Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Migliore offerta, la (Koneser)

(2013)
-,-
Oceń tytuł:
Marek Łach | 12-08-2013 r.

W najbardziej pamiętnej muzycznie scenie najnowszego filmu Giuseppe Tornatore bohater grany przez Geoffrey’a Rusha staje pośrodku swojego sekretnego gabinetu, którego ściany zdobią dziesiątki bezcennych portretów kobiecych, przejmujący zapis kobiecego ideału i jego zmian na przestrzeni epok – od renesansu po wiek XX. Z arcydziełami Rafaela, Dürera, Renoira, Modiglianiego i wielu innych mistrzów niezwykle interesujący dialog nawiązuje Ennio Morricone za sprawą doskonałego utworu Volti e fantasmi. Kaskada żeńskich wokali, z legendarną Eddą Dell’Orso na czele, otacza głównego bohatera niczym ściany pomieszczenia, z których spoglądają nań milczące i nieosiągalne piękności dawnych epok. Zaprojektowana przez Morricone polifonia głosów odzwierciedla to bogactwo z zagadkowym, czarownym, nieodgadnionym pięknem – każdy portret niesie ze sobą własną opowieść, w każdym drzemie jakiś sekret, z każdym wiążą się unikalne emocje. Ilustracyjny chwyt Morricone i Tornatore jest niezwykle przejmujący w swojej intymności przemieszanej z przepychem; gabinet jest dla głównego bohatera zamkniętym światem, niedostępnym dla obcych, ekscentryczną samotnią, w której zgromadzono pasje i namiętności artystów niezliczonych pokoleń.

Volti e fantasmi wraz Un violino są przykładem bardzo udanej, 10-minutowej muzycznej ekspozycji snobistycznego licytatora, Virgila Oldmana, i wydatnie pokazują, że nawet przeciętna jak na standardy włoskiego kompozytora ścieżka może pochwalić się kilkoma fragmentami ilustratorskiego kunsztu wysokiej próby. Oba te utwory na swój sposób uzupełniają się, prezentując widzowi dwa oblicza głównego bohatera. Pierwszy definiuje jego wewnętrzny świat, jego utajone zamiłowanie graniczące z nałogiem – jednocześnie ukazuje w Oldmanie jednostkę szalenie wrażliwą, empatycznie wyaleniowaną i łaknącą emocji, których szuka w arcydziełach malarstwa zamiast w ludziach ze swojego otoczenia. Drugi przedstawia Oldmana publicznego – ekscentryka, zmanierowanego snoba, niewolnika swoich dziwactw i przyzwyczajeń, osobnika wyjętego jak gdyby z jakiejś zamierzchłej epoki i siłą wtłoczonego w XXI wiek. Śliczna partia skrzypiec rysuje kontury bohatera z dobrotliwą ironią, nutką lekceważenia i sympatii, z jakimi wspomina się zbzikowanego profesora z czasów studenckich. Muzycznie Oldman prezentuje się zatem co najmniej kilkupłaszczyznowo.


Sama kompozycja Morricone ma również dwa oblicza. Jedno, wspomniane już wyżej, dotyczy relacji Oldmana z kobietami, indywidualnie i generalnie. Indywidualnie sprowadza się to do tematu miłosnego dla wątku Oldmana i Claire, utworu napisanego w typowej dla Włocha manierze, niosącego echa wszystkich jego wielkich tematów lirycznych ostatnich kilkudziesięciu lat; wtórność materiału jest odczuwalna, nie da się jednak ukryć, że samo brzmienie liryki Morricone potrafi rozognić ekranowe uczucia damsko-męskie, nadać im ciepłego, czułego tonu. W ujęciu generalnym natomiast kompozytor sięga ponownie po wokalny wielogłos, co sprawia, że emocje, jakie Oldman żywi dla modelek ze zgromadzonych portretów są w istocie emocjami, jakie wyzwala w nim cała płeć piękna. Ów nieśmiały, z pozoru mizoginistyczny koneser kobiecej urody będzie słyszał wokalne echo swoich ideałów nawet w trakcie luksusowego pokazu mody przeprowadzonego na jego życzenie. Nie sposób zaprzeczyć, że te kilka utworów to znakomite opowiadanie muzyką o meandrach ludzkiego charakteru.

Drugie oblicze ścieżki wiąże się już stricte z wątkiem kryminalnym tudzież suspensowym. Tutaj niestety Morricone wypada słabiej, choć w samym filmie te partie ilustracji są jak najbardziej funkcjonalne i dopiero album obnaża ich ubóstwo. Kłopot z nimi polega głównie na tym, że są mało absorbujące, tak kompozycjnie, jak i narracyjnie. Przeciągłe, snujące się frazy smyczkowe sprawdzają się jako kreująca atmosferę tajemnicy i konspiracji tapeta, ale w oderwaniu od obrazu irytują swoją przesadną zachowawczością. Tak jak film Tornatore, tak i ścieżka Morricone wydaje się w tych fragmentach ugładzona w niemal hollywoodzki sposób, co skłania do pytań, gdzie podziało się umiłowanie do suspensowej awangardy, które tak wyróżnia twórczość włoskiego kompozytora. Europejskie propozycje thrillerowe Desplata czy Iglesiasa z ostatnich lat miały o wiele więcej charakteru, wobec czego ten aspekt ścieżki Morricone wydaje się być potraktowany po macoszemu. Skutkuje to niestety stosunkowo niską oryginalnością pracy.

Wpływa to również siłą rzeczy na odbiór albumu, na kilku etapach uginającego się wręcz pod natłokiem napięcia i suspensowego tła, których nie urozmaicają nawet okazjonalne wtrącenia w postaci ciekawych wyborów instrumentalnych – szklanej harmoniki (Sguardi futivi, Alla villa), klawesynu (Cercarla e non trovarla), czy solowych skrzypiec (Perduta). W tym zakresie pozytywnie wyróżnia się stresująca, niecierpliwa partia skrzypiec w Le vuote stanze, jednakże utwór jako taki przechodzi bez większego echa, będąc zdominowanym przez apatyczne, ociężałe frazy sekcji smyczkowej.

La migliore offerta jest więc porządną muzyką, w paru miejscach błyskotliwą, ale w ogólnym rozrachunku jedną ze słabszych prac Włocha na potrzeby kina Giuseppe Tornatore. W szczególności ustępuje analogicznym fragmentom znakomitej La Sconosciuta, która wątek kryminalny rozgrywała z o wiele większym artyzmem i kreatywnością. Pozostaje jednak bardzo ciekawy muzyczny portret Virgila Oldmana, z którego płynie wniosek, że kobiety inspirują Ennio Morricone nie mniej niż głównego bohatera filmu.

Najnowsze recenzje

Komentarze