|
|||||||||||||||||||
![]() ![]() |
recenzje
Empire of the Sun (Imperium Słońca)Twórczość Stevena Spielberga, podobnie jak i jego nadwornego kompozytora można zasadniczo podzielić na dwa okresy: radosno-przygodowy, kiedy to w głowie młodego reżysera mnożyły się kolejne pomysły na filmy wyglądające niczym ekranizacje dziecięcych snów, a spod ręki maestro Williamsa wychodziły kolejne partytury pokroju Gwiezdnych Wojen i Supermana; oraz na dojrzały – mroczny i dramatyczny, kiedy to Spielberg zaczął kręcić dramaty oraz thrillery, a Williams przedefiniował swój język muzyczny, wysuwając na pierwszy plan zimne i często dysonujące brzmienia. Można rozpatrywać ewolucję stylu obu panów z osobna, można też rozpatrywać ją w kontekście duetu – wszak zmiany w filmografii Spielberga pociągnęły za sobą zmiany w stylu Williamsa. O ile za najważniejsze obrazy redefiniujące twórczość tandemu Steven-John uważa się Listę Schindlera i Zaginiony Świat, parę lat wcześniej Spielberg nakręcił film, w którym świat dziecięcych marzeń oraz mrok i okrucieństwo spotykają się ze sobą. Jest to Imperium Słońca z 1987 roku. ![]() Pierwszym utworem płyty skomponowanym przez maestro jest Cadillac of the Skies, który ilustruje scenę bombardowania japońskiego lotniska, obserwowaną przez Jima. Utwór ten stanowi swoiste preludium do dalszej części płyty, zapowiadając ciągłe przeplatanie mroku ze światem marzeń. Pierwsza część utworu jest oparta na elementach tematu głównego, zaaranżowanych w bardzo emocjonalny sposób. Piękno i zachwyt, jakie płyną z tego utworu odzwierciedla uczucia Jima, który obserwuje w akcji samolot P-51, nazywany Cadillakiem Niebios (co stanowi spełnienie jego marzeń) a zarazem kontrastuje z zawieruchą wywołaną przez nalot amerykańskich żołnierzy (jakkolwiek ogromna emocjonalność tego utworu i podniosły chór dobrze ilustruje niszczycielską siłę ataku). W dalszej części Williams przechodzi do bardziej stonowanej muzyki, chłodnych harmonii i ciemniejszych barw – odzwierciedlającej powrót Jima do brutalnej rzeczywistości, świata, w którym codziennie musi wykazać się sprytem by przetrwać, świata, w którym był pozbawiony opieki rodziców od tak dawna, że nie jest w stanie sobie przypomnieć ich twarzy a jedyne, co mu pozostało, to karmienie się marzeniami. Warto wspomnieć tutaj o motywie głównym filmu - temacie towarzyszącym marzeniom Jima. Jest to piękna, ciepła i prosta melodia, która przewija się przez płytę w różnych aranżacjach: potężnych i emocjonalnych jak jej przetworzenie w Cadillac of the Skies lub w delikatnych, kameralnych, jak początek Toy Planes, Home and Hearth, gdzie kompozytor subtelnie wplata i rozwiązuje drobne dysonanse, nadając tym samym utworowi delikatnego smutku i sentymentalności. Temat ten pojawia się też w Imaginary Air Battle, którym Williams mistrzowsko zilustrował scenę, gdy Jim siedząc za sterami zestrzelonego myśliwca wyobraża sobie siebie w roli pilota, biorącego udział w bitwie. Kompozytor wykorzystuje tutaj subtelny, baśniowy niemal chór, ulotny niczym chłopięce marzenia. W dalszej części utworu pojawia się pozornie dramatyczny, zapętlony motyw na smyczki, jednak poprzez delikatną aranżację Amerykanin nie pozwala nam zapomnieć, że jest to jedynie zabawa. ![]() Ważnym środkiem łączącym oba światy jest chór, który Williams wykorzystuje na tak dużą skalę chyba po raz pierwszy w karierze. Często przewija się on przez różne aranżacje tematu głównego, największy dramatyzm zaś osiąga w Cadillac of the Skies. Kompozytor głównie ilustruje nim sceny towarzyszące marzeniom Jima, wyrażając nim subtelny zachwyt i kreując prawie bajkową atmosferę, jednak używa go też w celu oddania smutku lub chłodu wydarzeń obserwowanych na ekranie. W bardzo inteligentny sposób kompozytor używa wokaliz w No Road Home/Seeing the Bomb: w momencie śmierci opiekującej się Jimem pani Victor, chór wyśpiewuje króciutki, chłodny motyw, by za chwilę przejść do delikatnej melodii, oddającej niezwykłości chwili, w której rozbłyska światło (a chłopiec myśli, że to dusza jego opiekunki idzie do Nieba). Po chwili jednak, gdy widzimy Jima spotykającego ewakuujących się Japończyków, a w radio rozbrzmiewa komunikat o ogromnie zniszczeń, wywołanych przez bombę atomową, chór powraca do zimnej melodii, ponownie przyjmując ciemne barwy, gdy chłopiec zdaje sobie sprawę z tego, co tak naprawdę widział. W utworze tym ciekawa jest też aranżacja tematu głównego, który towarzyszył zawsze marzeniom Jima, pojawiając się zazwyczaj w scenach z samolotami. Tutaj motyw ten ilustruje pojawienie się zasobników z żywnością, ukazując spłycenie pragnień walczącego o przetrwanie chłopca do rzeczy najbardziej potrzebnych do przetrwania. Na płycie znajdują się również trzy utwory źródłowe. Pierwszym z nich jest otwierające cała płytę Suo Gan, walijska kołysanka, wybrana przez samego Spielberga. Ta ciepła, łagodna melodia, prowadzona przez chłopięcy wokal, pojawia się obrazie aż trzykrotnie, jednak nie znajduje ona rozwinięcia w muzyce Williamsa. Kolejnym z nich jest mazurek opus 17 nr 4 Chopina, w filmie grany na fortepianie przez matkę głównego, zaaranżowany przez Williamsa. Kompozytor połączył go z tematem głównym i drobnym motywem, który można utożsamiać z Jimem (najlepiej słyszalnym w radosnym Jim’s New life). Przejście z jednego utworu w drugi wypada bardzo naturalnie, dzięki czemu słuchacz nie ma wrażenia, że kompozycja Chopina jest wyrwana z kontekstu. Ostatni to natomiast British Grenadiers, tradycyjna wojskowa pieśń, powstała prawdopodobnie w XVII wieku. Towarzyszyła ona brytyjskim oddziałom wojskowym (nie tylko grenadierów) podczas marszu w bój, lub podczas uroczystości – Williams nawiązuje do drugiego sposobu użycia pieśni, używając jej w scenie, w której Jim wprowadza się do amerykańskiego baraku. ![]() Album mimo swojej długości, zawiera większość muzyki obecnej w filmie. Z niewydanego materiału, na największą uwagę zasługuje utwór ilustrujący scenę, w której Jim stara się uratować zaprzyjaźnionego, młodego Japończyka. Pobrzmiewają w nim echa Cadillac of the Skies, podkreślając wymowę sceny, w której pogrążony we własnym świecie Jim stara się uratować nie tyle młodego pilota, co swoją dziecięcą niewinność. Co ciekawe, kolejnym niewydanym utworem, jest krótki, zimny temat, pojawiający się na płycie również jedynie w drugiej połowie Cadillac of the Skies. Ilustruje on sceny, w których Jim błąka się po opuszczonym domu, na próżno wyczekując powrotu rodziców. O ile w filmie muzyka działa jak zwykle w przypadku Williamsa wzorowo, o tyle na płycie może być trudna w odsłuchu. Główne tematy to najprawdziwsza magia, zarówno w obrazie, jak i na albumie, ze względu na swe piękno i ciepło przyciągną niejednego słuchacza, jednak ciągłe ich przemieszanie z mrocznym i silnie atmosferycznym underscorem może wybijać z nastroju. Materiał, jak to często bywa u Amerykanina, jest uporządkowany niechronologicznie, ale prawdopodobnie jest to najlepszy możliwy montaż płyty – przykładowo umieszczenie Liberation: Exsulate Justi zgodnie z filmową kolejnością nie miałoby większego sensu. Zbędne natomiast wydają się utwory źródłowe – o ile Suo Gan pełni ważną rolę u Spielberga, dla muzyki Williamsa jest ona całkowicie zbędna. Podobnie British Grenadiers, mimo przyjemnej aranżacji i budzenia sympatii u widza podczas seansu, nie wydaje się dla płyty być szczególnie ważne. Imperium Słońca to kolejna praca Johna Williamsa, którą udowadnia swojej ilustratorskiej inteligencji i intuicji. Jest jednak o tyle ważna w jego dorobku, że pojawiają się w niej pierwsze symptomy zmian, jakie nastąpią w jego języku muzycznym, a niektóre wypracowane tutaj środki będą powracać przez resztę jego kariery. Jeden z najwybitniejszych twórców gatunku wylewa tutaj fundamenty dla takich prac, jak choćby Park Jurajski czy Siedem lat Tybecie. Amerykanin w filmie znów tworzy prawdziwą magię, jednak tym razem równoważy ją z podobną ilością mroku i właśnie dlatego muzyka ta odrobinę lepiej sprawuje się w filmie niż na płycie. O ile słuchacza nie odstraszą częste zmiany nastroju, przechodzące z zachwytu i euforii, poprzez nostalgię do mrocznych i zimnych, ale stonowanych uczuć, powinien on docenić muzykę na albumie. Dla tych jednak, którzy wolą podziwiać ilustratorski kunszt i inteligentne rozwiązania Williamsa, nie będąc wyrywanymi z nastroju, pozostaje film, podczas którego na pewno docenią piękno, ale i mrok tej kompozycji. ![]() Autor recenzji: Wojtek Wieczorek
Nasza ocena
Lista utworów
Komentarze Szczypior 2012-12-06 16:24 ![]() Nigdy mi się nie podobał ten Williams, może poza utworami 2, 3 czy 13. Dużo bardziej wolę Czarownice. Williams momentów magicznych... ale najbardziej i tak lubię i najbardziej kojarzy z filmem mi się Suo Gan. :P Mefisto 2012-12-07 01:17 ![]() Dobra płyta, ale wracam głównie do kadilaczka, który jest opus magnum tej płyty. Znakomita analiza znakomitej muzyki. Choć, jak Wojtek słusznie zauważył, prezentacja płytowa pozostawia trochę do życzenia, nie chodzi mi o to co wrzucono na płytę, tylko jak. To przemieszanie oryg. score'u z utworami źródłowym, pozostawia wrażenie lekkiego chaosu. Ale, jako sama muzyka, jest to oczywiście najwyższa półka muzyki filmowej. Jedna uwaga co do wykorzystania chórów, tutaj zwrócił bym uwagę na 10 lat wcześniejsze "Bliskie spotkania" jednak :) Gdzie chóry zostały wykorzystane w podobny sposób. Co do muzyki "mroczniejszej" to chciałbym zwrócić uwagę na utwór "Return to the City" z takim klimatycznym, hipnotycznym motywem. I jeszcze, warto wspomnieć o znakomitym, "koncertowym" wykonaniu Cadillac of the Skies, które znajduje się na kompilacji "Greatest Hits 1969-1999", w wykonaniu dyrygowanych przez Williamsa Boston Pops, a które nieco różni się od wersji filmowej (jest właśnie bardziej tematyczno-koncertowa :). No tak, faktycznie, Bliskie Spotkania zupełnie wyleciały mi z głowy, faktem jest jednak, że Williams w tym "przygodowym" etapie kariery rzadko korzystał z chóru (bo poza Spotkaniami i Świątynią Zagłady jego użycie było marginalne) i mam wrażenie, że to właśnie Imperium przyczyniło się do tego, że kompozytor chętniej po niego sięgał :) O koncertowej wersji Cadillaca nie wspominałem, bo mam nadzieję o niej napisać przy innej okazji :) Bardzo szczegółowa recenzja. Ale czyż mogłoby być inaczej, kiedy mamy do czynienia z takim dziełem. Cudowny, magiczny Williams! Ocena oczywiście nie mogła być inna i sam też bym taką wystawił. Świetny tekst, bardzo głębokie analizy naprawdę dobrej muzyki z niedocenianego filmu. Czego chcieć więcej? :) Brian 2012-12-14 12:48 Dodajcie Kazu Matsui do solistów, bo to on grał na shakuhachi. Pisze to na www.shakuhachi.com. Możecie mi podać listę utworów w których słychać ten instrument? Solidny soundtrack, chociaż ja wolę "The Witches of Eastwick" (lepsza słuchalność). Score Williamsa, utwory tradycyjne oraz Chopin tworzą spójną całość. Nie gryzą się ze sobą. Na temat każdego (prawie) utworu mogę wypowiedzieć się pozytywnie. Melodyjność tracków jest tu całkiem porządna. Nawet kawałki w mroczniejszych tonacjach intrygują (odstaje od reszty tylko "The Pheasant Hunt"). "Suo Gan", "Jim's New Life", "Exsultate Justi" oraz "Toy Planes, Home and Hearth" - najbardziej mi się podobają. |
![]() Kompozytor:
Dyrygent:
Orkiestrator:
Soliści:
Wykonawcy:
Wydawca:
|
|||||||||||||||||
Strona hostowana przez www.twojastrona.pl |
Copyright © 2005-2021 FilmMusic.pl. Wszelkie materiały multimedialne wykorzystane na tej stronie służą jedynie celom informacyjnym. |
Projekt i wykonanie |