Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Jonathan Elias

Children of Corn (Dzieci kukurydzy)

(1984/2009)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 16-03-2015 r.

Children of Corn (Dzieci kukurydzy) w reżyserii Fritza Kierscha to jeden z popularnych horrorów pierwszej połowy lat 80-tych. Bazująca na krótkim opowiadaniu Stephena Kinga historia miasteczka zamieszkałego przez same dzieci, które wymordowały wszystkich dorosłych doczekała się sześciu sequeli i remaku zrealizowanego w 2009 roku. Co ciekawe nie była to pierwsza ekranizacja prozy Kinga. Kilkanaście miesięcy wcześniej, w 1983 roku, powstał krótki metraż bazujący na Dzieciach kukurydzyDisciples of the Crow. Dziś jednak mało kto już pamięta o tej niszowej produkcji i z dziełem amerykańskiego pisarza kojarzony jest przede wszystkim obraz Kierscha oraz jego rozliczne kontynuacje.

Dzieci kukurydzy odniosły niemały sukces komercyjny, lecz krytyka przyjęła je dość chłodno. Również sam Stephen King nie był zadowolony z otrzymanego produktu, choć, jak wiemy, nie był to pierwszy raz, kiedy niezbyt pochlebnie wypowiedział się o ekranizacji swojego utworu. Nie da się ukryć, że po wyreżyserowanej przez Kierscha produkcji widać trzy dekady, jakie minęły od jej nakręcenia, a i fabuła wydaje się niekiedy zbyt naiwna. Mimo to jest to wciąż solidny, oldschoolowy film grozy z typowym dla tamtego okresu klimatem. Kawał dobrej roboty wykonuje również muzyka skomponowana przez debiutującego wówczas Jonathana Eliasa, która, zaryzykuję stwierdzenie, jest nas w stanie wystraszyć bardziej od samego filmu, na potrzeby którego została stworzona.

Urodzony w Nowym Jorku kompozytor rozpoczynał swoją karierę w branży filmowej od pisania muzyki do trailerów i to nie byle jakich filmów. Jego utwory znajdziemy w zwiastunach Obcego, Łowcy Androidów czy Powrotu do przyszłości oraz kilku innych hollywoodzkich hitów. W końcu przyszedł jednak czas, aby zmierzyć z pełnometrażową produkcją, którą okazały się być w 1984 roku Dzieci kukurydzy. Elias otrzymał angaż do filmu Kierscha nieprzypadkowo. Na początku lat 80-tych Amerykanin odpowiadał za syntezatory w ścieżkach samego Johna Barry’ego. Słynny kompozytor polecił wytwórni, która poszukiwała kogoś „taniego”, aby zatrudnili Eliasa. Pozycja, ówcześnie dwukrotnego laureata Oscara, była na tyle silna, że Amerykanin wkrótce rozpoczął pisanie muzyki. Oceniając jego partyturę z perspektywy czasu, powstałą zaledwie w trzy i pół tygodnia, można stwierdzić, że swoją szansę wykorzystał należycie.

Fundamentem muzyki jest świetny temat przewodni z utworu Main Titles. Rozpoczynający się od pulsującego, elektronicznego rytmu, do którego dochodzi dziecięcy chór (zabieg świetnie korelujący z fabułą filmu) wyśpiewujący mrożącą krew w żyłach melodię. Nawet jeśli dziś wydaje się on nieco kiczowaty, to i tak możemy go zaliczyć do najlepszych motywów przewodnich skomponowanych do horroru i postawić obok takich klasyków jak motywy z Halloween i Mgły Johna Carpentera. Kapitalnie wypada podczas napisów początkowych, gdzie tworzy niezwykły kontrast z pokazywanymi wtedy dziecięcymi rysunkami. Elias, na przestrzeni całego filmu, sięga po niego wielokrotnie, choć nigdy nie udaje mu się osiągnąć tak rewelacyjnego efektu, jak w opisywanej wyżej sekwencji. Naturalnie stał się on muzycznym trademarkiem całej serii i kompozytorzy muzyki do kolejnych części, w tym sam Elias, będą do niej ochoczo powracać. Zresztą nawet John Barry, po tym jak Amerykanin zaprezentował mu jako pierwszemu temat przewodni, był bardzo zachwycony dziełem swojego podopiecznego.

Najważniejszym środkiem muzycznego wyrazu, stosowanym przez Eliasa, jest chór. Niemal wszystkie jego wejścia cechuje spora ekspresja, co, wraz ze stosunkowo głośnym miksem muzyki w filmie, rzutuje na efektowne oddziaływanie w trakcie seansu. Partie śpiewane w inspirowanym łaciną dialekcie, przypominają słynną partyturę skomponowaną do filmu Omen. Choć nagrodzone Oscarem arcydzieło Jerry’ego Goldsmitha do dziś pozostaje jednym z niedoścignionych wzorców w wykorzystaniu chóru, to jednak Dzieci kukurydzy mogą się poszczycić niezłym, analogicznym wpływem na emocje widza. Nie licząc fragmentów naśladujących pseudo-wołanie w Barn Music czy Vicky’s Dream, „wykrzykiwany” jest także ciekawy motyw suspensu. Znakomicie rozbrzmiewa zwłaszcza utworze The Murder, również dobrze sprawdzając się w kadrach filmu Kierscha. Umiejętne posługiwanie się chórem nie powinno zdziwić nikogo, kto zdążył się zapoznać z twórczością Eliasa. Wystarczy przywołać jego studyjne albumy – Requiem for Americans oraz opus magnum jego kariery, The Prayer Cycle, żeby przekonać się, że formy wokalne są mu bardzo bliskie.

Obok tematu przewodniego jesteśmy jeszcze w stanie wyróżnić energiczny, nerwowy motyw akcji z końcówki utworu Barn Run oraz The Arrival. Pojawia się on stosunkowo często, stając się kontrapunktem dla głównego motywu w Chase Theme czy chóralnych partii w Fighting Back. Niestety resztę partytury stanowi czysto funkcjonalna ilustracja oraz muzyka napisana pod dynamiczne sekwencje, zbudowana za pomocą 30-osobowej sekcji smyczkowej oraz syntezatorów. Obydwie płaszczyzny dobrze radzą sobie w filmowych kadrach, również dzięki stosunkowo głośnemu podłożeniu, o czym wspominałem wyżej. Bazujący na elektronicznych dysonansach underscore skutecznie tworzy suspens i podkreśla hermetyczność miasteczka zdominowanego przez zwyrodniałe dzieci. Syntetyczna muzyka akcji równie sprawnie sobie radzi, choć najbardziej zapadają w pamięć te fragmenty, w których Elias sięga po opisywany w powyższym akapicie chór. Jak łatwo się domyślić, te same utwory w domowym zaciszu nie sprawdzają się tak dobrze jak w filmie. Najprawdopodobniej, gdyby muzyka była bardziej różnorodna, wszak praktycznie cały soundtrack skupiony jest na budowaniu napięcia, wrażenia słuchowe byłyby dużo lepsze.

Omawiana partytura po raz pierwszy ukazała się na rynku w roku premiery filmu Kierscha, na płycie winylowej. Z okazji 25-lecia wejścia do kin Dzieci kukurydzy, w 2009 roku, Varese Sarabande wydano na CD limitowaną (1000 kopii) edycję recenzowanego soundtracka. Materiał prezentowany na obydwu krążkach jest identyczny i zawiera niecałe 30 minut muzyki. Nie usłyszymy jednak wszystkich wejść muzycznych, a te, które ostatecznie trafiły na krążek ułożone są niechronologicznie. Jakkolwiek biorąc pod uwagę stosunkowo małą różnorodność recenzowanej partytury, taki półgodziny album wydaje się całkiem przystępną propozycją.

Dzieci kukurydzy Jonathana Eliasa nie jest raczej pozycją skierowaną do szerszego grona miłośników muzyki filmowej. Jak większość ścieżek dźwiękowych do horrorów zawiera w sobie sporo cięższego w odbiorze materiału, który bez filmowego kontekstu wiele traci. Każdy kto jednak z utęsknieniem wspomina takie prace Mgła Johna Carpentera czy Koszmar z ulicy Wiązów Charlesa Bernsteina powinien być z niej względnie ukontentowany. Na szczęście, aby zaliczyć recenzowaną partyturę do udanych, nie musimy przywoływać jej wartości nostalgicznej. Wystarczy przecież wspomnieć o temacie przewodnim, który zelektryzuje niejednego słuchacza.

Najnowsze recenzje

Komentarze