Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Alexander Cimini

Red Krokodil

(2012/2014)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 15-07-2014 r.

Red Krokodil to, jak można wyczytać w opisach filmu, historia uzależnionego od tytułowego krokodilu (tańszego „substytutu” heroiny) mężczyzny, który pewnego dnia budzi się w przypominającym Czarnobyl, opustoszałym mieście, a rzeczywistość miesza się tu z narkotycznymi halucynacjami. To niezależne, autorskie kino rodem z Włoch, które swą premierę miało jeszcze pod koniec 2012 roku na jednym z pomniejszych festiwali filmowych, jednak do dziś pozostaje filmem szerzej niedystrybuowanym i niemal kompletnie nieznanym. Skoro jednak wytwórnia Kronos Records w 2014 roku zdecydowała się wypuścić na świat krążek ze ścieżką z tak niszowej produkcji, to praktycznie możemy być pewni, iż przynajmniej w muzyce z Red Krokodil jest coś ponadprzeciętnego, co zwróciło na siebie uwagę wydawców.

Jej autorem jest urodzony w Niemczech, ale od lat mieszkający i wykształcony we Włoszech, 39-letni już lecz do tej pory właściwie nieznany, Alexander Cimini. Ponadto w obrazie wykorzystano też jeden utwór również mało znanego współczesnego włoskiego kompozytora Gabriele Verdinellego, a niezbyt długą ścieżkę na płycie uzupełniono jeszcze czterema starszymi kompozycjami Ciminiego: dwiema z innych filmów i dwiema z artystycznych instalacji video. Trudno powiedzieć, czy którakolwiek choćby fragmentarycznie pojawia się w Red Krokodil, raczej uznać jednak należy to za bonus od wydawcy mający uzupełnić, urozmaicić soundtrack i pokazać talent kompozytora.

Talent zaś Cimini posiada niewątpliwie. Jeśli ktoś nawet nie posiada recenzowanego tu soundtracku, może przekonać się o tym słuchając utworów, które kompozytor umieszcza w Internecie, a wśród nich znaleźć można między innymi główny temat z Red Krokodil. To urzekające, oparte na ładnej melodii, niezwykle emocjonalne adagio, w którym prym wiedzie przede wszystkim wiolonczela Sebastiano Severiego. Jego liryczność może być nieco zwodnicza, jeśli na podstawie tego utworu ktoś próbowałby sobie wyobrażać brzmienie reszty. Temat główny w porównaniu do pozostałej części score jawi się bowiem jako wyjątkowo ciepły i optymistyczny, niczym promienie słońca wpadające do szarego, odpychającego mieszkania, w którym przebywa główny bohater filmu.

Nie jest wprawdzie tak, że z kolejną ścieżką na krążku zostaniemy rzuceni w wir rozpaczy i cierpienia, niemniej wszelkie następne utwory, pomijając pojawiającą się pod koniec repetycję tematu głównego w The Window mają dużo bardziej smutny i ponury charakter, nawet jeśli zbudowane są w oparciu o podobny schemat (solówki na tle smyczkowego tła) i prezentują również dość (choć już nie aż tak) ładne melodie. Warto przy tym zwrócić uwagę, że funkcję instrumentu solowego przejmują w nich skrzypce, najwyraźniej bardziej predysponowane do oddawania tragizmu bohatera niż wiolonczela. Natomiast we wspominanym już The Window to fortepian zastąpi wiolonczelę grając temat główny. Swoją drogą, jak na „główny”, skromnie jest on reprezentowany na soundtracku, ale najwyraźniej nie było dla niego więcej miejsca w samym filmie.

Pewną monotonię smutnych, smyczkowych melodii rozbijają utwory z innych projektów Ciminiego, choć zarazem wkomponowują się zaskakująco gładko w całość płyty. C-Age i W(T)Omb to niepokojąca muzyka niczym z rasowego horroru, z nerwowymi smyczkami, dęciakami czy bębnami. Szósty na soundtracku utwór z dramatu M.A.R.C.O., którego reżyserem był sam Alexander Cimini (ciekawe czy w tym fachu jest równie zdolny, co w komponowaniu muzyki) to stonowany underscore z leniwymi brzmieniami fortepianu na pierwszym planie. Zdecydowanie najprzyjemniej i najbarwniej na krążku wypada wieńczący go kawałek z horroru Hyde’s Secret Nightmare, do którego score napisał Kristian Sensini, a Cimini stworzył jedynie zaprezentowane tutu 7 minut muzyki dodatkowej, na dodatek nie brzmiącej jakoś szczególnie jak z kina grozy. O ile początek jest jeszcze dość ponury, o tyle później rozwija się całkiem ładna melodia, ze ślicznym, pełnym emocji solo na flet w połowie utworu, by na końcu przejść w dynamiczny temat ze smyczkowym rajdem i klasycyzującym fortepianem.

Na osobną uwagę zasługuje też kawałek autorstwa Gabriele Verdinellego, zakorzeniony w atonalizmie i awangardzie. Jego twórca uczył się komponowania między innymi na kursach u samego Ennio Morricone, choć wyraźnie słychać, że najbardziej inspirująca była dla niego ta część twórczości włoskiego mistrza, za którą przeciętny słuchacz filmówki najmniej akurat przepada. Kawałek to niełatwy i raczej dla koneserów podobnej stylistyki, aczkolwiek trzeba docenić choćby nieczęste w tego typu muzyce sięgnięcie po akordeon.

Nie znając filmowego kontekstu nie mogę ocenić roli ścieżki w obrazie, w tym aspekcie zastanawiać może co najwyżej bardzo klasyczne brzmienie score, rzekłbym nawet bardzo konserwatywne, utrzymane w dobrej tradycji pisania wyrazistej, emocjonalnej muzyki orkiestrowej. Choćby w głównym temacie czuć ducha pięknych motywów Morricone czy innych klasyków gatunku. Warto nadstawić uszu na Red Krokodil, nawet mimo kilku wad tej płyty. Nie jest to oczywiście ścieżka dobra na poprawę nastroju, a choć jest krótka, to w środkowej części, smutno-ponure smyczkowe melodie mogą wydać się słuchaczowi nieco nużące. W paru momentach nie najlepiej brzmi też sekcja smyczkowa – być może z powodów budżetowych kompozytor zdecydował się na częściowe uzupełnianie skromnego aparatu wykonawczego samplami, podobnie jak chociażby Bartosz Chajdecki przy Czasie honoru. Na całe szczęście ważne role Cimini przeznaczył tu dla solistów, których gra niewątpliwie stanowi istotną wartość dodaną. Bardzo udany soundtrack do Red Krokodil nie jest może pracą szczególnie odkrywczą w sensie stricte muzycznym, ale pozwala szerszemu gronu słuchaczy odkryć talent Alexandra Ciminiego. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że talent ten nie tylko będzie się jeszcze rozwijał ale i zostanie w przyszłości należycie zagospodarowany przez filmowców i jeszcze nie raz o nim usłyszymy.

Najnowsze recenzje

Komentarze