Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Akira Senju

Hagane no renkinjutsushi (Fullmetal Alchemist: Brotherhood)

(2009/2010)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 07-08-2015 r.

W 2009 roku, po ośmiu latach od premiery mangi Fullmetal Alchemist Hirokomu Arakawy i sześciu latach od powstania pierwszego serialu osadzonego w tym uniwersum, postanowiono jeszcze raz wziąć na warsztat opowieść o dwóch nastoletnich alchemikach. I tak, jak w poprzedniej produkcji fabuła skupia się na braciach Edwardzie i Alphonsie, poszukujących kamienia filozoficznego, który ma pomóc im odzyskać ich prawdziwe ciała, stracone w wyniku nieudanego eksperymentu.

Fullmetal Alchemist: Brotherhood nie jest kontynuacją serialu z 2003 roku, choć na pierwszy rzut oka mógłby się nią wydawać. Jest to w zasadzie ta sama historia opowiedziana na nowo. Ktoś może spytać, po co komu druga produkcja bazująca na tej samej fabule? Wiele osób zarzuca pierwszemu serialowi zbyt luźne nawiązywanie do treści mangi, choć trzeba zaznaczyć, że w roku jego powstania na rynku dotychczas ukazały się zaledwie 3 tomy dzieła Arakawy, co zmusiło scenarzystów do dopisywania różnych wątków, czasem odległych od tych, z którymi mogliśmy się zapoznać w papierowej wersji „stalowego alchemika”. Jakkolwiek Full Metal Alchemist: Brotherhood zyskał sobie szacunek czytelników już choćby samym wiernym oddaniem fabuły mangi. Do tego dochodzi wiele technicznych aspektów, takich jak np. grafika, która została znacząco dopracowana w stosunku do produkcji z 2003 roku. Z tychże względów większość fanów przyznaje palmę pierwszeństwa nowszemu serialowi.

Jako że Full Metal Alchemist: Brotherhood stara się zrywać z poprzednikiem, zmiana dokonała się także na stołku kompozytora ścieżki dźwiękowej. Michiru Oshimę, autorkę muzyki do całego serialu z 2003 roku oraz jego pełnometrażowej kontynuacji Fullmetal Alchemist the Movie: Conqueror of Shambala, zastąpił Akira Senju. Twórca ten miał ówcześnie w curriculum vitae wiele animacji (choć w większości niezbyt znanych), a także kilka filmów i seriali aktorskich (również nie grzeszących popularnością), z których wyróżnia się przede wszystkim samurajska Taiga Drama, Furin Kazan z 2007 roku, którą okrasił znakomitym tematem przewodnim. Mając zatem już spore doświadczenie w branży filmowej, Senju przystąpił do pracy nad serialem, całkowicie rezygnując z tego, co dotychczas wniosła do uniwersum Oshima.

Nie jest jednak tak, że muzyka Senju jest całkowicie odmienna od partytury jego koleżanki po fachu. Obydwoje twórców cechuje dość podobny muzyczny styl, wykorzystujący przede wszystkim brzmienie orkiestry, co wynika z pobrania przez nich sumiennego, klasycznego wykształcenia z zakresu kompozycji. Poza tym, tak, jak Oshima nagrała muzykę ze swoją ulubioną, moskiewską orkiestrą, tak i Senju zwrócił się do Warsaw Philharmonic Orchestra, z którą współpracował przy wielu swoich wcześniejszych projektach.

Jeszcze inną zbieżnością z serialem z 2003 roku jest forma zaprezentowania muzyki. Podobnie, jak w przypadku pracy Japonki, dzieło Senju ukazało się na trzech osobnych krążkach, które wydane zostały na przestrzeni około 18 miesięcy. Postaram się przedstawić swoją opinię o wszystkich tych albumach w jednym tekście, analogicznie, jak to zrobiłem w recenzji muzyki Oshimy, aby nie potrzebnie nie deliberować nad każdym z albumów oddzielnie, co mogłoby szybko znużyć potencjalnego czytelnika.

Co prawda Senju nie napisał na potrzeby serialu nic tak chwytliwego i przebojowego, jak śliczna piosenka Brothers skomponowana przez Oshimę, to i tak jego partytura może się poszczycić solidną bazą tematyczną. Do najważniejszych motywów należą przede wszystkim trzy melodie – główna (Full Metal Alchemist – Main Theme), Trishny (np. Thrishna’s Lullaby) oraz kamienia filozoficznego (Lapis Philosoforum), choć znajdziemy tutaj także bardzo wiele tematów pobocznych, głównie lirycznych. Niemniej jednak to właśnie na wymienionych motywach bazuje przede wszystkim omawiana ścieżka dźwiękowa. Pierwszy z nich, Full Metal Alchemist – Main Theme, to pełna piękna, ale także tragizmu kompozycja, oddająca przykry los, jaki spotkał braci. Punktuje tutaj przede wszystkim użycie nieco lamentującego chóru. Utwór ten, podobnie jak równie poruszające Lapis Philosorum, wydaje się wprost stworzony pod formę wokalną, choć na płytach uświadczymy także jego instrumentalne aranżacje. Ostatni z motywów wiodących, temat Trishny, utraconej matki głównych bohaterów, to melodia o bardziej pozytywnym wydźwięku, choć cechują ją podobne pokłady dramatyzmu. Cała trójka będzie się pojawiać w różnych wariacjach z umiarkowaną częstotliwością na wszystkich krążkach, choć najlepiej wypadają te, w których słyszymy partie chóru. Wprowadza on do całej partytury nieco gotyckiego posmaku, uwypuklającego jej poważne i dość mroczne brzmienie. Zwłaszcza po zestawieniu ze ścieżką dźwiękową z serialu z 2003 roku.

Aspektem, w którym Senju bierze górę nad Oshimą jest muzyka akcji. Czasem opiera się ona na prostym, smyczkowym rytmie, co jednak nie przeszkadza Japończykowi tworzyć porywające, dynamiczne kompozycje. Może nie są to szczególnie melodyjne utwory, których słucha się z łatwością, niemniej świetne orkiestracje, pieczołowite wykonanie i kipiąca z nich energia potrafi porwać słuchacza. Do takich ścieżek należą chociażby Clash of the Alchemics, Battle Scherzo, czy muskularne i przebojowe Next Chapter, w którym to, co ciekawe, Senju zastąpił wyjątkowo Mario Klemensa podczas dyrygowania na sesji nagraniowej. Możemy się także zatrzymać na moment przy świetnym, ekspresyjnym The Interprid z trzeciego woluminu (odwołującego się nieco do znanego z pierwszego krążka Fanfare to Brave), który zdaje się być muzyczną parafrazą utworu The Rain Ryuichiego Sakamoto, pochodzącego z nagrodzonej Oscarem ścieżki dźwiękowej z Ostatniego Cesarza Bernardo Bertolucciego. Muzyka akcji jest także najjaśniejszym punktem ilustracji. Np. widok walczących alchemików w akompaniamencie Clash of the Alchemics może zapierać dech w piersiach. Na drugim biegunie oddziaływania muzyki leżą piosenki, nad którymi lepiej spuścić zasłonę milczenia.

Najważniejsze jednak, że Senju stara się unikać jałowego underscore’u, który nie nosiłby w sobie żadnej wartości, poza czysto funkcjonalną (tego rodzaju ilustracja zaznacza swoją obecność jedynie w paru miejscach na trzeciej płycie, np. mocno modernistycznym, iście „herrmannowskim” Tribute to W.C). Niemniej ze względu na mnogość kompozycji Japończyka zamieszczonych na krążkach, znajdziemy tutaj i takie, które niespecjalnie wyróżniają się tle podobnych im utworów. Nawet jeśli Senju podąża ścieżkami typowymi dla klasycznej ilustracji, to jednak niektóre kompozycje po prostu nie wywołują szczególnych emocji. Oczywiście tutaj z pomocą przyszłoby okrojenie materiału do znacznie skromniejszego wydania i wyłowienie największych highlightów, lecz musimy zadowolić się tym, co mamy. Mimo to muzyka Senju nigdy schodzi poniżej pewnego poziomu, a czasem jest nas w stanie oczarować małymi perełkami, takimi jak Far East Suite.

Poza tym nie możemy narzekać na brak kompozycji, które urozmaicą nam odsłuch. Do takich ścieżek należy min. Far East Suite – Pizzicato – w którym kompozytor, trochę jakby wzorem Joe Hisaishiego, wykorzystuje pizzicato celem podkreślenia komizmu. Sporo świeżości wprowadza także świetny marsz Amestris Military March, który mógłby się wręcz odnaleźć na paradach wojskowych. Miłym zaskoczeniem jest także jakby wyjęte wprost z serca Arabii The Land of Ishvala – temat jednego z bogów przedstawionych w serialu. Takich przykładów można by wymienić jeszcze wiele, ale w mojej ocenie to właśnie te ścieżki najbardziej rzucają się w ucho.

Pomimo bardzo dużej ilości pobocznych, okazyjnych motywów, generalnie muzyka Senju jest całkiem spójna, a to głównie za sprawą wykorzystywania stałego instrumentarium oraz sięgania po trzy główne tematy muzyczne, o których pisałem wcześniej. Jedynym problemem zaburzającym odsłuch są wtrącone w partyturę Japończyka pioseneczki, które otwierały lub zamykały poszczególne odcinki. Nie dość, że nie pasują do reszty muzyki, to w dodatku w większości przypadków są zwyczajnie denerwującymi, popowymi utworami. Czasem można także odnieść wrażenie, że niektóre kompozycje są nieco za krótkie i przydałoby się im jakieś większe rozwinięcie, niemniej jednak nie jest to problem, z którego powodu należałoby podnosić lament.

Gdybym miał wybierać, która praca jest lepsza, czy Michiru Oshimy, czy Akiry Senju, to pomimo całej osobistej sympatii dla twórczości Japonki, wskazałbym zdecydowanie na omawianą w tym tekście partyturę. Dlaczego? Dzieło Senju jest moim zdaniem bogatsze i jeszcze lepiej zorkiestrowane, co wraz z ciekawymi partiami chóralnymi oraz nienaganną warstwą tematyczną pozwala ją stawiać na najwyższym stopniu podium partytur skomponowanych do tej franczyzy. I choć nie znajdziemy tutaj takiego highlightu, jak Brothers ze ścieżki dźwiękowej Oshimy, to jednak Full Metal Alchemist: Brotherhood broni się swoją dojrzałością i lepszym wykorzystaniem tradycyjnych środków muzycznego wyrazu, takich, jak orkiestra, czy chór. Oczywiście zamiast trzech krążków przydałby się jeden, skupiający w sobie najważniejsze kompozycje Japończyka (w ten sposób moglibyśmy otrzymać doprawdy kapitalne słuchowisko), niemniej jednak recenzowane tutaj krążki pozwalają jeszcze bardziej docenić ogrom pracy, jaką włożył w ten projekt Akira Senju.

Inne recenzje z serii:

  • Fullmetal Alchemist
  • Fullmetal Alchemist: Conqueror of Shambala
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze