Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
James Horner

Ransom (Okup)

(1996)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 04-07-2015 r.

Okup jest stosunkowo nietypową pozycją tak w karierze kompozytora Jamesa Hornera jak i reżysera Rona Howarda. Drugi po serii widowiskowych i świetnie przyjętych przez publiczność obrazów, a pierwszy będąc w okresie twórczego apogeum, zachwycając serią melodramatycznych, epickich w wyrazie majstersztyków, postanowili zwrócić się w stronę mrocznego, dramatycznego dreszczowca o porwaniu. Okup mimo swoich poważnych tonów (nawet Mel Gibson gra tu niejednoznacznie pozytywną postać) i tak okazał się sporym sukcesem kasowym, trzymając w napięciu, zapewniającą solidną dawkę akcji, kilka zaskakujących zwrotów fabularnych a także mocną stawkę aktorską (szczególnie Gary Sinise w roli złoczyńcy). Była to też czwarta, po w zasadzie dziś już klasykach (Kokon, Willow, Apollo 13), z siedmiu kolaboracji obu twórców. I z perspektywy czasu obok muzyki z Grincha to zdaje się najmniej znana i chyba lubiana partytura teamu H-H. Jakie są ku temu powody?

Horner idzie przede wszystkim tropem chłodnej atmosfery filmu (na którą wpływ miały też zdjęcia przedwcześnie zmarłego Polaka Piotra Sobocińskiego) i tworzy dość surowy, opierający się na budowaniu napięciu score, w którym nie dopatrzymy się wielu optymistycznych wyróżników. Zmarły niedawno twórca odwołuje się tu głównie do stylowej muzyki akcji, którą tworzył na przestrzeni lat 90-ych w filmach takich jak Sneakers, Raport Pelikana oraz ekranizacjach powieści Toma Clancy (Czas patriotów, Stan zagrożenia). To rytmiczna, bazująca na ciągłym rozwijaniu pomniejszych motywów, taka trochę zabawa w kompozycję. Oczywiście w wykonaniu Hornera to dowód na nadprzeciętny, aranżacyjny zmysł kompozytorski. Zaangażowane zostaje sporo środków perkusyjnych (pałeczki, perkusja studyjna, bębny), naturalnie nieodzowny hornerowski fortepian, a całość w większej lub mniejszej mierze zyskuje tło w postaci orkiestracji. Najciekawsze są momenty energetycznych zrywów orkiestry (kiedy to zazwyczaj bohater Gibsona bierze sprawy w swoje ręce). Szczególnie podobać się mogą klasyczne już jak na Hornera dramatyczne „zjazdy” fortepianu, połączone z rwanymi frazami na instrumentarium dęte – świetny środkowy fragment A Two Million Dollar Bounty. Wprawiony w „hornerowych bojach” fan oczywiście wyłapie w ilustracji masę kompozycyjnych trików w obrębie muzyki akcji i suspense’u, których używał w przeszłych jak i też późniejszych pracach. Większość tego typu fragmentów oparta jest to technikę staccato i zapewnia sporą dawkę rozrywki, bowiem słuchanie tego rodzaju kreatywnej strony pracy Hornera daje sporo satysfakcji. Pewne sekwencje (jak np. dynamiczne The Quarry), z dramatyczną, synkopowaną akcją zapowiadają jego dużo słynniejszą ścieżkę z rok późniejszego Titanica a także…Dona Davisa, który był tu jednym z orkiestratorów.

Muzyka z Okupu to też suspense i mozolne budowanie atmosfery. Do tego James Horner używa przede wszystkim efektów akustycznych i ambientowej elektroniki. W kilku miejscach ścieżki wprowadzone zostają posępne w wyrazie syntezatory, co wskazuje min. na późniejsze Zaginione (ostatni film Howarda, do którego komponował twórca) jak i ogólnie ten środek wyrazu stosowany przez niego jako przodujący w kilku thrillerach z tamtego okresu. Brzmienie syntezatora z końcówki Delivering the Ransom przypominało mi natomiast Terminatora Fiedela. Horner wprowadza również pulsujący elektroniczny podkład, który ma na celu budowania w filmie atmosfery oczekiwania. Ciekawy jest natomiast muzyczny trik z efektem „prześliźnięcia się” grających w wysokich rejestrach smyczków, zastosowany w filmie w sekwencji zaginięcia syna Gibsona, kiedy to następują pewnego rodzaju kamerowe skróty, gdy obiektyw przenosi się z postaci na postać a także w scenach rozmów telefonicznych pomiędzy bohaterem a antagonistą. Ten wydaje się nic nie znaczący pomysł jest właśnie przykładem głębszego zrozumienia narracji muzyki w filmie przez kompozytora (a co za tym idzie reżysera).

Ransom ma też swój temat główny. Niezbyt odkrywcza (i głównie oparta o temat ze Stanu zagrożenia), choć porządna melodia o nobliwym charakterze, odnosząca się głównie do rodzinnego wątku głównego bohatera. Wartym uwagi jest przede wszystkim jego zwycięska intonacja w finale albumu. Za inny, familijny „ozdobnik” uznać można z kolei kilkukrotnie zaznaczający swą obecność saksofon, choć to raczej pomysł zaczerpnięty ze wspomnianego Sneakers. Z kolei utwór A Fatal Mistake wprowadza na albumie jedyny moment muzycznej melo-dramaturgii. To przykład hornerowskiej, jedynej w swoim rodzaju ekspresji, aczkolwiek mam wrażenie, że w samym filmie ta muzyczna sekwencja została przez kompozytora lekko przesadzona…

Biorąc pod uwagę powyższe, trudno Okup zaliczyć do forpoczty muzycznych dokonań Jamesa Hornera. Na obronę twórcy musimy jednak wziąć pod uwagę pewne okoliczności, na które nie miał wpływu. Otóż pierwotnym kompozytorem filmu Howarda były inny Howard – Shore. Kanadyjczyk w tamtym okresie był branżowym specem od ilustrowania mrocznych thrillerów (Siedem, Milczenie owiec) i prawdopodobnie z tego względu dostał pracę przy tym filmie. Muzykę Shore’a jednak odrzucono. W sieci można natknąć się na bootleg zawierający odrzuconą ilustrację. To muzyka mocno posępna, szorstka i bezkompromisowa. Nic dziwnego, że mogła „wystraszyć” producentów, bo jednak mieli w rękach potencjalny finansowy hit a kompozycji Shore’a bliżej do wyblakłego brzmienia Wojny światów Williamsa niż do typowego, hollywoodzkiego pisania pod thriller. Studio szukało też innych alternatyw. Zatrudniono Billy’ego Corgana z formacji The Smashing Pumpkins. Odpowiada on za typowy sound design, którego około 25 minut znajdziemy na drugiej części soundtracka (po materiale Hornera). W samym filmie usłyszeć można go w zasadzie marginalnie, choć trudno tak naprawdę założyć czy to jeszcze elektroniczna tapeta dźwiękowa Hornera czy już Corgan… Pojawienie się jego materiału na albumie można rozumieć chyba tylko jakimiś względami marketingowymi, ponieważ muzyczna strona i wspominany, kompletnie marginalny udział w filmie w zasadzie powoduje, że trzeba go zignorować jako zupełnie niepotrzebny dodatek… Tym bardziej z punktu widzenia fana Hornera.

Sam Horner dostał na skomponowanie i nagranie muzyki ponoć jakieś 2-3 tygodnie – sytuacja podobna jak przy Troi choć skala ewidentnie mniejsza. Podejrzewam jednak, że praca dla Howarda z pewnością była przyjacielską przysługą. Stąd też w zasadzie wątła oryginalność tej pracy, co nie powinno jednak chyba dziwić. Mimo tego, Okup to kompetentna muzyka ze strony Hornera. Oprócz momentów typowo ilustracyjnego, posępnego underscore’u ma do zaoferowania porządną muzykę akcji, która dobrze wypada w filmie, pomagając śledzić zmagania Gibsona z porywaczami, w kilku momentach będąc głównym motorem napędowym filmu. Nie jest to szczególnie atrakcyjny album (materiałem Corgana w ogóle należy sobie nie zawracać głowy), aczkolwiek myślę, że fani kompozytora docenią na pewno dobry temat główny oraz w momentach technicznie wyborną akcję (mimo, iż nie wybitnie oryginalną). Szkoda jedynie, że nigdy więcej jej już od Jamesa Hornera nie usłyszymy…

Najnowsze recenzje

Komentarze