Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Alexandre Desplat, Różni Wykonawcy

Quand j’étais chanteur (Melodia życia)

(2006)
-,-
Oceń tytuł:
Przemek Marciniak | 08-12-2013 r.

Bonsoir Et Bienvenue… czyli Witam i zapraszam…

Quand j’étais chanteur (polski tytuł Melodia życia) to film z 2006 roku w reżyseri Xaviera Giannoli opowiadający historię miłosną pomiędzy nieponętnym i dojrzałym mężczyzną po przejściach (w postać tę wcielił się Gérard Depardieu aktor o którym było ostatnio głośno ze względu na jego manifestacyjną zmianę obywatelstwa z francuskiego na rosyjskie tylko po to by płacić mniejsze podatki) a młodą i piękną kobietą z przeszłością (urocza i zagubiona Cécile De France). Film ku mojemu zdziwieniu niestety przeszedł w Polsce niezauważony a szkoda gdyż był nominowany do Złotej Palmy w Cannes w 2006 r. Sama fabuła te z nie jest najgorsza w porównaniu choćby z „polskim podwórkiem filmowym”, chociaż gatunek filmu na początku może odstraszać („melodramat muzyczny”). Ja sam, gdyby nie ścieżka dźwiękowa nie pokusiłbym się zakupić i obejrzeć go, ale jak to bywa wśród miłośników muzyki filmowej czasem sam dźwięk kusi by zobaczyć jak działa w połączeniu z obrazem.

Quand J’Etais Chanteur czyli kiedy byłem piękny i młody

Fabuła opiera się na perypetiach Alaina Moreau, piosenkarza, który zarabia na utrzymanie występując w klubach tanecznych. Podczas jednego wieczoru spotyka piękną, dużo młodszą od siebie agentkę nieruchomości o imieniu Marion. Kilka zdań zamienionych między sobą sprawia, że mężczyzna postanawia „stanąć na głowie”, by tylko zdobyć jej uczucia, a w tym celu na początku postanawia zobaczyć wszystkie wolne nieruchomości w okolicy byle by tylko chodź przez chwile być przy Marion…

Album zawiera 21 pozycji, wśród których znajduje się 8 dialogów wyjętych z filmu. Gdy po raz pierwszy spotkałem się z tym wydawnictwem nie wiedziałem, że mam przyjemność ze ścieżką dźwiękową z filmu gdyż uznałem, że Gérard Depardieu w odpoczynku od srebrnego ekranu nagrał album z ulubionymi piosenkami a wypowiedzi między utworami są swoistego rodzaju przemyśleniami czy dialogiem z dziennikarzem muzycznym. Z racji tego, że ww. dialogi są w języku francuskim nie przeszkadzają tak bardzo w odbiorze płyty a nawet czasem są miłym przerywnikiem z racji tego, że język z nad Sekwany jest dla niektórych osób, w tym również dla mnie, dość przyjazny dla ucha.

Pauvres Diables (Vous Les Femmes) czyli bo to zła kobieta była

Całym smaczkiem albumu są utwory w wykonaniu Gérarda Depardieu, których jest 9 i na nich postaram się skupić, gdyż to one moim skromnym zdaniem są ważnym dodatkowym bohaterem obrazu, to one nadają koloru i powabu obrazu i dzięki nim nie wieje z ekranu tak bardzo nudą. Generalnie jestem przeciwnikiem wplatania piosenek w film, jednak w tym przypadku jakoś mi to nie przeszkadza gdyż są tu one dość zgrabnie wplecione w akcję i na ekranie nie są prezentowane w całości. Utwory wykonywane przez Gérard Depardieu są przeróbką utworów tak znanych wykonawców jak Julio Iglesias, Joe Dassin, Michel Delpech, Chantal Renaud, Daniel Guichard, czy Serge Gainsbourg i są to kawałki bardzo melodyjne, różnorodne i dzięki temu dodają całemu albumowi wiele uroku.

Album otwiera Quand J’Etais Chanteur, jeden z moich ulubionych utworów. Piosenka bardzo melodyczna i optymistyczna w odsłuchu, słuchając jej ma się wrażenie jakie to życie piękne… W rzeczywistości tekst piosenki jest troszkę mniej radosny, gdyż autor wspomina czasy, w których był pięknym i młodym piosenkarzem, nosił „złoty łańcuch”, miał fajne ciuchy i mnóstwo adoratorek, a teraz jest schorowanym 60 – latkiem który ma opiekunkę (babysitter). Kolejne utwory nie zwalniają tempa. Mamy tutaj Pauvres Diables (Vous Les Femmes) czyli „Wy kobiety Złe diabły” z repertuaru Julio Iglesiasa, rytmiczne i taneczne L’Anamour czy Pour Un Flirt (pol. „Flirtuje z tobą”) z prostymi przerywnikami w stylu „lalala lalala” w tle z saksofonem i pianinem. W podobnym stylu utrzymany jest również Aimer La Vie. Godnym polecenia jest na pewno kawałek Comme Un Garçon, w którym Gerard Depardieu w fantastyczny sposób wprowadził gwizdanie. Zaprawdę utwór wart posłuchania choćby z ciekawości, bo chyba nikt wcześniej nie wykonał tak oryginalnie gwizdania. Odnoszę wrażenie że bez tego efektu utwór by praktycznie nie istniał. Wśród szybkich tanecznych utworów rodem z dancingowego parkietu znalazło się również miejsce na kawałki spokojniejsze bardziej nostalgiczne. Mamy tutaj Je N’Aurai Pas Le Temps z jakże słodkim mruczeniem aktora, jest również wolny Faut Pas Pleurer Comme ça ale prawdziwa „pościelówa” to Save The Last Dance For Me, utwór przy którym można odpłynąć. Jest to mój drugi ulubiony utwór na płycie. W tym numerze Gerard Depardieu pokazuje swoją klasę aktorską gdyż śpiewa i recytuje a w dodatku mamy tutaj chór, a utwór jest wykonywany po francusku z wstawkami w języku angielskim. Po prostu majstersztyk.

Cendrillon czyli Kopciuszek i cała reszta krasnoludków

Oprócz dialogów z filmu i utworów wykonywanych przez Gérarda Depardieu na płycie znalazły się Les Soeurs Etienne: Qui Sait, Qui Sait, Qui Sait (Quizas, quizas, quizas)– przeciętny francuski utwór w stylu retro oraz fajny dyskotekowy kawałek Alain Chanone Cendrillon („Kopciuszek”), który nadaję się do słuchania podczas jazdy samochodem (najlepiej „cabrio” w piękny słoneczny dzień…… niekoniecznie po drogach południowej Francji:-). Byłbym nie w porządku gdyby nie wspomniał ponadto o utworach skomponowanych przez Alexandre’a Desplata, kompozytora którego bliżej przedstawiać nie trzeba. Francuz stworzył na potrzebę filmu kilka dobrych utworów ilustracyjnych, niestety na płytce znalazł się tylko jeden apatyczny kawałek obrazujący samotność głównego bohatera. Razem z utworem Christophe’a Les Paradis ukazuje bohaterów filmu w tych ciężkich momentach życia, ale i takie muszą być, gdyż film tak jak na początku wspomniałem jest melodramatem, choć z małym happy endem.

Time to say goobye czyli czas na podsumowanie

Reasumując, płytę polecam obowiązkowo każdemu, kto lubi piosenkę francuską, ale również tym, którzy swobodnie podchodzą do nowych kompilacji „starych utworów”, gdyż przy tej płycie nie można się nudzić. Jeśli zaś chodzi o ocenę to gdyby na płycie pojawiło się więcej utworów Alexandre’a Desplata a wydawca zrezygnowałby z kilku dialogów (nie wszystkich), wystawił bym ocenę 4,5 ale ze względu, że płyta zawiera to, co zawiera i zdaję sobie sprawę również z tego, że nie każdemu może się podobać, niech będzie to mocna 4. Jeśli zaś chodzi o film to niech każdy sam zadecyduje czy da radę „przetrwać” melodramat muzyczny, ale Ja mimo wszystko zachęcam choćby ze względu na uroczą i zagubioną Marion. 🙂

PS. Fragmenty utworów można posłuchać na

  • oficjalnej stronie filmu w zakładce BANDE SON.

    Tekst ten dedykuje mojemu synowi Szymonkowi i żonie Beacie….

  • Najnowsze recenzje

    Komentarze