Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Nick Glennie-Smith, Hans Zimmer, Harry Gregson-Williams

Rock, the (Twierdza)

(1996)
4,0
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 15-04-2007 r.

Twierdza Michaela Bay’a to świetny film akcji, najlepszy w karierze reżysera. Znakomite aktorstwo Seana Connery’ego, Nicholasa Cage’a i Eda Harrisa, do tego bardzo dobre zdjęcia. Całość uzupełnia kultowa muzyka, uważana wręcz za przełomową. Czy na pewno jest taka przełomowa, to się jeszcze okaże. Jedno jest pewne, sukces komercyjny odniesiony przez tą ścieżkę jest niebagatelny.

Warto na wstępie przypomnieć dość burzliwą historię tej partytury, uważanej dość powszechnie za pierwszą w stylu Media Ventures. Najpierw zaangażowano Nicka Glennie-Smitha, który wcześniej pracował przy debiucie Bay’a (Bad Boys) jako kompozytor muzyki dodatkowej. Gotowy score Glennie-Smitha nie spodobał się za bardzo producentom i o zrobienie poprawek poproszono szanowanego Hansa Zimmera, który wcześniej współpracował z Simpsonem i Bruckheimerem przy Szybkim jak błyskawica oraz Crimson Tide, a także był „szefem” niechcianego Glennie-Smitha. Do pomocy Zimmer wziął Harry’ego Gregsona-Williamsa. Niemiec skomponował dwa nowe tematy i przearanżował (z pomocą Anglika) całość. Mówi, że chciał wycofać swoje nazwisko z napisów początkowych, ale nie zgodzono się na to i w filmie widnieje nazwisko jego i Glennie-Smitha. Mówi się też, że jeden temat skomponował James Newton Howard, który jest wymieniony w podziękowaniach.

Z tego wynika, że wbrew obiegowym opiniom, Zimmer wcale nie napisał tak wiele materiału. Jednakże nie ulega wątpliwości, najlepszy na płycie jest Hummell Gets the Rockets autorstwa Niemca. Kompozytor przede wszystkim odpowiada za główny, patetyczny temat, wykonywany w tym utworze przez pełną orkiestrę. Cała muzyka akcji jest świetnie zaaranżowana i posiada doskonałą rytmikę. Bardzo ekscytujący utwór należy do najlepszych w karierze tego wybitnego muzyka. Warto tu bliżej przyjrzeć się temu, co uznaje się za tzw. styl MV. Przede wszystkim mocna, rockowa melodyka (Zimmer, Mancina czy Rabin mieli duże doświadczenie w zespołach rockowych), silna rytmika (dość nieregularna, w dużej mierze opierająca się na opóźnieniach rytmu, czyli synkopach), pulsująca elektronika (w Twierdzy bywa niestety irytująca) i samplowana perkusja. Nawiązujący do rockowych dokonań lat 80. styl odniósł na tyle duży sukces, że wprowadził w gatunek muzyki filmowej wielu młodych fanów muzyki w ogóle.

Hummell Gets the Rockets jest utworem świetnym, dalej niestety już tak dobrze nie jest. Przede wszystkim należy obalić mit, jakoby Twierdza była pierwszym scorem, prezentującym styl Media Ventures w pełnej krasie. Niestety to nieprawda. W wielu przypadkach muzyka jest bardzo podobna do rok wcześniejszych Bad Boysów Marka Manciny. Trudno się tutaj dziwić. Głównym kompozytorem Twierdzy był dodatkowy kompozytor poprzedniego filmu Michaela Bay’a (Bad Boys). Innymi słowy, każdy jest z każdym jakoś powiązany. Za orkiestracje odpowiadał jeden ze stałych współpracowników Manciny, Don Harper (skomponował też beznadziejny ze względu na swoją elektronikę Chase). W wielu aspektach muzyka Manciny jest ciekawsza od późniejszej pracy Glennie-Smitha, choć na pewno Twierdza jest bardziej dramatyczna.

Drugą wadą są pewne różnice stylowe między kompozytorami. Najlepiej widać to w Mason’s Walk/First Launch. Prawie cały utwór został napisany przez Harry Gregsona-Williamsa (wymienionego jako trzeci kompozytor na płycie), co można zauważyć, jeśli zna się takie partytury jak Armageddon czy Enemy at the State. Nick Glennie-Smith raczej nie wyszedł poza stworzony tu styl, próbując go dostosować nawet do historycznego dramatu, jakim jest Człowiek w żelaznej masce, zaś tematy Zimmera powtarzane są nazbyt często.

Wydaje się także, że nie najlepiej jest rozwiązana relacja między elektroniką a orkiestrą, choć to akurat mogło wynikać z wymagań Michaela Bay’a. Z powodu większej ilości elektroniki, nie brzmi to tak ‘cool’ jak Bad Boys Manciny. Z jednej strony to dobrze, bo muzyka jest bardziej emocjonalna, z drugiej może na tym nieco ucierpieć słuchalność materiału na płycie.

Czy Twierdza jest przełomem? Tak i nie. Owszem, partytura Glennie-Smitha, Zimmera i Gregsona-Williamsa odniosła wielki sukces komercyjny, także na pewno jest o tyle ważna w historii muzyki filmowej, że wprowadziła weń wielu nowych słuchaczy dużo bardziej krytycznych wobec dokonań takich wyg jak Goldsmith czy Williams (czy to dobrze czy nie, to temat na inną dyskusję). Muszę przyznać, że to właśnie ta partytura uczyniła ze mnie miłośnika muzyki filmowej. Mimo osobistego sentymentu, nie można zapomnieć o wadach tej kompozycji, kilku błędach aranżacyjnych (gitary elektryczne tak dobrze tutaj nie pasują). Poza tym oddajmy sprawiedliwość Markowi Mancinie, który rok wcześniej stworzył bardzo podobną ścieżkę, która mogłaby odnieść taki sam sukces, jeśliby ją tylko wydano.

Najnowsze recenzje

Komentarze