraz jego chęć do eksperymentowania z rytmami. Chwilami dostajemy więc niemalże czyste techno. Wtedy jednak do akcji wkracza orkiestra pod kierownictwem Younga i wszystko zgrabnie i pomysłowo się łączy. Trzeba przyznać, że są to jedne z najciekawszych i najlepszych utworów na tej płycie i z chęcią posłuchałbym, co by było, gdyby Oakenfold popracował także nad resztą utworów. Trzeba się jednak zadowolić tymi trzema świetnymi, drapieżnymi i pełnymi akcji kawałkami.

Jeśli zaś idzie o samego Younga, to nie pozostaje on daleko w tyle. Kompozytor stworzył ciekawą muzykę, charakterystyczne brzmienia i interesujące tematy. Już w „Hydra” można usłyszeć, że Young dobrze się przy tym bawił i przede wszystkim sprawdził. Delikatne werbelki nadają tempa, a prawie pełna orkiestra co jakiś czas podnosi napięcie i dynamikę. Wychodzi z tego utworek bardzo oryginalny, choć miejscami z dającym o sobie znać chaosie, który jednak pozostaje pod kontrolą twórcy. Od razu też widać dużą różnicę między stylem, jaki zaserwował nam Young, a tym autorstwa Oakenfolda. Przede wszystkim Young stawia na tradycyjną orkiestrę z lekką tylko domieszką elektroniki w stosownych momentach, jak np. następne w kolejności „Morgue Music„. Tymczasem u Oakenfolda jest odwrotnie – najpierw elektronika, potem orkiestra. Ale trzeba przyznać, że przez to wyszła obu panom muzyka oryginalna i świetnie uzupełniająca się. Szczególnie słychać to w utworach następujących po tych napisanych w duecie, czyli nadmieniona wyżej „Hydra”, „Digital Footprints” i „Crater Lies” oraz wcześniejszych, które poprzedzają tą współpracę – „The Insane Piano” i „Shark River„. Te utwory najlepiej pokazują różnice, a także istniejące elementy wspólne dla obu stylów. Płyta została też tak ułożona, że chociaż utwory nie są w porządku chronologicznym, to w żadnym wypadku nie kłócą się ze sobą i nie odczuwa się większego braku spójności. Bardziej rzuca się w uszy to, iż utwory Younga są w większości bardziej spokojne, nastrojowe i dramatyczne, niż te zrobione z Oakenfoldem, w których postawiono na dynamikę i efektowność. Poza dwukrotnie już wymienioną „Hydrą” do tych bardziej dynamicznych zaliczyć należy jeszcze „Shark River„, w którym wyraźnie słychać wpływ pierwszego utworu oraz innej partytury Younga – „Hard Rain” (harmonijka i podobny klimat); „Wrapped in C-4” (w drugiej połowie), „Black Ops” i „Bombs At A Discount” – także nieco w typie Oakenfolda. Z kolei z innych fragmentów bardzo podobały mi się i myślę, że są warte większej uwagi utwory „Swan Song” i końcowe „The Problem With Hollywood„, które wbrew tytułowi wcale nie odnosi się do początkowego dialogu Travolty na temat filmów. Gdzieś w tym wszystkim przewija się, lekko nie wykorzystany chyba, temat głównego bohatera – Stanleya. To temat dramatyczny, odrobinę melanchonijny i smutny, gdyż dotyka także jego relacji z córką. Interesujący jako taki, choć moim zdaniem zasługiwał na większe rozwinięcie. Możemy go usłyszeć na tych spokojniejszych ścieżkach, że przywołam raz jeszcze „Swan Song” czy „The Insane Piano„. Ciekawe, iż to właśnie na albumie, a nie na scorze, mamy osobny „Stanley’s Theme„, zresztą powstały w kooperacji z Oakenfoldem.

Generalnie jest to bardzo dobra płyta i co ważne dobrze wydana. Chwilami sporo tu odniesień do innych dzieł obu panów, chwilami wdziera się chaotyczność, ale ogółem jest dobrze. Trudno porównać mi ją w tym momencie ze zwykłym albumem, gdyż nie miałem przyjemności się z nim zapoznać (jeszcze). Myślę jednak, że score broni się bez takiego porównania – to po prostu kawał dobrej muzyki instrumentalnej, która świetnie sprawdziła się w filmie i równie dobrze radzi sobie poza nim.

(tekst opublikowany na Score Amateur )

Najnowsze recenzje

Komentarze