Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Cliff Eidelman

Star Trek: The Undiscovered Country – Complete Score (Star Trek: Wojna o pokój)

(2012)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 12-06-2013 r.



Po komercyjnej i artystycznej porażce, jaką zafundował studiu Paramount piąty film z cyklu Star Trek, szefostwo postanowiło stąpać bardziej ostrożnie. Filozoficzno-przygodowa konwencja filmu jak widać nie sprawdziła się do końca, a rozpieszczana coraz śmielszymi widowiskami, widownia, znużona była sztywną jak kij od szczotki fantastyką. Do totalnej zmiany wizerunku zatrudniono więc Nicholasa Meyer’a, który już dwukrotnie przychodził z pomocą w trudnych chwilach kinowej egzystencji Star Treka. Jemu bowiem zawdzięczamy oryginalne spojrzenie na historię Khana oraz pełny humoru, a także groteski powrót załogi Enterprise na Ziemię. Szósta odsłona Star Treka miała po raz kolejny przełamywać schematy, popychając serię na nowe, nieznane do tej pory terytoria. Trzeba przyznać, że plan powiódł się w stu procentach. Mroczny thriller akcji składający się na patetycznie zatytułowany film, Wojna o pokój przyniósł krocie i dał zielone światło kolejnym sequelom. Zanim jednak studio odetchnęło z ulgą, realizacja szóstego Treka przypominała wyścig z każdym przeznaczonym na niego dolarem.

Z oczywistych względów oszczędności szukano w pierwszej kolejności na płaszczyźnie muzycznej. Choć początkowo próbowano przeforsować powrót Jamesa Hornera, ten zdobywszy już sporą popularność w branży, był po prostu zbyt drogą inwestycją. Leonard Nimoy z kolei sugerował powrót Rosenmana, ale Nicholas Meyer upierał się, by muzyka miała bardziej poważny ton. Proponował nawet zaaranżowanie suity Gustava Holsta, Planety, i oparcie całej warstwy muzycznej na tej kompozycji. Niestety wykupienie praw autorskich było poza finansowymi możliwościami producentów. Metodą castingu wybór padł na młodego, ale ambitnego kompozytora, Cliffa Eidelmana, który swoimi taśmami demo pokazał, że potrafi genialnie wczuć się w obraz Meyera.

Gdy jednak spojrzymy na ilość nagranego na potrzeby filmu materiału, to przekonamy się, że kompozytor tak na dobrą sprawę nie miał wielkiego pola do popisu. Niespełna godzinna partytura pozostawia wiele przestrzeni wymownej ciszy i licznym scenom dialogowym, które same w sobie budować miały atmosferę jakiejś politycznej gry. Uwaga Eidelmana skupiła się na sprawie tajemniczej śmierci klingońskiego Najwyższego Kanclerza oraz następstw tego wydarzenia. Mamy więc krótki proces zakrawający o farsę i zesłanie na kolonię karną, gdzie każdy dzień jest walką o przetrwanie. Te emocje i to napięcie wspaniale odzwierciedla mroczna, ale nie stroniąca od potężnych fraz, partytura Eidelmana. Co ciekawe, rozpisana na 96-osobową orkiestrę i chór, kompozycja, w większej mierze nie korzysta z tego bogatego aparatu wykonawczego. Gros utworów słyszanych w filmie to oszczędny w środkach underscore – ilustracja budująca napięcie i poczucie grozy. Ścieżka dźwiękowa nie przechodzi jednak obojętnie obok doniosłych i kluczowych dla losów bohaterów wydarzeń. Obecność Klingonów w centrum wydarzeń gwarantuje solidną porcję wrażeń – także muzycznych. Interesującym wydaje się fakt, że Eidelman zupełnie odstawił na bok dorobek poprzednich trzech kompozytorów zajmujących się serią. Tym oto sposobem w Wojnie o pokój pojawiają się nowe, zastępcze tematy zarówno załogi Enterprise, jak i samych Klingonów. Więcej o tym jakże interesującym podejściu pisałem w recenzji pierwszego albumu soundtrackowego, jaki pojawił się na rynku tuż po premierze filmu.



45-minutowa prezentacja ścieżki dźwiękowej wydanej nakładem MCA Records właściwie wycisnęła ostatnie soki z tej kompozycji. Jaki był więc sens wypuszczania dwupłytowego „complete score”? Taki sam, jak w przypadku pozostałych tego typu wydawnictw – zarobić na szerokim gronie fanów. Dołączając do tego obszerną książeczkę z dokładnymi opisami i analizami track-by-track, wytwórnia Intrada wpisała się w modną ostatnimi czasy praktykę odświeżania wszystkiego, co związane jest z uniwersum Star Treka. Jaką więc wartość dla zwykłego miłośnika muzyki filmowej ma to wydanie? Niestety znikomą. Nie chciałbym jednak takim wypranym z analizy ogólnikiem zakończyć tej recenzji. Tym bardziej, że doświadczenia partytur z poprzednich części pokazały, że regularne albumy soundtrackowe potrafiły mącić w oryginalnej strukturze ścieżki. Czy i w tym przypadku było podobnie? Pod pewnymi względami tak.

Płyta od MCA nie burzy jako takiej struktury ścieżki. Na ogół trzyma się ram filmowej chronologii i nie sprowadza się do suit zakrzywiających faktyczny wizerunek kompozycji. Niemniej jednak nie obyło się bez drobnej „kosmetyki”. O takowej przekonamy się już u progu naszej przygody z Wojną o pokój, gdzie otwierająca płytę uwertura zaskoczy nas innymi aranżami w drugiej minucie. Innym przykładem niech będzie czterominutowy utwór Assassination, który w rzeczywistości jest połączeniem dwóch różnych fragmentów – Spock’s Wisdom i wspomnianego Assassination. Podobnie jest z Rura Penthe łączącym track o tej samej nazwie z innym wycinkiem kompletnej partytury – The Mirror. Z perspektywy czasu nie sposób podważać słuszność tych zabiegów, bowiem oryginalny materiał z sesji nagraniowej, mimo względnie krótkiego czasu trwania, jest raczej ciężki w odbiorze.

Nieopublikowane dotychczas trzynaście minut partytury nie daje nam właściwie żadnego argumentu, by sięgnąć po kompletne jej wydanie. Bo cóż nas może tam urzec? Minutowy popis gry na bębnach w Alien Fight? Militarystyczny marsz Guess Who’s Coming? A może minimalistyczne wykonanie tematu Spocka i fanfary Enterprise w tytułowym The Undiscovered Country? To zdecydowanie za mało. Sytuacji nie poprawia nawet odrobina dynamiki, jaką wprowadza krótki fragment akcjiFirst Evidence / The Search. Tak na dobrą sprawę jedyny utwór, który warto zapamiętać, to Spacedock / Clear All Moorings, gdzie obok wspomnianego wyżej tematu Enterprise słyszymy doskonale znaną nam fanfarę Alexandre’a Courage’a. To jednak za mało by zainteresować zwykłego odbiorcę. Pozwolę sobie nawet powiedzieć, że „complete score” pogłębia problem z odbiorem trudnej skądinąd kompozycji Eidelmana.

Dla skrajnie oddanych fanów serii nie będzie to jednak żadną przeszkodą. Wręcz przeciwnie. A pojawiające się na końcu krążka cztery bonusowe utwory (w tym dwie wersje ilustracji zwiastuna filmowego) tylko utwierdzą ich w przekonaniu, że oto są w posiadaniu jedynie słusznego wydania tej partytury. Czyżby? Osobiście wolę krótszą, ale bardziej treściwą prezentację oryginalnego albumu soundtrackowego Szkoda tylko tych obszernych opisów w dołączonej do wydania książeczce. Ale czy dla kilkunastu stronic informacji warto wydawać prawie 25$ na „complete score”? Niech każdy indywidualnie odpowie sobie na to pytanie.


Inne recenzje z serii:

  • Star Trek: The Motion Picture
  • Star Trek: The Wrath of Khan
  • Star Trek: The Wrath of Khan (expanded)
  • Star Trek: The Search for Spock
  • Star Trek: The Search for Spock (expanded)
  • Star Trek: The Voyage Home
  • Star Trek: Final Frontier
  • Star Trek: Final Frontier (expanded)
  • Star Trek: The Undiscovered Country
  • Star Trek: Generations
  • Star Trek: Generations (expanded)
  • Star Trek: First Contact
  • Star Trek: First Contact (expanded)
  • Star Trek: Insurrection
  • Star Trek: Insurrection (expanded)
  • Star Trek: Nemesis
  • Star Trek: Nemesis (Deluxe Edition)
  • Star Trek: The Next Generation
  • Star Trek: Voyager
  • Star Trek: Deep Space Nine
  • Star Trek: Enterprise
  • Star Trek: Enterprise (Canamar, Regenerations)
  • Star Trek (2009)
  • Star Trek: The Deluxe Edition
  • Star Trek Into Darkness
  • Star Trek Into Darkness: The Deluxe Edition
  • Star Trek Beyond
  • Star Trek Beyond: The Deluxe Edition
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze