Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Hans Zimmer

Peacemaker, the (2 CD)

(1997/2014)
4,5
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 12-09-2014 r.

Kiedy pod Czelabińskiem wybucha pocisk jądrowy, szefowa działu zagrożeń nuklearnych USA i pułkownik sił specjalnych łączą swe siły, by złapać skorumpowanego rosyjskiego generała, który skradł je na sprzedaż. Sprawa jednak okazuje się bardziej skomplikowana i przerażająca… Tak w bardzo krótkich słowach można streścić Peacemakera, kinowy debiut wytwórni Dreamworks. Za kamerą stanęła, co w przypadku kina akcji rzadkie, kobieta – znana przede wszystkim z Ostrego dyżuru Mimi Leder. Wybrał ją osobiście sam szef wytwórni – Steven Spielberg, na podstawie jej pracy w serialu. Główne role zagrali Nicole Kidman jako doktor Julia Kelly i George Clooney, podobnie jak Leder przechodzący z telewizji do kina, jako pułkownik Tom Devoe. Film porusza kwestię aktualnego jeszcze wtedy konfliktu na Bałkanach, co odstraszyło aktorów z tego rejonu. Dlatego antagonistę zagrał Rumun Marcel Iures. Całkiem udany film zyskał moim zdaniem na kobiecej ręce. Leder dołożyła trochę subtelności i wrażliwości, co można zauważyć już na początku, gdy całą początkową sekwencję pokazuje z perspektywy nie pozbawionego dylematów zdrajcy, biorącego udział w kradzieży pocisków.

Niedługo po premierze Karmazynowego przypływu Hans Zimmer otrzymał telefon. Rozmówca powiedział mu: „Cześć, słucham właśnie Crimson Tide. Po raz szósty. Z rzędu”. Po drugiej stronie słuchawki znajdował się nikt inny jak Steven Spielberg. Słynny rezyser i producent, wraz z Jeffreyem Katzenbergiem i Davidem Geffenem współtwórca Dreamworks, zaproponował Niemcowi dwie, a może nawet i trzy posady: po pierwsze pracę nad Peacemakerem, po drugie objęcie funkcji szefa działu muzycznego wytwórni, po trzecie zaś (być może; ten angaż mógł dostać od Jeffreya Katzenberga, który wcześniej produkował Króla lwa) drugi, po Mrówce Z animowany film wytwórni – Księcia Egiptu. Zimmer zawsze starał się być wszechstronnym kompozytorem, jednak w tym akurat okresie był jednym z dominujących kompozytorów kina akcji. Wyjątkowo popularny styl, tak charakterystyczny, był wymagany do takiego technothrillera, jakim jest Peacemaker. Dla Zimmera była to możliwość rozwinięcia pewnych pomysłów, których nie udało się do końca wykorzystać we wcześniejszych projektach. Twórcy filmu pozwolili mu przy tym na dużą swobodę. Przy okazji premiery filmu płytowa odnoga Dreamworks opublikowała 54 minutowy soundtrack (recenzję nieodżałowanego Mariusza Tomaszewskiego możecie przeczytać tu). Dość szybko wyciekł bootleg z pełną ścieżką. Na jej oficjalne wydanie trzeba było czekać kilkanaście lat i wreszcie niezawodna La-La Land Records postarało się. Ich edycja ma aż dwie płyty i zawiera zarówno kompletny i chronologiczny materiał, jak i oryginalny album. W niniejszej recenzji zajmę się tym właśnie wydaniem, koncentrujac się przede wszystkim na całościowym materiale. Jak się okazuje, o czym wiedzą ci, którzy znają dobrze bootleg, oryginalny album przekłamuje zupełnie strukturę tej ścieżki, która jest dość precyzyjna. Zamiana kolejności, a także przede wszystkim wycięcie dość waznych narracyjnie momentów, nie pozwala do końca obiektywnie ocenić dzieła Zimmera.

Film i album wprowadza delikatny, oparty na muzyce prawosławnej hymn. Ma to szczególny sens, zwłaszcza, że pierwsza scena dzieje się w cerkwi. Temat chóralny wróci jeszcze na końcu tego samego utworu, w bardzo interesujący sposób ilustrując przejeżdżający z daleka pociąg. Najważniejsze jest jednak to, że utwór ten, podłożony pod sekwencję ładowania broni nuklearnej na pociąg, wprowadza materiał dla czarnych charakterów filmu – samej bomby (podobnie postąpił Jerry Goldsmith w 7 lat późniejszej Sumie wszystkich strachów) i skorumpowanego rosyjskiego generała Aleksandra Kodorowa. Ten pierwszy temat jest bardzo prostym złowrogim motywem, drugi jest ciekawszy ze względu na zawarte w nim odniesienia klasyczne. Zimmer wykorzystał bowiem Śmierć Tybalta z baletu Romeo i Julia Sergiusza Prokofiewa. Co ciekawe, ten utwór nie jest zupełnie nieznany fanom muzyki filmowej. Jego pierwszą, można powiedzieć przygodową, część wykorzystał już James Horner w sekwencji ucieczki z tawerny w Willow. Odwołanie do tego a nie innego kompozytora pozwoliło Niemcowi na dwie rzeczy. Po pierwsze był źródłem tak charakterystycznego rosyjskiego (chciałoby się powiedzieć wręcz radzieckiego) brzmienia i melodyki. Druga rzecz, coś co Zimmer zawsze lubi, Prokofiew jest mistrzem muzycznej ironii, czasem aż sarkazmu.

Pierwsza sekwencja Peacemakera, czyli kradzież broni nuklearnej z pociągu, stanowiła pierwszy długi utwór oryginalnego albumu. Oryginalnie jednak tworzyła ona dwa odrębne utwory, z krótką przerwą na ciszę. Hijack to już budowanie ostrożnego, złowrogiego napięcia (mocno skrócone na albumie Dreamworks) przechodzące w pierwsze w ścieżce wystąpienie muzyki akcji. Co ciekawe wykorzystany przez Zimmera temat akcji pojawia się w filmie całościowo tylko dwukrotnie, choć jest obecny na oryginalnej pierwotnej suicie (albumowe Peacemaker). Jest to jeden z najcięższych, choć i najbardziej ekscytujących tematów akcji w karierze twórcy Karmazynowego przypływu. Warto zwrócić uwagę, że w odróżnieniu od poprzednich ścieżek tego typu, tym razem Zimmer podkręcił mocno orkiestrę, dołączając coś, co w kinie Jerry’ego Bruckheimera nie mogło wystąpić – dęte drewniane. W omawianym Hijack klarnety, flety i fagoty stanowią głównie etniczną „podkładkę”. Innym (względnym przynajmniej) novum jest bardziej rytmiczne wykorzystanie trąbek, w odróżnieniu od zwykle przeciągłych, lekko heroicznych, partii na ten instrument, jakich mogliśmy uświadczyć w Karmazynowym przypływie, Twierdzy, a wcześniej nawet i w Ognistym podmuchu. Pod tym względem Peacemaker stanowi rewolucję poprzez ewolucję – kompozytor otwarcie przyznał się, że mógł wykorzystać pewne pomysły, których nie dane mu było użyć w thrillerze Tony’ego Scotta. Krótki motyw na fagot z końca utworu pojawi się zaś na smyczki w… Hannibalu.

Co ciekawe, o ile czarne charaktery posiadają swoją tematykę, całkiem potężną, to trudno to powiedzieć o protagonistach. Odrębnego motywu nie posiada na przykład Julia Kelly. Zimmer natomiast dość szybko wprowadza motyw śledztwa, prosty choć niepozbawiony dynamiki motyw na smyczki. Pułkownik Devoe heroicznego tematu doczeka się bardzo późno i więcej o nim powiem w swoim czasie. Na początku film pokazuje zarówno przejazd ciężarówki Kodorowa na miejsce przeznaczenia ze śledztwem prowadzonym przez Kelly i Devoe’a. Pierwszy wątek ilustrowany jest (czasem ciężko, jak w przypadku Bombs on the Move) na przemian motywem bomby i Kodorowa. Charakterystyczne dla technothrillera budowanie napięcia i motoryki (elektronika i smyczki) zaś okraszają toczące się śledztwo. Alexsander Kodoroff/Kodoroff’s Alive wprowadzaja nowy temat, który był zupełnie nieobecny na pierwszym albumie. Nieco heroiczny, ale przede wszystkim po prostu fajny anthem w starym stylu. Trochę dziwne, że oryginalny album zupełnie go nie zawiera.

Już na tym etapie słuchacz powoli zaczyna mieć świadomość trochę innej struktury niż proponowanej przez album. Oparty na motywie bomby Good Guys/Bad Guys zapowiada późniejszy mroczny materiał Zimmera, warto tu przypomnieć niby-marsz pułkownika Talla z Cienkiej czerwonej linii. Dusan’s Village to gratka dla fanów oryginalnego albumu. Jedną z niezrozumiałych, przynajmniej dla mnie, decyzji przy montowaniu wydania Dreamworks było zawarcie wyłącznie jednej aranżacji (nie licząc suity koncepcyjnej) tematu Duszana Gavricia, głównego czarnego charakteru filmu. Jest to przepiękna melodia i, faktycznie, wybrana wersja (na albumie La-La Land Dusan’s Flashback) jest najpiękniejszą z nich wszystkich. Melodia ta, rodzaj opartej na bałkańskiej melodyce elegii nie tylko dla osobistej tragedii Gavricia, ale także chyba dla ofiar całego konfliktu na Bałkanach, należy do najbardziej zainspirowanych fragmentów kompozytora do 1998 roku. Przyznał to osobiście w wywiadzie, mówiąc, że czasem zdarza się inspiracja i dlatego ten temat jest taki dobry. W filmie pojawia się dużo częściej i przynajmniej w jednym przypadku o jego wykorzystaniu trzeba powiedzieć coś więcej. Inny nowy motyw znany z oryginalnego albumu wprowadza Escape, choć tu jest rozpisany dość klasycznie (delikatna elektronika, ale przede wszystkim dęte drewniane i smyczki w dużo wolniejszej aranżacji).

Tak, jak na oryginalnym albumie chyba największym rozczarowaniem było Devoe’s Revenge, tak jego nieco dłuższa wersja, której pocięcie było uzasadnione, rozczarowuje tak samo. Choć warto zwrócić uwagę, że ze względu na to, że występuje tutaj jeden z głównych tematów akcji, działa on podobnie jak na płycie Dreamworks, bowiem zgodnie chronologią filmową, występuje on w obu przypadkach po raz pierwszy na płycie. To ten sam temat, na którym oparte jest Helicopter Chase (pierwsza część Chase z oryginału). Pod względem melodyjnym jest on wyjątkowo banalny i aż dziw, że Zimmer coś takiego skomponował, ale trzeba powiedzieć, że wyjątkowo efektywny (i efektowny!) w filmie stanowi dużą część funu z tej ścieżki. Kompozytor utworu, dyrygent Gavin Greenaway, daje jego świetną, przyspieszoną i brutalną wersję trochę później w tym samym utworze. Zainteresowani zauważą tutaj jeszcze zapowiedź następnych epickich ścieżek Zimmera. Przypominające bowiem Marsa Holsta (tak, już tutaj!) specyficzne współbrzmienia, znane w muzyce jako tryton, pojawią się zarówno w Gladiatorze, jak i dwa lata wcześniejszym Księciu Egiptu.

Nie zawsze materiał obecny na płycie jest w jakiś wyjątkowo kunsztowny sposób wpisany w strukturę. Dusan’s Confession bowiem zawiera nowy etniczny materiał, który nie powtarza żadnej wcześniejszej tematyki, lecz sam w sobie jest wartościowy przez ładną melodię, ale i przeważający smutek. Najważniejszy nieobecny na oryginalnym albumie materiał dopiero jednak przed nami, a jest to materiał czasem szczególnej urody. W filmie Leder pojawiają się bowiem dwa nokturny Chopina, ale tylko jeden z nich odgrywa w fabule szczególną rolę. Jest to Nokturn c-moll op. 55 Lento con grande espressione, wykonywany przez Nicka Glennie-Smitha. Do tego dołącza piękny, pełen tragizmu, akompaniament smyczków. Następny utwór to Get Me Authorized wprowadzający heroiczny temat dla Devoe’a po krótkiej rytmicznej kopii z Karmazynowego przypływu. Znakomity anthem przypomina nieco Twierdzę, ale należy do highlightów tego typu tematyki w karierze Niemca. Przygotowująca atak na ciężarówkę sekwencja pokazuje także Dusana i samą ciężarówkę. Temat bałkański dostaje tutaj akompaniament wokalu Mamak Khadem (alternatywna wersja z Lisbeth Scott udostępniona została jako utwór alternatywny), a po temacie z Alexsander Kodoroff wkracza kolejny świetny temat akcji, który usłyszymy jeszcze raz. Znakomity utwór heroiczny, który pominięto. O świetnym Helicopter Chase, pierwszej części siedemnastominutowego molocha z oryginalnego albumu, powiedziano chyba wszystko. Doskonale łączy różne tematy, powtarza także (wycięty na płycie Dreamworks) motyw napięcia z początku Hijack. Ekscytujący, w dużej mierze melodyjny, a nawet być może stanowić hołd dla Jerry’ego Goldsmitha ze względu na połączenie smyczków z waltorniami i trąbkami. Zakończenie zaś łączy temat z Car Chase z heroicznym anthemem dla Devoe’a.

Ostatnie sekwencje filmu to praktycznie czysty suspens i akcja. Zimmer podkręca tempo, ale większą rolę niż którykolwiek z tematów odgrywa tutaj motyw z Vassily’s Dilemma. Pojawia się oczywiście i smutny temat, pierwszy raz obecny w Hijack. Jest to chóralna elegia oparta na Twierdzy i od jakiegoś czasu już niewykorzystywanych wtedy przez Zimmera akordów. Piękna, choć wyjątkowo prosta melodia. Fragmenty motywu bomby i, czasem, tematu Dusana to główne, co się przewija przez całą nowojorską sekwencję filmu. Jest i temat suspensowy (Hijack, Helicopter Chase z charakterystycznym dla niego rytmem na bębny, tu z dokładką puzonów. Wracają także znane nam trytony w stylu Holsta. Pozostaje jeszcze Dusan’s Flashback z cudowną, dramatyczną, pełną tragizmu aranżacją tematu serbskiego terrorysty. Smyczki, wokal i pięknie wykonany chór, do którego jeszcze dołączają waltornie należy do bezsprzecznie najlepszych fragmentów emocjonalnych w karierze Hansa Zimmera. Większość materiału z Dusan with Bomb. Nowe motywy słyszymy już w poprzednim utworze.

Jeden z zachodnich recenzentów naliczył 8 tematów, z których tylko trzy odgrywają szczególną rolę w filmie. Faktycznie, późno pojawiający się temat Devoe’a, temat Dusana i motyw bomby dominują w ścieżce, choć ten pierwszy głównie z powodu swojej pamiętliwości. Dodatkowo należy pamiętać, że swój własny materiał posiada generał Kodorow, mamy podszytą tragizmem chóralną elegię i kilka pomniejszych takich jak mini-anthem z Alexsander Kodoroff czy co najmniej trzy powtarzające się fragmenty budujące napięcie. Dusan With Bomb/Dusan in Church oparte jest na mroczniejszym materiale, ale pojawia się też motyw „technologiczny” (pierwszy raz delikatnie w Escape, potem w Helicopter Chase; wraca też, subtelnie, na początku Dr Kelly Got 10 More). O ile pod względem ilustracyjnym Zimmer nie zastosował żadnych specjalnych fajerwerków poza umiejętnym operowaniem tematami, na swój sposób Peacemaker jest Zimmerowską odpowiedzią na Czarną niedzielę Johna Williamsa, oczywiście bez takiej ekspertyzy w operowaniu lejtmotywami i orkiestrowymi środkami wyrazu).

Nie jest jednak tak, że jest to ścieżka zupełnie doskonała, inteligentna i mogłaby stać na równi z wybitnymi thrillerami, zwłaszcza z lat siedemdziesiątych. O ile Peacemaker jest bardziej przemyślany niż można by sądzić na podstawie fatalnego zmontowanego oryginalnego albumu, tak pewne wady tej muzyki w kompletnej edycji wychodzą na światło dzienne, np. nie zawsze najlepsze orkiestracje, (choć nie są one w jakiś sposób błędne). Nieobecne głównie na płycie z 1997 roku underscore nie nuży tak, jakby mógłby, choć w muzyce akcji Jeff Rona wyciął wiele powtarzających się uderzeń na orkiestrę, tak charakterystycznych dla 1SQ z Karmazynowego przypływu. Jest jednak kilka ciekawych elementów, o których wspomnieć trzeba. Elektroniczno-orkiestralny anthem dla Devoe’a dostaje bardzo ładną, pozbawioną elektroniki, wersję w triumfalnym, choć nie pozbawionym rezygnacji Dr. Kelly Is O.K., znanym z utworu Sarajevo na oryginalnym albumie. Kończący film zbiór anthemów to po prostu czysty fun. Cierpi oryginalność, bo w zasadzie poza materiałem bałkańskim, Peacemaker stanowi mocno, a jakże, podkręconą, ale jednak powtórkę z rozrywki. Pojawiają się nawet rytmy z tematu z Roll Tide. Pełna orkiestra, chór i syntezatory, z subtelną, acz zauważalną rolą wokalu Mamak Khadem, to nic nowego dla Niemca. Ale trzeba na tę ścieżkę spojrzeć z trochę innej perspektywy. To nie miało być nic nowego. Zimmer został poproszony o właśnie taki score. Dość duża dowolność w pisaniu ścieżki jednak pozwoliła mu na rozszerzeniu kilku elementów swojego stylu, na które nie mógł sobie pozwolić wcześniej. Pamiętajmy także, że jest to ostatnia ścieżka z serii popularnych filmów akcji z połowy lat 90-tych. Mógł więc zapowiedzieć bardziej dramatyczną i epicką muzykę, która zdominowała jego styl (oprócz rok późniejszej Cienkiej czerwonej linii, która oczywiście nic wspólnego z epiką nie ma) przez następnych kilka lat. A kończącą album trailerową aranżację tematów, którą stworzył Harry Gregson-Williams… lepiej zbyć milczeniem.

Najnowsze recenzje

Komentarze