Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Popol Vuh

Aguirre, Der Zorn Gottes (Aguirre, gniew boży)

(1972/2004)
5,0
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 25-10-2014 r.

Chyba każdy szanujący się miłośnik muzyki filmowej byłby w stanie wymienić co najmniej kilka, a może nawet kilkanaście, przykładów znanych, wieloletnich kolaboracji pomiędzy reżyserem a kompozytorem. Jakby nieco na uboczu najsłynniejszych par stoi dwóch niemieckich artystów – Werner Herzog i Florian Fricke. Obydwaj panowie rozpoczęli współpracę już w drugiej połowie lat 60., kiedy to zrealizowali razem kilka niszowych projektów. Przełom nastąpił w 1972 roku, gdy Herzog podjął się realizacji swojego prawdopodobnie najsłynniejszego obrazu – Aguirre, Der Zorn Gottes (Aguirre, gniew boży). Niemiecki reżyser naturalnie poprosił Floriana Fricke o napisanie do niego muzyki. Ten jednak w 1970 roku założył zespół Popol Vuh (nazwa pochodzi od świętej księgi Majów) grający rocka progresywnego, a konkretnie jego odmianę – krautrock. Fricke postanowił więc zaangażować swoich kolegów z grupy, aby nagrać muzykę do filmu. W ten sposób Aguirre, gniew boży okazał się być projektem, od którego rozpoczęła się ponad 15-letnia współpraca Wernera Herzoga z Popol Vuhem.

Pierwszy znaczący film Herzoga opowiada historię Hiszpana Lope de Aquirre, który w XVI wieku przewodził grupie konkwistadorów poszukujących legendarną krainę złota – El Dorado. W roli głównej wystąpił Klaus Kinski – aktor tyleż genialny, co kontrowersyjny. Oglądając Niemca nierzadko odnosi się wrażenie, że daje on z siebie wszystko i tworzy doprawdy niezapomniane kreacje. Drugą stroną medalu jest to, że – jak sam twierdził – w filmach nie grał dla jakichkolwiek pobudek artystycznych, a jedynie dla pieniędzy (przy okazji uważając reżyserów za kompletnych idiotów). Jakkolwiek Aguirre, gniew boży okazał się być jego furtką do wielkiej sławy, gdyż wcześniej zaliczał głównie drugo-, bądź trzecioplanowe role, m.in. w spaghetti westernach. Podobnież grupa Floriana Fricke wypłynęła na szerokie wody dzięki filmowi Herzoga.

Soundtrack z Aguirre, gniew boży jest pierwszą z pięciu kolaboracji Popol Vuha z Herzogiem, której efekty możemy podziwiać na wydaniu płytowym. Podobnie jak kolejne, filmowe albumy zespołu Floriana Fricke, omawiany krążek nie jest typowym scorem. Z zaprezentowanych utworów tylko Aguirre I oraz Aguirre II trafiły ostatecznie do produkcji (w przypadku tego drugiego jedynie jego pierwsza połowa). Kompozycje te stanowią raptem kwadrans muzyki na trwającym ponad 40 minut albumie. Reszta ścieżek została nagrana w latach 1972-1974, nie mając związku z powstawaniem muzyki do filmu Herzoga. Z tego też względu omawianemu krążkowi znacznie bliżej do albumu studyjnego, niż tego, co rozumiemy pod określeniem soundtrack.

Popol Vuh, podobnie jak inne, początkujące, niemieckie zespoły lat 70. (Kraftwerk, Tangerine Dream), w swoich pierwszych albumach skupił się na poszukiwaniu nowych brzmień i własnego, indywidualnego języka muzycznego. Niestety znaczna większość tych eksperymentów jest już dzisiaj mocno przestarzała oraz asłuchalna i stanowi wartość jedynie z punktu widzenia historii rozwoju rocka progresywnego. Na szczęście soundtrack z Aguirre, gniew boży po ponad 40 latach wciąż zachwyca innowatorskim spojrzeniem na ilustrację filmową, a ponadto jest w stanie zaoferować odbiorcy prawdziwe doznania muzyczne.

Tym, z czego słynie muzyka z filmu Herzoga, jest niezwykły temat przewodni. Nie znajdziemy w nim żadnej charakterystycznej i łatwej do zanucenia melodii. Słyszymy jedynie gęste, zimne i elektroniczne faktury, które wypełniają tę prawdopodobnie najbardziej znaną kompozycję Popol Vuha (choć spore znaczenie w tym aspekcie na pewno ma renoma samego filmu). Ta nietuzinkowa barwa dźwięku – chór organowy, jak ją nazwał sam Herzog – została uzyskana dzięki syntezatorowi Mooga. O oryginalności muzyki Frickego świadczy także fakt, że stała się ona jedną z podwalin pod stworzenie ambientu, czyli gatunku muzycznego, który kilka lat później zdefiniował Brian Eno. Co ciekawe, Popol Vuh w swoich kolejnych albumach niemal całkowicie zrezygnował z elektroniki na rzecz muzyki stricte akustycznej. Sama kompozycja jest przykładem jednej z najbardziej nietypowych filmowych ilustracji, a oddziaływanie tej muzyki jest czynnikiem podkreślającym unikatowość obrazu Herzoga. Usłyszymy ją już w sekwencji otwierającej film, która ukazuje konkwistadorów przemierzających przepełnione mgłą Andy. Najlepsze wrażenie robi ona jednak okraszając ostatnie sceny. Im bliżej końca seansu, tym atmosfera staje się co raz bardziej psychodeliczna, co właśnie dobitnie uwypukla muzyka Popol Vuha. Niestety w filmie ten temat pojawia się dość rzadko – co prawda stosownie do potrzeb, niemniej przez tę ilustracyjną ostrożność raczej nie może być mowy o maksymalnej ocenie za oddziaływanie muzyki w obrazie. W utworze rozpoczynającym album, po temacie przewodnim, wchodzi motyw na fletnię Pana stylizowany na muzykę źródłową. Tego utworu nie skomponował jednak Fricke, a jego kompan z zespołu, gitarzysta Daniel Fischelscher. Jest to w zasadzie jedyny fragment nawiązujący w jakikolwiek sposób do muzyki z czasów, w których toczy się akcja filmu.

Sporą część albumu stanowi utwór o niełatwym do wymówienia tytule Vergegenwärtigung. To przykład długiej, bardzo klimatycznej, choć także abstrakcyjnej i trudnej w odbiorze kompozycji, w którą wpleciony zostaje motyw przewodni. Ponownie usłyszymy w niej cechy charakterystyczne dla powstałego później ambientu, a nawet dark ambientu. Na płytę trafił także kawałek Morgengruss II, będący swoistą kontynuacją opierającej się o ten sam motyw kompozycji Morgengruss z płyty Einsjager and Siebenjager (wydanej przez Popol Vuha w 1974 roku). Ścieżka ta została zapewne nagrana jako alternatywna wersja, ale ostatecznie nie znalazła się na albumie. Kilka lat później Fricke zdecydował się więc umieścić ją na soundtracku z Aguirre. Cechuje ją brzmienie bardzo typowe dla większości studyjnych utworów tej grupy z tamtego okresu, w tym odejście od eterycznej elektroniki tematu przewodniego. Podobnież do całości wydaje się nie pasować utwór Agnus Dei skomponowany przez Fischelschera (z łaciny: Baranku Boży – Fricke wielokrotnie podkreślał religijne znaczenie dzieł swojego zespołu). Obydwie, skądinąd dobre i ciekawe, kompozycje trwają około sześciu minut, dlatego też soundtrack spokojnie mógłby się bez nich obejść. Tym bardziej, że w filmie odnajdziemy nieco underscore’u wykorzystującego głównie skromną elektronikę i gitarę elektryczną Fischelschera. Ten materiał nie trafił jednak na płytę. Szkoda, bo chociaż oparty jest on o niezbyt frasujące plamy dźwiękowe, to myślę, że mógłby się dobrze wpasować jako przerywnik pomiędzy kolejnymi wejściami tematu przewodniego. A już na pewno lepiej niż rzeczone wyżej, akustyczne kompozycje.

Omawiany album ujrzał światło dzienne w 2004 roku dzięki niemieckiej wytwórni SPV, która w przeciągu ostatnich kilkunastu lat na nowo wypuściła na rynek wiele dawnych albumów Popol Vuha. Była to reedycja soundtracku, który po raz pierwszy ukazał się w 1975 roku. Jedyną różnicą pomiędzy tymi wydaniami jest ostatni utwór, Aguirre III, będący kolejną wariacją głównego tematu (jako dodatek pojawiają się tutaj etniczne perkusjonalia). Zakończenie albumu tym samym motywem, który go otwiera – analogicznie jak w filmie – jest moim zdaniem bardzo dobrym posunięciem ze strony producentów.

Mając na uwadze nietypową strukturę recenzowanego albumu, trudno go obiektywnie ocenić. Z jednej strony porywa on niezwykłym, hipnotyzującym tematem przewodnim, a z drugiej strony część materiału zawarta na nim wydaje się nieco burzyć mozolnie budowany klimat. Również nadmiar głównego motywu może dać we znaki słuchaczowi. Jakkolwiek należy stwierdzić, że było to bardzo interesujące i obiecujące na przyszłość rozpoczęcie współpracy pomiędzy zespołem Frickego a Herzogiem. Aguirre, gniew boży to bowiem bez dwóch zdań pozycja wielce nietuzinkowa i niebanalna, która zadowoli przede wszystkim tych (a może i tylko tych), którzy poszukują alternatyw w muzyce filmowej.

Inne recenzje z serii:

  • Szklane serce
  • Nosferatu – wampir
  • Fitzcarraldo
  • Cobra Verde
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze